Wracasz do salonu i siadasz na kanapie. Wypiłaś zbyt dużo, żeby przejmować się tym co usłyszałaś od Wojtka. Właściwie to nie powiedział nic, czego sama byś nie wiedziała. Rozglądasz się po pokoju. Andrzej siedzi naburmuszony na fotelu i cały czas pisze z kimś smsy. Karol, Zati i Ola grają w twistera, a Wojtek właśnie wszedł do salonu.
- Mam pomysł! - słyszysz podekscytowanego Karola, który lekko chwieje się na nogach. Przegrał jako pierwszy i chyba już znalazł sobie inne zajęcie. - Tak właściwie to nie znamy Nikoli, a ona nie zna nas, więc.. - uśmiecha się przebiegle, chcąc widocznie zrobić chwilę napięcia. Może naprawdę myślał, że wszyscy zebrani umierają z ciekawości. - Zagrajmy w grę!
- Serio? - Andrzej unosi jedną brew. - Ile my mamy lat? 16? Będziemy grać w butelkę?
- Endriu.. - wzdycha i patrzy na niego, kręcąc głową. - A kto mówi o butelce? Chodzi o grę w której dowiemy się czegoś o sobie. - szczerzy się. - Każdy ma piwo? - pyta i rozgląda się po zebranych. - No to wszyscy na podłogę. - mówi i pierwszy siada po turecku na dywanie. Wszyscy ociągając się robicie to samo i patrzycie na niego wyczekująco. - Gra polega na tym, że jedna osoba mówi czego nigdy nie robiła, a inne jeśli to robiły piją. Rozumiecie? - pyta, ale po waszych twarzach widzi, że nikt go nie zrozumiał. - Dobra ja zacznę. Nigdy z nikim nie spałem. - mówi i upija łyk piwa. - Wy też powinniście wypić bo nie wierzę, że któreś z was jest dziewicą lub prawiczkiem.
- No to teraz już rozumiem. - odpowiada Wojtek i również pije.
- Nigdy nie spałem z kimś tutaj obecnym. - mówi i ponownie upija łyk razem z Olą. Patrzy wyczekująco na ciebie i Wojtka, a wy bez najmniejszego skrępowania pijecie.
- Nigdy nie spałem z osobą tej samej płci. - odzywa się Zati, ale nikt nie upija, oprócz ciebie. Wszyscy patrzą na ciebie z niedowierzaniem, a ty uśmiechasz się pod nosem.
- Nigdy nie brałam udziału w trójkącie. - unosisz kolejny raz butelkę, znów jako jedyna. - Serio? - pytasz z niedowierzaniem.
- W sensie, że spałaś z kobietą i mężczyzną jednocześnie, czy z dwoma mężczyznami? - Zati patrzy na ciebie z zainteresowaniem. - No chyba, że z kobietami.. - dodaje po chwili.
- Z kobietą i mężczyzną, ale w ogóle mi się to nie podobało. Laska mnie nie kręciła, a musiałam się z nią dzielić naprawdę niezłym facetem.. - wzruszasz ramionami.
- Wiedziałem, że z ciebie jest niezłe ziółko.. - szczerzy się do ciebie Karol. - Dobra.. Nigdy nie miałem problemów z policją. - mówi, a ty znowu pijesz. Jak tak dalej pójdzie to wypijesz kolejne cztery piwa.
Budzisz się rano w swoim łóżku. Nie pamiętasz jak się tutaj znalazłaś ale ból głowy nawet nie pozwala ci o tym myśleć. Otwierasz buzie, żeby złapać trochę powietrza bo masz w niej istną Saharę. Z przerażeniem stwierdzasz, że jesteś naga. Odwracasz się i widzisz koło siebie Wojtka. Pięknie. Jesteś emocjonalnym niedorozwojem, ale nie ma problemu z pakowaniem ci się do łóżka. Chociaż właściwie znałaś dobrze samą siebie i nie mogłaś być pewna tego, czy przypadkiem sama go tu nie zaciągnęłaś. Rozglądasz się za swoją bielizną lub jakimkolwiek ubraniem ale niczego nie znajdujesz. Okrywasz się kocem i idziesz do kuchni, gdzie opróżniasz całą butelkę wody. Bierzesz gorącą kąpiel i owinięta ręcznikiem wychodzisz z łazienki i idziesz do szafy po jakieś ubranie.
- Moja głowa.. - słyszysz za sobą głośny jęk Wojtka, który nawet nie otworzył oczu. - Umieram..
- Chcesz pić? - pytasz z kpiącym uśmiechem. Chyba zapomniałaś już o tym, że przed kąpielą byłaś w takim samym stanie.
- Mhm. - mruczy w poduszkę. Przynosisz mu nową butelkę wody i stawiasz obok łózka razem z talerzem kanapek. - Pamiętasz coś z wczoraj? - podnosi się w końcu i z trudem sięga po wodę.
- Nic, a nic.. Bez urazy.. - dodajesz szybko.
- Spoko.. - uśmiecha się lekko. - Ja też mam czarną dziurę. Jak dobrze, że nie mamy dzisiaj treningu.. - mówi, opadając ponownie na poduszki. - Kiedy ty wracasz do pracy?
- W poniedziałek. - odpowiadasz, otwierając okno, żeby przewietrzyć mieszkanie.
- Gniewasz się na mnie? - pyta, patrząc na ciebie uważnie.
- Powtarzam ci, że nie. Cenie szczerość i się za nią nie obrażam. - uśmiechasz się do niego. - Poza tym nie powiedziałeś nic czego sama bym nie wiedziała.
- Naprawdę cie lubię. - mówi i wstaje, rozglądając się za swoimi spodniami.
- Cieszę się. Ja ciebie w sumie też. - wzruszasz ramionami i rzucasz mu koszulkę.
- Będę się zbierał. - wzdycha głośno, sprawdzając czy wszystko ma. - Do zobaczenia. - uśmiecha się do ciebie i całuje w policzek. Zostajesz sama zastanawiając się co robić. Masz zdecydowanie za dużo czasu wolnego. Postanawiasz w końcu iść na spacer po Bełchatowie. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. Wkładasz swoje ulubione trampki i wychodzisz z mieszkania. Na parkingu spotykasz Andrzeja, który widocznie na kogoś czeka.
- Cześć. - witasz się z nim od niechcenia.
- Hej. - odpowiada też bez większego entuzjazmu. - Idziesz do pracy?
- Nie.. Nie mam co robić i idę na spacer. - wzruszasz ramionami. - A ty na kogo czekasz?
- Na taksówkę. Jadę odwiedzić dzieci. Małżeństwo z Bełchatowa zaadaptowało całą trójkę.
- Poważnie? To cudownie! - odpowiadasz cała rozpromieniona. - Pozdrów ich ode mnie.
- Właściwie.. Jeśli chcesz to możesz jechać ze mną.
- Nie chce się wpraszać tam gdzie mnie nie chcą.
- Dzieci pytały o ciebie, więc na pewno się ucieszą.
- Chodziło mi raczej o ciebie.. Nie lubisz mnie i nie chce skazywać cię na moje towarzystwo. - uśmiechasz się pod nosem.
- Myślę, że jakoś cię zniosę jeśli dzięki temu dzieci się ucieszą. - odpowiada, a w tym samym czasie podjeżdża taksówka i zatrzymuje się przy was. - No to jak? Jedziesz? - pyta, otwierając drzwi. Zastanawiasz się chwile po czym wchodzisz do samochodu. To zdecydowanie lepszy wybór, niż bezcelowa wędrówka po Bełchatowie. Po 20 minutach jesteście na miejscu.
- Ładny dom. - mówisz rozglądając się po okolicy. Staliśmy przed bramą, za którą stał duży kremowy dom, a raczej rezydencja. Dzwonicie domofonem i po chwili jesteście już pod drzwiami, które otwiera Ola i rzuca się Andrzejowi w ramiona. Zaraz za nią pojawia się Kacper z mężczyzną, który musi być jego ojcem zastępczym. Witamy się ze wszystkimi i razem z dziećmi idziemy do ich pokoi. Oleńka z dumą pokazuje ci swój różowy pokój, pełen lalek Barbie. Siadacie w nim w czwórkę i słuchacie ich opowieści. Wydaje ci się, że są tutaj szczęśliwi, a ty jesteś jeszcze szczęśliwsza, że im się udało. Małżeństwo, które ich adoptowało też ci się spodobało. Widać, że marzyli o dzieciach, a teraz skoczyliby za nimi w ogień. Spędzacie tam ponad dwie godziny ale w końcu musicie się pożegnać. Dostajesz od Oli pluszaka w kształcie słonika. Uśmiechasz się na jego widok bo kochałaś miśki i już sobie obiecałaś, że ten zajmie honorowe miejsce w twojej sypialni. Wracacie do domu w milczeniu. Masz wrażenie, że Andrzej na ciebie zerka co jakiś czas i intensywnie o czymś myśli. Nie chciałaś wywoływać kolejnej kłótni, więc siedziałaś cicho. Wysiadacie na parkingu i idziecie w stronę wejścia.
- Cieszę się, że ze mną pojechałaś. - odzywa się w końcu.
- Ja też. - uśmiechasz się lekko, a on znów obserwuje cię uważnie. - Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Nie, nie.. - odpowiada szybko speszony. - Po prostu się nad czymś zastanawiam..
- Mogę wiedzieć nad czym? - marszczysz lekko brwi. - Zrobiłam coś wczoraj? - pytasz, uświadamiając sobie, że to jest całkiem możliwe.
- Nie. - mówi, gdy jesteście już pod jego drzwiami. - Wchodzisz do nas? Może Karol się w końcu obudził.
- A powiesz mi o co chodzi?
- To naprawdę nic ważnego.
- No jak chcesz.. - wzruszasz ramionami. - Idę do siebie. Musze w końcu wziąć się za sprzątanie bo niedługo nie będzie widać podłóg.
- No to cześć. - żegna się i zamyka za sobą drzwi, zanim ty otwierasz buzie, żeby odpowiedzieć. Kręcisz głową zdezorientowana i wchodzisz dalej po schodach. On jest naprawdę dziwny.
W niedziele wstajesz wypoczęta i z przerażeniem stwierdzasz, że nie masz co robić. Nie masz treningu. Siedzieć w domu ci się nie chce, a spotykać się z chłopakami tym bardziej. Odrzucasz cały czas pomysł, który błądzi ci w głowie. Próbujesz wymyślić coś lepszego ale twoje starania na nic się nie zdają. W końcu ubierasz się w ładną różową sukienkę, którą kupiłaś na pierwszych zakupach w Bełchatowie i wychodzisz z mieszkania. Nie wiesz dlaczego to robisz ale coś każe ci iść do samochodu i jechać do Łodzi. Kolejny dzień zabawy w detektywa? Widocznie tak. Po godzinie jesteś pod domem kobiety, która cię urodziła. Jest 11. Stoisz i patrzysz w okna, mając nadzieję, że kogoś w nich zobaczysz. Po 10 minutach podjeżdża pod dom samochód z którego wysiada cała trójka. Może wracają z Kościoła? Teraz pewnie czeka ich niedzielny obiad. Siedzisz w samochodzie oparta o siedzenie i słuchasz radia. A jeśli już dzisiaj z niego nie wyjdą? Zmarnujesz jedynie czas. Widocznie masz szczęście bo dwie godziny później Izabela wychodzi z dziewczynką, trzymając ją za rękę i idzie w nieznanym ci kierunku. Wychodzisz z samochodu i idziesz za nimi. Tak jak myślałaś wygląda na to, że wybrały się na spacer. Dochodzicie do placu zabaw, a dziewczynka biegnie na huśtawkę. Obserwujesz sytuacje z pewnej odległości. Walczysz ze sobą ale w końcu wchodzisz na plac i siadasz koło swojej matki, która obserwuje z uśmiechem na twarzy to jak jej mała córka się bawi. Czujesz złość. Dlaczego na ciebie nie mogła tak patrzeć? Dlaczego ciebie nigdy nie zabrała na plac zabaw?
- To pani córka? - to pytanie po prostu wychodzi ci z ust. Nie planujesz tego i aż wstrzymujesz oddech, gdy uświadamiasz sobie, że właśnie odezwałaś się do swojej matki.
- Tak. - odpowiada z uśmiechem, patrząc na ciebie. - To moja Julka.
- Śliczna dziewczynka.. - mówisz, bo tylko to przychodzi ci do głowy.
- To prawda. A które dziecko jest pani? - pyta. Nie poznała cię. W sumie jak mogła cię poznać skoro nigdy cię nie widziała?
- Nie mam dzieci.
- To co pani tu robi? - patrzy na ciebie zdziwiona, a ty zastanawiasz się jakby zareagowała, gdybyś powiedziała jej prawdę. Ucieszyłaby się? Zdenerwowała? Może wtedy wyjaśniłaby ci wszystko.
- Ma pani inne dzieci?
- Nie. Julka jest jedynaczką, jednak nadal nie rozumiem...
- A miała pani? - patrzysz w jej oczy. Takie same jakie widzisz codziennie w lustrze.
- Słucham? - pyta lekko przerażona.
- Nie oddała pani przypadkiem dwadzieścia jeden lat temu córki do domu dziecka?
- Nie wiem o czym pani mówi.. - kręci głową i wstaje. - To..
- To ja. - mówisz, patrząc na nią beznamiętnie.
- To jakaś pomyłka. - odpowiada. - Nie miałam i nie mam żadnej drugiej córki. Julka jest moją jedyną córką, a pani musiała mnie z kimś pomylić.
- Obie wiemy, że nic nie pomyliłam. - również wstajesz. - Dwadzieścia jeden lat temu oddałaś mnie do domu dziecka, mamo. - myślałaś, że ta rozmowa wywrze na tobie większe wrażenie. Może ci się wydawało, że po usłyszeniu ostatniego słowa, aż zachłysnęła się powietrzem.
- Chcesz pieniędzy? - pyta, a ty kompletnie zdezorientowana takim pytaniem stoisz wryta w ziemie. - Ile?
- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy...
- To po co przyjechałaś? Zniszczyć mi życie?
- Co?
- Słuchaj.. To było ponad dwadzieścia lat temu. Byłam młoda i nie chciałam zniszczyć sobie życia. Wtedy ci na to nie pozwoliłam i dzisiaj też nie mam takiego zamiaru. Jeśli chcesz pieniędzy to po prostu powiedz ile. A jeśli nie to byłabym wdzięczna, gdybyś zniknęła tak szybko jak się pojawiłaś. Nie uważasz, że skoro cię oddałam to cię po prostu nie chciałam? Byłaś wpadką z nieodpowiednim facetem. Mam jedną córkę i ty nią nie jesteś. - cedzi przez zaciśnięte zęby. A ty czujesz, że w gardle rośnie ci wielka gula, a do oczu napływają łzy. Zagryzasz mocno wargę i patrzysz na nią z istnym obrzydzeniem.
- Nie chce od ciebie żadnych pieniędzy. Radzę sobie świetnie bez ciebie. Chciałam dowiedzieć się dlaczego mnie oddałaś i się dowiedziałam. Nie chcę zniszczyć ci życia. Wystarczy, że ty zniszczyłaś moje. Widzę, że nie masz z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia, więc nawet się cieszę, że mnie oddałaś. Współczuje tej małej matki. Na szczęście moja nie żyje. - odpowiadasz cały czas patrząc jej w oczy. Odwracasz się na pięcie i odchodzisz.
Wychodzisz z taksówki w jednej ręce trzymając torebkę, której sama nie wiesz jakim cudem nie zgubiłaś, a w drugiej butelkę wódki. Nie masz siły się ruszać, więc siadasz na krawężniku i przechylasz butelkę, pozwalając by ognista substancja wypalała twoje gardło. Chcesz przestać myśleć. Chcesz zapomnieć o wszystkim co dzisiaj usłyszałaś. Spodziewałaś się chyba wszystkiego ale nie czegoś takiego. Czy ona nie ma w ogóle serca? Jak to możliwe, że taka kobieta jest twoją matką? Czujesz na policzkach gorące łzy, które spływają szybko tworząc dwa cienkie strumyki. Całe życie gdzieś w głębi serca miałaś nadzieję, że matka chce cię odszukać, ale nie może. Teraz ją straciłaś. Wiesz, że o tobie zapomniała i lepiej jej bez ciebie.
- Nikola? - słyszysz męski głos, ale nie podnosisz głowy.
~~~~~~~~
Sama w to nie wierzę ale udało mi się dodać przed czasem :) Weekend bez internetu ma swoje plusy :) Bardzo proszę o komentarze. Następny we wtorek (albo wcześniej). Miłego tygodnia :)
poniedziałek, 27 stycznia 2014
wtorek, 21 stycznia 2014
Rozdział IX
- Jesteście rodzeństwem? - pytasz zdezorientowana i patrzysz na blondynkę i jej uroczego synka. Gdy przyjrzałaś się jej lepiej musiałaś przyznać, że byli do siebie podobni.
- Wiem, że nie jesteśmy podobni ale nasz ojciec dużo podróżował i sama rozumiesz.. - Adam uśmiecha się do ciebie. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak głupio. Widzisz jak rodzeństwo się żegna, bo Lilka wraca do Warszawy, gdzie czeka na nią mąż. Zostajecie sami, a ty masz ochotę zapaść się pod ziemie. - O jakiej żonie mówiłaś? - pyta, podchodząc do ciebie.
- Widziałam Was w galerii i myślałam, że to twoja żona.. - mówisz, wskazując na drzwi w których przed chwilą zniknęła jego siostra.
- A więc to wszystko.. - mierzy cię wzrokiem. - Aa.. oo.. - wciąga powietrze, bo uświadamia sobie dlaczego się tak ubrałaś.
- Przepraszam.
- Nie no ja się nie gniewam.. - śmieję się. - Tak szczerze to ta twoja zemsta bardzo mi się podobała. Przecież mówiłem ci, że nie mam nikogo..
- Wiesz ilu mężczyzn tak mówi, a potem okazuje się, że mają żony i gromadki dzieci. Wychodzimy? - pytasz, chcąc jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. - Musimy jechać do mnie bo muszę się przebrać.
- Jak sobie życzysz.. - odpowiada ciągle się śmiejąc.
Wychodzicie ze szpitala i wsiadacie do jego auta. Wyskakujesz szybko pod domem i przebierasz się w coś bardziej... odpowiedniego. Jedziecie do jednej z bełchatowskich restauracji, gdzie zamawiacie obfitą kolację. Po tym wszystkim jesteś cholernie głodna. Rozmawiacie o pracy, boksie i rodzinie.. O jego rodzinie bo twoi rodzice zginęli w wypadku, tak przynajmniej mu mówisz. Idziecie na spacer po parku i nadal rozmawiacie tym razem o planach na przyszłość. Dowiadujesz się, że marzy o żonie i gromadce dzieci w małym domku poza miastem. Chce wieść spokojne, ułożone życie. Wtedy stwierdzasz, że możecie zostać jedynie przyjaciółmi. Jego wizja na przyszłość znacząco różniła się od twojej. Ty miałaś w głowie jedynie boks i wyjazd do Las Vegas. A spokojnego i statecznego życia bałaś się najbardziej. Ono nie było dla ciebie. Ty potrzebowałaś wyzwań i adrenaliny, której w małżeństwie z idealnym panem doktorem na pewno byś nie doświadczyła. Uświadamiacie to sobie oboje i wasza rozmowa staje się bardziej luźniejsza, jak między przyjaciółmi. Odwozi cię do mieszkania, a gdy pytasz z grzeczności czy wejdzie na górę odpowiada, że jest już późno, a jutro idzie do pracy. Nie ma pomiędzy wami nawet cienia tej namiętności, która była jeszcze kilka godzin temu w jego gabinecie.
Wchodzisz po schodach i zaskoczona widzisz przed drzwiami swojego mieszkania mamę Wojtka. Widocznie chciała odchodzić ale gdy cie zobaczyła zatrzymała się i uśmiechnęła.
- Dobry wieczór. - mówisz, nie ukrywając tego, że jej się tutaj nie spodziewałaś.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że cię tak nachodzę ale wyjeżdżam jutro rano, a przedtem chciałam z tobą jeszcze porozmawiać. Znajdziesz dla mnie chwilę?
- Pewnie. - odpowiadasz z uśmiechem i otwierasz wam drzwi. - Proszę wejść. Napije się pani czegoś?
- Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę.
Wchodzicie do salonu, a ona siada na kanapie. Zdejmujesz buty i opadasz obok niej.
- Zakładam, że chodzi o Wojtka. - mówisz z uśmiechem.
- Tak.. Widzisz.. Wojtek to naprawdę wrażliwy chłopak. Widzę, że jest w tobie zakochany i.. nie chce, żeby cierpiał.
- Ja też nie.. - odpowiadasz przerażona. Zakochany w tobie?
- Wiem. Widać, że jesteście ze sobą szczęśliwi i naprawdę mnie to cieszy. Ale jeśli mogę cię o to prosić.. Nie skrzywdź go.
- Nie mam takiego zamiaru. - kręcisz głową.
- Pewnie by mnie zabił gdyby wiedział, że do ciebie przyszłam i proszę cię o coś takiego, ale nie ma mnie tutaj razem z nim i chce mieć pewność, że nie będzie cierpiał.
- Rozumiem panią doskonale i obiecuję, że zrobię wszystko, żeby go nie skrzywdzić. - odpowiadasz z pełną powagą. Zabijesz go, jeśli się w tobie zakochał.
- Dziękuję. - uśmiecha się do ciebie. - Bardzo się cieszę, że Wojtek ma taką dziewczynę jak ty.- łapię cię za rękę, a ty masz ochotę jechać do niego i własnoręcznie go udusić.- Będę się już zbierać. Powiedziałam mu, że idę na spacer, a nie chce, żeby się martwił. - wstaje i jeszcze raz patrzy na ciebie z uśmiechem.
- Dobranoc. - mówisz, odprowadzając ją do drzwi. Wychodzi, zostawiając cię samą. Wyciągasz telefon z torebki i wybierasz numer Wojtka. Odbiera po kilku sygnałach.
- Czyżby moja dziewczyna się za mną stęskniła? - słyszysz i podnosi ci się ciśnienie.
- Jutro jak twoja mama pojedzie, widzę cię u mnie. - mówisz stanowczym głosem.
- Ooo.. Widzę, że naprawdę się stęskniłaś.. - śmieje się.
- Przestań idioto. - syczysz przez zaciśnięte zęby. - Do juta. - mówisz i się rozłączasz. Tego właśnie się obawiałaś. Kilka razy ze sobą spaliście, a ten się już w tobie zakochał. Tylko tego ci teraz brakowało. Jego złamanego serca i zawiedzionej Marii. Po co się w to wszystko mieszałaś? Widocznie komplikowanie sobie życia masz we krwi. Idziesz do łazienki i napuszczasz wody do wanny. Rozumiałaś Marię. Ona po prostu martwiła się o syna. Może ty też kiedyś będziesz miała syna i przeprowadzisz taką samą rozmowę z jego dziewczyną. Zawsze zastanawiałaś się jaką będziesz matką. Nie miałaś się na kim wzorować i cholernie bałaś się tego, że nie dasz sobie rady. Może nigdy nie będziesz miała dzieci? Może nigdy nie znajdziesz tego jedynego, który zaakceptuje cię taką jaka jesteś? Bokserkę z trudnym charakterem, bez rodziców, wychowaną w domu dziecka. Bez wykształcenia i stabilnej przyszłości. Nie jesteś idealną kandydatką na żonę. Kolejny minus tego, że wychowałaś się bez rodziców. Rodzice.. Nie powinnaś ich nawet tak nazywać. Kobieta, która cię urodziła była dla ciebie tak naprawdę obcą osobą. Nawet gdybyś się z nią spotkała to nie mogłabyś powiedzieć do niej "mamo". Zastanawiałaś się czy by cie rozpoznała. Musicie być do siebie podobne, choć trochę. Może też ma brązowe włosy lub oczy? Mogłaś się tego dowiedzieć. W szufladzie leży jej adres. Mieszka 50 km od Bełchatowa. Dojechałabyś do niej w niecałą godzinę. Nie musiałaś do niej podchodzić. Mogłaś po prostu na nią popatrzeć. Zobaczyć jak wygląda, jak żyje. Co ci szkodzi? I tak masz dużo czasu i możesz sobie pozwolić na taką wycieczkę. Wychodzisz z łazienki i idziesz do sypialni. Wyciągasz karteczkę i kładziesz ją na szafce nocnej. Zdecydowałaś. Jutro zobaczysz swoją matkę.
Po ciężkiej i nieprzespanej nocy w końcu słyszysz dźwięk budzika. Po raz pierwszy chyba wstajesz z taką łatwością. Przez całą noc zastanawiałaś się, czy twoja wizyta w Łodzi to dobry pomysł. Zmieniałaś zdanie co 5 minut ale ostatecznie postanowiłaś pojechać. Idziesz do kuchni i robisz sobie śniadanie. Jednak po kilku machnięciach łyżką z mlekiem i płatkami, wiesz, że jesteś za bardzo zestresowana, żeby móc cokolwiek przełknąć. Idziesz do szafy z ubraniami i zastanawiasz się co powinnaś na siebie włożyć. Nie miałaś zamiaru się jej pokazywać, ale w głębi duszy chciałaś ładnie wyglądać. Po chwili decydujesz się na coś praktycznego, a zarazem ładnego i wchodzisz do łazienki. Robisz lekki makijaż i prostujesz włosy. Wychodzisz z mieszkania i po chwili jesteś już w swoim samochodzie. Wyciągasz kartkę z kieszeni i wprowadzasz adres do nawigacji. Czekasz, aż wyszuka i jedziesz zgodnie ze wskazówkami. Po niecałej godzinie jesteś na miejscu. Jest dopiero 7. Stoisz pod ładnym domem z ogrodem pełnym kwiatów. Obok domu widzisz huśtawkę i domek ze zjeżdżalnią. Wyobrażasz sobie siebie jako dziecko, bawiącą się w tak pięknym ogrodzie i coś ściska cię w gardle. Po 20 minutach drzwi się otwierają, a ty przez chwilę wstrzymujesz oddech. Nagle pojawia się mała dziewczynka. Na oko kilkunastoletnia z dwoma ciemnymi warkoczykami. Ubrana w białe rajstopki i różową spódniczkę z małym plecakiem otwiera drzwi samochodu i z trudem wskakuje na siedzenie. Zaraz za nią wychodzi kobieta. Wysoka brunetka, ubrana w czarną spódnicę, białą bluzkę i czarne szpilki. Zakłada okulary przeciwsłoneczne i wsiada do auta. Gdy wyjeżdżają na ulice odruchowo się chowasz. Dopiero po chwili uświadamiasz sobie, że i tak by cię nie poznała. Odpalasz samochód i jedziesz za nimi. Tak jak się spodziewałaś stajecie pod przedszkolem. Widzisz jak dziewczynka trzyma kobietę za rękę i razem z nią wchodzi do budynku. To musi być jej córka. Ponownie czujesz, że coś ściska cię w gardle. Po 5 minutach kobieta wychodzi i rusza dalej. Dojeżdżacie pod budynek na którym widnieje napis "Kancelaria adwokacka. Izabela Bielecka". Zastanawiasz się czy na nią czekać. Nie wiesz ile czasu spędza w pracy ale ostatecznie postanawiasz zostać. Może będzie miała jakieś spotkanie i wyjdzie. Obok kancelarii zauważasz restaurację. Wychodzisz z samochodu i zamawiasz sobie drożdżówkę z kawą. Czujesz się jak detektyw, gdy siedzisz w aucie z jedzeniem na wynos. Ma córkę, więc teorię o niechęci do dzieci możesz odrzucić. Nie wygląda na starą, więc może chodziło o wiek? Może była zbyt młoda, żeby cię wychować? Ale dlaczego cię nie szukała? Dlaczego nigdy nie próbowała się z tobą skontaktować? Przecież miała piękny dom, dobrą pracę. Co stało na przeszkodzie?
Spędzasz kolejne 4 godziny katując się pytaniami o to dlaczego, po co i za co. Nawet nie czujesz, że ten czas tak szybko ci upłynął. Widzisz jak brunetka wychodzi z kancelarii i wsiada do samochodu. Jedziesz za nią pod supermarket i postanawiasz wyprostować nogi wchodzisz za nią do sklepu i stajesz się jej ogonem. W kolejne stoicie obok siebie. Nie patrzy na ciebie. Nie zdaje sobie sprawy, że dzieli ją zaledwie kilka centymetrów od swojej porzuconej córki. A gdybyś się teraz przedstawiła? Pewnie imienia by nie skojarzyła bo to nie ona ci je nadała. A gdybyś powiedziała "Hej mamo, to ja. Dziecko, które dwadzieścia jeden lat temu porzuciłaś". Jednak nie robisz tego i ponownie wsiadasz do samochodu. Jedzie odebrać córeczkę z przedszkola i wracają do domu. Po godzinie pod posesję podjeżdża kolejny samochód z którego wysiada mężczyzna koło czterdziestki, ubrany w garnitur. Wchodzi do domu i zamyka drzwi. Zastanawiasz się co robić bo miałaś już zarys sytuacji. Twoja matka miała szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Była adwokatem i miała przepiękny dom na obrzeżach miasta. Ostatnią osobą, której potrzeba w jej poukładanym życiu jesteś ty.
Wracasz do Bełchatowa, a to co zobaczyłaś w Łodzi nadal nie daje ci spokoju. Wydaje ci się, ze lepiej zniosłabyś to, że twoja matka jest alkoholiczką, siedzi w więzieniu, czy jest totalnym marginesem społecznym. Wtedy potrafiłabyś sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego cię porzuciła.
Cholera.
Słyszysz nieprzyjemny dźwięk otartych samochodów. Wycofujesz szybko i parkujesz poprawnie. No pięknie, po prostu pięknie. Wychodzisz i widzisz wielką rysę na aucie twoim i Andrzeja. Jest tyle samochodów na parkingu, a ty musiałaś zarysować właśnie jego. Bierzesz się pod boki i głośno wzdychasz, zastanawiając się co teraz powinnaś zrobić. Nagle słyszysz kroki. Odwracasz się i widzisz twoich sąsiadów, którzy widocznie wybierali się na piątkową imprezę.
- Podziwiasz mój samochód? - pyta Andrzej, idąc w twoim kierunku. - Niestety, to nie jest auto dla kobiet, szczególnie takich, które nie potrafią parkować.
- Tak właściwie to go nie podziwiałam.. - odpowiadasz ze zmarszczonymi brwiami. - Trochę ci go.. zarysowałam..
- Słucham?! - przerażony, podbiega do niego obchodząc go dookoła. Gdy widzi to "trochę" otwiera szeroko usta, nie wiedząc co powiedzieć. Przenosisz wzrok na Karola, który płacze ze śmiechu.
- Przepraszam.. - mówisz, powstrzymując się od śmiechu, który wywołuje u ciebie Karol. Andrzej patrzy zdenerwowany to na ciebie, to na Karola.
- Mogę wiedzieć z czego się śmiejecie? Już drugi raz wjeżdżasz w moje auto..
- To ty.. - chcesz mu przerwać, ale widząc jego spojrzenie od razu milkniesz.
- Za pierwszym razem ci odpuściłem ale teraz nie będzie tak przyjemnie. Zwrócisz mi za malowanie. - cedzi przez zaciśnięte zęby. - Może powinienem przykleić twoje zdjęcie na tym parkingu, żeby inni na ciebie uważali?
- Po pierwsze poprzednim razem to ty we mnie wjechałeś nie ja w ciebie. Po drugie zapłacę ci za to malowanie, nie wiem o co się unosisz. A po trzecie może to ja powinnam powiesić twoje zdjęcie na klatce schodowej i ostrzec innych przed największym burakiem w łódzkim! - unosisz głos, jak zawsze, gdy ktoś cię atakuje.
- Może nie byłbym takim burakiem, gdybyś nie rozwalała mi samochodu przynajmniej raz w miesiącu!
- Przecież ci go nie rozwaliłam tylko lekko.. drasnęłam!
- Dobra, cicho. - przerywa ci Karol, który skończył wycierać łzy. - Spokojnie dzieci. Andrzej zamalujemy to jednym ruchem pędzla, więc nie dramatyzuj. Poza tym Nikola cię przeprosiła. A ty - zwraca się do ciebie. - Nie przejmuj się. Posprzeczał się z Marta i teraz nienawidzi wszystkich kobiet. Jedziemy po prowiant bo szykuję się imprezka, na którą cię zapraszam.
- Naprawdę nie mam dzisiaj siły ani ochoty..
- I dobrze. - słyszysz cichy pomruk Andrzeja i uśmiechasz się pod nosem.
- Chociaż w sumie.. Skoro mnie zapraszasz.. - wzruszasz ramionami.
- No to widzimy się za godzinę. - rzuca Karol i wsiada do auta, a Andrzej ze skwaszoną miną siada obok niego.
Wchodzisz do mieszkania i rzucasz wszystkie rzeczy w kąt. Nie masz najmniejszej ochoty iść na tą imprezę i robisz to jedynie na złość Andrzejowi. Biorąc kąpiel starasz się myśleć wyłącznie o tym jak zrobić mu na złość. Poza tym twoja matka to skończony temat. Wyciągasz z lodówki zimne piwo i długo stoisz przed szafą, aż w końcu decydujesz się na czarne legginsy i luźną kobaltową tunikę. Masz jeszcze trochę czasu więc otwierasz kolejne piwo i włączasz laptopa. Sprawdzasz wiadomości, ale poza informacjami o politykach nie znajdujesz nic godnego uwagi. Poddajesz się i wychodzisz z mieszkania. Drzwi otwiera Karol, który promienieje na twój widok. Za co ten człowiek, aż tak cię lubi? Siadasz obok Zatorskiego, który wciska ci kolejne piwo do rąk. Po dwudziestu minutach przychodzi Wojtek i ciągnie cię na balkon.
- Przyjechałem do ciebie jak tylko odwiozłem mamę na lotnisko. Dobijałem się do twoich drzwi, a ciebie nie było.. Znowu. - mówi z wyrzutem.
- Oj.. - krzywisz się. Kompletnie o nim zapomniałaś, znowu. - Musiałam załatwić coś ważnego..
- I nie mogłaś mi przynajmniej tego napisać?
- Zapomniałam.. - odpowiadasz cicho. - A tak w ogóle to musimy pogadać. - wracasz do swojego normalnego tonu. - Była u mnie twoja mama. Mówiła, że jesteś we mnie po uszy zakochany.
- Serio? - pyta z wielkim uśmiechem na twarzy. - Widocznie mój talent aktorski dorównuje temu siatkarskiemu..
- Mam nadzieję, że to nie prawda.. - patrzysz na niego badawczo, a on wybucha śmiechem.
- Nikuś.. Jesteś cudowna, ale kompletnie nie w moim typie.. - kręci głową, cały czas się śmiejąc.
- A co ze mną jest nie tak? - marszczysz brwi. - I nie mów na mnie Nikuś.. Brzmi jak imię psa.
- Wszystko z tobą ok.. Uwierz. - unosi znacząco brwi, żebyś zorientowała się o co chodzi. - Po prostu jesteś trochę zbyt.. Emocjonalnie ograniczona.
- Emocjonalnie ograniczona? - powtarzasz. - Uważasz mnie za emocjonalnego niedorozwoja?
- Chodzi mi po prostu o to, że.. Nigdy nie widziałem, żebyś płakała lub się głośno śmiała.. Jesteś..
- Dobra, dobra. - przerywasz mu. - Chyba rozumiem o co ci chodzi.
- Jesteś na mnie zła? - pyta niepewnie.
- Nie ale chyba potrzebuję więcej piwa.. - wzdychasz głośno i wchodzisz z powrotem do salonu. Zdecydowanie za dużo wiadomości jak na jeden dzień.
~~~~~~
Tym razem rozdział w terminie :) Adam i mama Nikoli już w zakładce "Bohaterowie"! Kolejny rozdział we wtorek (może wcześniej). Bardzo proszę o komentarze :)
Miłego tygodnia :)
- Wiem, że nie jesteśmy podobni ale nasz ojciec dużo podróżował i sama rozumiesz.. - Adam uśmiecha się do ciebie. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak głupio. Widzisz jak rodzeństwo się żegna, bo Lilka wraca do Warszawy, gdzie czeka na nią mąż. Zostajecie sami, a ty masz ochotę zapaść się pod ziemie. - O jakiej żonie mówiłaś? - pyta, podchodząc do ciebie.
- Widziałam Was w galerii i myślałam, że to twoja żona.. - mówisz, wskazując na drzwi w których przed chwilą zniknęła jego siostra.
- A więc to wszystko.. - mierzy cię wzrokiem. - Aa.. oo.. - wciąga powietrze, bo uświadamia sobie dlaczego się tak ubrałaś.
- Przepraszam.
- Nie no ja się nie gniewam.. - śmieję się. - Tak szczerze to ta twoja zemsta bardzo mi się podobała. Przecież mówiłem ci, że nie mam nikogo..
- Wiesz ilu mężczyzn tak mówi, a potem okazuje się, że mają żony i gromadki dzieci. Wychodzimy? - pytasz, chcąc jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. - Musimy jechać do mnie bo muszę się przebrać.
- Jak sobie życzysz.. - odpowiada ciągle się śmiejąc.
Wychodzicie ze szpitala i wsiadacie do jego auta. Wyskakujesz szybko pod domem i przebierasz się w coś bardziej... odpowiedniego. Jedziecie do jednej z bełchatowskich restauracji, gdzie zamawiacie obfitą kolację. Po tym wszystkim jesteś cholernie głodna. Rozmawiacie o pracy, boksie i rodzinie.. O jego rodzinie bo twoi rodzice zginęli w wypadku, tak przynajmniej mu mówisz. Idziecie na spacer po parku i nadal rozmawiacie tym razem o planach na przyszłość. Dowiadujesz się, że marzy o żonie i gromadce dzieci w małym domku poza miastem. Chce wieść spokojne, ułożone życie. Wtedy stwierdzasz, że możecie zostać jedynie przyjaciółmi. Jego wizja na przyszłość znacząco różniła się od twojej. Ty miałaś w głowie jedynie boks i wyjazd do Las Vegas. A spokojnego i statecznego życia bałaś się najbardziej. Ono nie było dla ciebie. Ty potrzebowałaś wyzwań i adrenaliny, której w małżeństwie z idealnym panem doktorem na pewno byś nie doświadczyła. Uświadamiacie to sobie oboje i wasza rozmowa staje się bardziej luźniejsza, jak między przyjaciółmi. Odwozi cię do mieszkania, a gdy pytasz z grzeczności czy wejdzie na górę odpowiada, że jest już późno, a jutro idzie do pracy. Nie ma pomiędzy wami nawet cienia tej namiętności, która była jeszcze kilka godzin temu w jego gabinecie.
Wchodzisz po schodach i zaskoczona widzisz przed drzwiami swojego mieszkania mamę Wojtka. Widocznie chciała odchodzić ale gdy cie zobaczyła zatrzymała się i uśmiechnęła.
- Dobry wieczór. - mówisz, nie ukrywając tego, że jej się tutaj nie spodziewałaś.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że cię tak nachodzę ale wyjeżdżam jutro rano, a przedtem chciałam z tobą jeszcze porozmawiać. Znajdziesz dla mnie chwilę?
- Pewnie. - odpowiadasz z uśmiechem i otwierasz wam drzwi. - Proszę wejść. Napije się pani czegoś?
- Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę.
Wchodzicie do salonu, a ona siada na kanapie. Zdejmujesz buty i opadasz obok niej.
- Zakładam, że chodzi o Wojtka. - mówisz z uśmiechem.
- Tak.. Widzisz.. Wojtek to naprawdę wrażliwy chłopak. Widzę, że jest w tobie zakochany i.. nie chce, żeby cierpiał.
- Ja też nie.. - odpowiadasz przerażona. Zakochany w tobie?
- Wiem. Widać, że jesteście ze sobą szczęśliwi i naprawdę mnie to cieszy. Ale jeśli mogę cię o to prosić.. Nie skrzywdź go.
- Nie mam takiego zamiaru. - kręcisz głową.
- Pewnie by mnie zabił gdyby wiedział, że do ciebie przyszłam i proszę cię o coś takiego, ale nie ma mnie tutaj razem z nim i chce mieć pewność, że nie będzie cierpiał.
- Rozumiem panią doskonale i obiecuję, że zrobię wszystko, żeby go nie skrzywdzić. - odpowiadasz z pełną powagą. Zabijesz go, jeśli się w tobie zakochał.
- Dziękuję. - uśmiecha się do ciebie. - Bardzo się cieszę, że Wojtek ma taką dziewczynę jak ty.- łapię cię za rękę, a ty masz ochotę jechać do niego i własnoręcznie go udusić.- Będę się już zbierać. Powiedziałam mu, że idę na spacer, a nie chce, żeby się martwił. - wstaje i jeszcze raz patrzy na ciebie z uśmiechem.
- Dobranoc. - mówisz, odprowadzając ją do drzwi. Wychodzi, zostawiając cię samą. Wyciągasz telefon z torebki i wybierasz numer Wojtka. Odbiera po kilku sygnałach.
- Czyżby moja dziewczyna się za mną stęskniła? - słyszysz i podnosi ci się ciśnienie.
- Jutro jak twoja mama pojedzie, widzę cię u mnie. - mówisz stanowczym głosem.
- Ooo.. Widzę, że naprawdę się stęskniłaś.. - śmieje się.
- Przestań idioto. - syczysz przez zaciśnięte zęby. - Do juta. - mówisz i się rozłączasz. Tego właśnie się obawiałaś. Kilka razy ze sobą spaliście, a ten się już w tobie zakochał. Tylko tego ci teraz brakowało. Jego złamanego serca i zawiedzionej Marii. Po co się w to wszystko mieszałaś? Widocznie komplikowanie sobie życia masz we krwi. Idziesz do łazienki i napuszczasz wody do wanny. Rozumiałaś Marię. Ona po prostu martwiła się o syna. Może ty też kiedyś będziesz miała syna i przeprowadzisz taką samą rozmowę z jego dziewczyną. Zawsze zastanawiałaś się jaką będziesz matką. Nie miałaś się na kim wzorować i cholernie bałaś się tego, że nie dasz sobie rady. Może nigdy nie będziesz miała dzieci? Może nigdy nie znajdziesz tego jedynego, który zaakceptuje cię taką jaka jesteś? Bokserkę z trudnym charakterem, bez rodziców, wychowaną w domu dziecka. Bez wykształcenia i stabilnej przyszłości. Nie jesteś idealną kandydatką na żonę. Kolejny minus tego, że wychowałaś się bez rodziców. Rodzice.. Nie powinnaś ich nawet tak nazywać. Kobieta, która cię urodziła była dla ciebie tak naprawdę obcą osobą. Nawet gdybyś się z nią spotkała to nie mogłabyś powiedzieć do niej "mamo". Zastanawiałaś się czy by cie rozpoznała. Musicie być do siebie podobne, choć trochę. Może też ma brązowe włosy lub oczy? Mogłaś się tego dowiedzieć. W szufladzie leży jej adres. Mieszka 50 km od Bełchatowa. Dojechałabyś do niej w niecałą godzinę. Nie musiałaś do niej podchodzić. Mogłaś po prostu na nią popatrzeć. Zobaczyć jak wygląda, jak żyje. Co ci szkodzi? I tak masz dużo czasu i możesz sobie pozwolić na taką wycieczkę. Wychodzisz z łazienki i idziesz do sypialni. Wyciągasz karteczkę i kładziesz ją na szafce nocnej. Zdecydowałaś. Jutro zobaczysz swoją matkę.
Po ciężkiej i nieprzespanej nocy w końcu słyszysz dźwięk budzika. Po raz pierwszy chyba wstajesz z taką łatwością. Przez całą noc zastanawiałaś się, czy twoja wizyta w Łodzi to dobry pomysł. Zmieniałaś zdanie co 5 minut ale ostatecznie postanowiłaś pojechać. Idziesz do kuchni i robisz sobie śniadanie. Jednak po kilku machnięciach łyżką z mlekiem i płatkami, wiesz, że jesteś za bardzo zestresowana, żeby móc cokolwiek przełknąć. Idziesz do szafy z ubraniami i zastanawiasz się co powinnaś na siebie włożyć. Nie miałaś zamiaru się jej pokazywać, ale w głębi duszy chciałaś ładnie wyglądać. Po chwili decydujesz się na coś praktycznego, a zarazem ładnego i wchodzisz do łazienki. Robisz lekki makijaż i prostujesz włosy. Wychodzisz z mieszkania i po chwili jesteś już w swoim samochodzie. Wyciągasz kartkę z kieszeni i wprowadzasz adres do nawigacji. Czekasz, aż wyszuka i jedziesz zgodnie ze wskazówkami. Po niecałej godzinie jesteś na miejscu. Jest dopiero 7. Stoisz pod ładnym domem z ogrodem pełnym kwiatów. Obok domu widzisz huśtawkę i domek ze zjeżdżalnią. Wyobrażasz sobie siebie jako dziecko, bawiącą się w tak pięknym ogrodzie i coś ściska cię w gardle. Po 20 minutach drzwi się otwierają, a ty przez chwilę wstrzymujesz oddech. Nagle pojawia się mała dziewczynka. Na oko kilkunastoletnia z dwoma ciemnymi warkoczykami. Ubrana w białe rajstopki i różową spódniczkę z małym plecakiem otwiera drzwi samochodu i z trudem wskakuje na siedzenie. Zaraz za nią wychodzi kobieta. Wysoka brunetka, ubrana w czarną spódnicę, białą bluzkę i czarne szpilki. Zakłada okulary przeciwsłoneczne i wsiada do auta. Gdy wyjeżdżają na ulice odruchowo się chowasz. Dopiero po chwili uświadamiasz sobie, że i tak by cię nie poznała. Odpalasz samochód i jedziesz za nimi. Tak jak się spodziewałaś stajecie pod przedszkolem. Widzisz jak dziewczynka trzyma kobietę za rękę i razem z nią wchodzi do budynku. To musi być jej córka. Ponownie czujesz, że coś ściska cię w gardle. Po 5 minutach kobieta wychodzi i rusza dalej. Dojeżdżacie pod budynek na którym widnieje napis "Kancelaria adwokacka. Izabela Bielecka". Zastanawiasz się czy na nią czekać. Nie wiesz ile czasu spędza w pracy ale ostatecznie postanawiasz zostać. Może będzie miała jakieś spotkanie i wyjdzie. Obok kancelarii zauważasz restaurację. Wychodzisz z samochodu i zamawiasz sobie drożdżówkę z kawą. Czujesz się jak detektyw, gdy siedzisz w aucie z jedzeniem na wynos. Ma córkę, więc teorię o niechęci do dzieci możesz odrzucić. Nie wygląda na starą, więc może chodziło o wiek? Może była zbyt młoda, żeby cię wychować? Ale dlaczego cię nie szukała? Dlaczego nigdy nie próbowała się z tobą skontaktować? Przecież miała piękny dom, dobrą pracę. Co stało na przeszkodzie?
Spędzasz kolejne 4 godziny katując się pytaniami o to dlaczego, po co i za co. Nawet nie czujesz, że ten czas tak szybko ci upłynął. Widzisz jak brunetka wychodzi z kancelarii i wsiada do samochodu. Jedziesz za nią pod supermarket i postanawiasz wyprostować nogi wchodzisz za nią do sklepu i stajesz się jej ogonem. W kolejne stoicie obok siebie. Nie patrzy na ciebie. Nie zdaje sobie sprawy, że dzieli ją zaledwie kilka centymetrów od swojej porzuconej córki. A gdybyś się teraz przedstawiła? Pewnie imienia by nie skojarzyła bo to nie ona ci je nadała. A gdybyś powiedziała "Hej mamo, to ja. Dziecko, które dwadzieścia jeden lat temu porzuciłaś". Jednak nie robisz tego i ponownie wsiadasz do samochodu. Jedzie odebrać córeczkę z przedszkola i wracają do domu. Po godzinie pod posesję podjeżdża kolejny samochód z którego wysiada mężczyzna koło czterdziestki, ubrany w garnitur. Wchodzi do domu i zamyka drzwi. Zastanawiasz się co robić bo miałaś już zarys sytuacji. Twoja matka miała szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Była adwokatem i miała przepiękny dom na obrzeżach miasta. Ostatnią osobą, której potrzeba w jej poukładanym życiu jesteś ty.
Wracasz do Bełchatowa, a to co zobaczyłaś w Łodzi nadal nie daje ci spokoju. Wydaje ci się, ze lepiej zniosłabyś to, że twoja matka jest alkoholiczką, siedzi w więzieniu, czy jest totalnym marginesem społecznym. Wtedy potrafiłabyś sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego cię porzuciła.
Cholera.
Słyszysz nieprzyjemny dźwięk otartych samochodów. Wycofujesz szybko i parkujesz poprawnie. No pięknie, po prostu pięknie. Wychodzisz i widzisz wielką rysę na aucie twoim i Andrzeja. Jest tyle samochodów na parkingu, a ty musiałaś zarysować właśnie jego. Bierzesz się pod boki i głośno wzdychasz, zastanawiając się co teraz powinnaś zrobić. Nagle słyszysz kroki. Odwracasz się i widzisz twoich sąsiadów, którzy widocznie wybierali się na piątkową imprezę.
- Podziwiasz mój samochód? - pyta Andrzej, idąc w twoim kierunku. - Niestety, to nie jest auto dla kobiet, szczególnie takich, które nie potrafią parkować.
- Tak właściwie to go nie podziwiałam.. - odpowiadasz ze zmarszczonymi brwiami. - Trochę ci go.. zarysowałam..
- Słucham?! - przerażony, podbiega do niego obchodząc go dookoła. Gdy widzi to "trochę" otwiera szeroko usta, nie wiedząc co powiedzieć. Przenosisz wzrok na Karola, który płacze ze śmiechu.
- Przepraszam.. - mówisz, powstrzymując się od śmiechu, który wywołuje u ciebie Karol. Andrzej patrzy zdenerwowany to na ciebie, to na Karola.
- Mogę wiedzieć z czego się śmiejecie? Już drugi raz wjeżdżasz w moje auto..
- To ty.. - chcesz mu przerwać, ale widząc jego spojrzenie od razu milkniesz.
- Za pierwszym razem ci odpuściłem ale teraz nie będzie tak przyjemnie. Zwrócisz mi za malowanie. - cedzi przez zaciśnięte zęby. - Może powinienem przykleić twoje zdjęcie na tym parkingu, żeby inni na ciebie uważali?
- Po pierwsze poprzednim razem to ty we mnie wjechałeś nie ja w ciebie. Po drugie zapłacę ci za to malowanie, nie wiem o co się unosisz. A po trzecie może to ja powinnam powiesić twoje zdjęcie na klatce schodowej i ostrzec innych przed największym burakiem w łódzkim! - unosisz głos, jak zawsze, gdy ktoś cię atakuje.
- Może nie byłbym takim burakiem, gdybyś nie rozwalała mi samochodu przynajmniej raz w miesiącu!
- Przecież ci go nie rozwaliłam tylko lekko.. drasnęłam!
- Dobra, cicho. - przerywa ci Karol, który skończył wycierać łzy. - Spokojnie dzieci. Andrzej zamalujemy to jednym ruchem pędzla, więc nie dramatyzuj. Poza tym Nikola cię przeprosiła. A ty - zwraca się do ciebie. - Nie przejmuj się. Posprzeczał się z Marta i teraz nienawidzi wszystkich kobiet. Jedziemy po prowiant bo szykuję się imprezka, na którą cię zapraszam.
- Naprawdę nie mam dzisiaj siły ani ochoty..
- I dobrze. - słyszysz cichy pomruk Andrzeja i uśmiechasz się pod nosem.
- Chociaż w sumie.. Skoro mnie zapraszasz.. - wzruszasz ramionami.
- No to widzimy się za godzinę. - rzuca Karol i wsiada do auta, a Andrzej ze skwaszoną miną siada obok niego.
Wchodzisz do mieszkania i rzucasz wszystkie rzeczy w kąt. Nie masz najmniejszej ochoty iść na tą imprezę i robisz to jedynie na złość Andrzejowi. Biorąc kąpiel starasz się myśleć wyłącznie o tym jak zrobić mu na złość. Poza tym twoja matka to skończony temat. Wyciągasz z lodówki zimne piwo i długo stoisz przed szafą, aż w końcu decydujesz się na czarne legginsy i luźną kobaltową tunikę. Masz jeszcze trochę czasu więc otwierasz kolejne piwo i włączasz laptopa. Sprawdzasz wiadomości, ale poza informacjami o politykach nie znajdujesz nic godnego uwagi. Poddajesz się i wychodzisz z mieszkania. Drzwi otwiera Karol, który promienieje na twój widok. Za co ten człowiek, aż tak cię lubi? Siadasz obok Zatorskiego, który wciska ci kolejne piwo do rąk. Po dwudziestu minutach przychodzi Wojtek i ciągnie cię na balkon.
- Przyjechałem do ciebie jak tylko odwiozłem mamę na lotnisko. Dobijałem się do twoich drzwi, a ciebie nie było.. Znowu. - mówi z wyrzutem.
- Oj.. - krzywisz się. Kompletnie o nim zapomniałaś, znowu. - Musiałam załatwić coś ważnego..
- I nie mogłaś mi przynajmniej tego napisać?
- Zapomniałam.. - odpowiadasz cicho. - A tak w ogóle to musimy pogadać. - wracasz do swojego normalnego tonu. - Była u mnie twoja mama. Mówiła, że jesteś we mnie po uszy zakochany.
- Serio? - pyta z wielkim uśmiechem na twarzy. - Widocznie mój talent aktorski dorównuje temu siatkarskiemu..
- Mam nadzieję, że to nie prawda.. - patrzysz na niego badawczo, a on wybucha śmiechem.
- Nikuś.. Jesteś cudowna, ale kompletnie nie w moim typie.. - kręci głową, cały czas się śmiejąc.
- A co ze mną jest nie tak? - marszczysz brwi. - I nie mów na mnie Nikuś.. Brzmi jak imię psa.
- Wszystko z tobą ok.. Uwierz. - unosi znacząco brwi, żebyś zorientowała się o co chodzi. - Po prostu jesteś trochę zbyt.. Emocjonalnie ograniczona.
- Emocjonalnie ograniczona? - powtarzasz. - Uważasz mnie za emocjonalnego niedorozwoja?
- Chodzi mi po prostu o to, że.. Nigdy nie widziałem, żebyś płakała lub się głośno śmiała.. Jesteś..
- Dobra, dobra. - przerywasz mu. - Chyba rozumiem o co ci chodzi.
- Jesteś na mnie zła? - pyta niepewnie.
- Nie ale chyba potrzebuję więcej piwa.. - wzdychasz głośno i wchodzisz z powrotem do salonu. Zdecydowanie za dużo wiadomości jak na jeden dzień.
~~~~~~
Tym razem rozdział w terminie :) Adam i mama Nikoli już w zakładce "Bohaterowie"! Kolejny rozdział we wtorek (może wcześniej). Bardzo proszę o komentarze :)
Miłego tygodnia :)
środa, 15 stycznia 2014
Rozdział VIII
Co się z tobą dzieje? Czemu przejmujesz się Wojtkiem i jego mamą? Przecież to nie twoja sprawa.. Możesz zostać w domu na kanapie i darować sobie tą całą szopkę. Jednak grzebiesz w szafie szukając czegoś odpowiedniego na spotkanie z twoją przyszłą.. teściową. Lubisz Wojtka i nie chcesz go zawieść. Wydaje ci się, czy naprawdę stajesz się bardziej otwarta na ludzi? Chcesz wyglądać elegancko i z klasą. Przecież możesz potraktować to jako zabawę. I tak nie masz ciekawszych planów. Znajdujesz coś odpowiedniego i idziesz do łazienki zrobić make-up. Po godzinie wychodzisz z mieszkania zadowolona i gotowa podbić serce jego matki. Wyciągasz telefon i wprowadzasz do nawigacji adres, który wysłał ci rano Wojtek. Po dwudziestu minutach jesteś na miejscu. To lubiłaś w Bełchatowie najbardziej.. Wszędzie masz blisko. Wychodzisz z samochodu i obciągasz spódnicę, która podwinęła ci się lekko do góry. Tak bardzo nienawidzisz się ubierać w ten sposób. Przechodzisz przez duże podwórko i stajesz twarzą w twarz z Wojtkiem, który widocznie czekał na ciebie w oknie. Mierzy cie wzrokiem i uśmiecha się pod nosem.
- No co? - pytasz zdezorientowana. - Coś nie tak?
- Nie, nie.. Wręcz przeciwnie.. Wyglądasz.. Zajebiście.. - mówi, wpuszczając cię do środka.
- I tak cię to dziwi? - śmiejesz się lekko. - Dzień dobry. - zwracasz się do kobiety, która pojawia się na przedpokoju. Na oko czterdziestoletnia , wysoka brunetka idzie w twoim kierunku z uśmiechem na twarzy.
- Cieszę się, że przyszłaś. Maria.. - wyciąga dłoń, a ty ją ściskasz.
- Nikola, miło mi. - uśmiechasz się uroczo.
- Mnie również. Zapraszam, obiad jest już gotowy. - mówi i idzie pierwsza w stronę kuchni, a ty z Wojtkiem kierujecie się w stronę salonu. Siadacie przy zastawionym stole obok siebie.
- Spodobałaś się jej. - szepcze ci do ucha.
- Wiesz co.. Wstydziłbyś się tak matkę oszukiwać. - kręcisz głową, głośno wzdychając.
- Mówiłem jej, że nie jesteś moją dziewczyną, ale nie chciała wierzyć... - wzrusza ramionami. Już chcesz odpowiadać, ale Maria wchodzi do salonu trzymając w ręku wazę.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakowało. - mówi, nalewając ci na talerz zupę.
- Dziękuję.
- Jesteś z Bełchatowa? - pyta, a ty wiesz, że właśnie zaczęła uprzejme przesłuchiwanie, żeby sprawdzić, czy nadajesz się na jej synową.
- Nie.. Przyjechałam tutaj niedawno z Warszawy. - odpowiadasz spokojnie.
- Na studia, czy do pracy?
- Ani na to ani na to.. - uśmiechasz się. - Po prostu potrzebowałam zmian i akurat trafiłam do Bełchatowa.
- A co robisz na co dzień?
- Mamo.. Możesz przestać.. - słyszysz jęk Wojtka.
- Dobrze, dobrze.. Już o nic nie będę pytać. - unosi ręce do góry i wstaje, żeby zebrać brudne talerze.
- Może pani pomóc? - pytasz i zamierzasz wstawać, ale ona kręci przecząco głowa.
- Nie trzeba, naprawdę. Poradzę sobie. - odpowiada z uśmiechem i wychodzi z salonu.
- Przepraszam, że cię tak wypytuje.. - wzdycha, upijając łyk soku.
- Ja się nie gniewam.. A ty powinieneś być milszy.. To normalne, że chce się dowiedzieć czym zajmuje się dziewczyna jej syna.. - mówisz, patrząc na niego z wyrzutem. Po chwili jednak zdajesz sobie sprawę z tego, że musiałabyś powiedzie o pracy w restauracji. Nie skończyłaś studiów, nie studiowałaś. Pracowałaś jako kelnerka bez wykształcenia. Niezbyt imponujące jak dla kobiety, która chce jak najlepiej dla swojego syna. Wraca niosąc talerze z drugim daniem.
- Wygląda przepysznie.. - oceniasz, patrząc na potrawę przed sobą.
- Mam nadzieję, że tak samo będzie ci smakować. - odpowiada i wszyscy zaczynacie w milczeniu jeść. Jego mama widocznie nie wytrzymuje i zadaje ci kolejne pytanie.
- Rodzice nie mieli nic przeciwko temu, że się przeprowadzasz? Mi było strasznie trudno przywyknąć do tego, że Wojtek będzie mieszkał w innym mieście..
- Moi rodzice nie żyją. - odpowiadasz. Mogłabyś w sumie kłamać, ale skoro Andrzejowi tak powiedziałaś to nie chciałaś tworzyć kilku wersji.
- Przepraszam, nie..
- Nie szkodzi. Zmarli bardzo dawno temu.. Tak właściwie to ich nie pamiętam, więc nie musi pani przepraszać. - wzruszasz ramionami. - Dziękuję. - mówisz, odkładając sztućce na talerz.
- Został jeszcze deser.. - uśmiecha się i zbiera talerze. Po chwili wraca z trzema pucharkami lodów z bitą śmietaną. Łapiesz się za brzuch, mając nadzieję, że tym samym zrobisz sobie na nie miejsce.
- Jak się pani podoba Bełchatów? - pytasz, chcąc zacząć bardziej neutralny temat.
- Bardzo ładne miasto, ale jestem przyzwyczajona do mojego Poznania. - odpowiada. - Chciałam się wybrać na zakupy po obiedzie. Może masz ochotę się przyłączyć?
- Z chęcią.
- Naprawdę żałuję, że nie mogę iść z wami, ale mamy dzisiaj dodatkowy trening i muszę na nim być koniecznie. - słyszysz Wojtka, który usprawiedliwia się z pełną buzią. - Tak właściwie to już powinienem się zbierać. - patrzy na zegarek i szybko wstaje. Całuje w policzek mamę,a potem mnie i wybiega szybko z domu.
- Faceci. - jego mama kręci głową z uśmiechem. - Poczekasz chwilę? Przebiorę się i możemy jechać.
Wychodzisz z mieszkania i wsiadasz do samochodu. Musicie wstąpić też do ciebie bo nie uśmiechało ci się jechać na zakupy tak ubraną. Jego mama sprawia wrażenie bardzo miłej osoby, chociaż zaskoczyła cię wspólnymi zakupami. Przychodzi po niecałych dziesięciu minutach i jedziecie do twojego mieszkania. Przebierasz się w wygodniejsze ciuchy i w końcu jedziecie do galerii. Zaczynacie od Reserved, a następnie wchodzicie do większości sklepów w Olimpii. Czułaś się jak na zakupach z matką. Nigdy na nich nie byłaś, ale wiedziałaś, że tak by wyglądały. Doradzała ci, chwaląc twoją nienaganną figurę i wyszukiwała najładniejsze ubrania. Najdłużej zastanawiałyście się, a raczej ty miałaś wątpliwości co do czarnej obcisłej sukienki, która była dość uboga w materiał. Natomiast pani Maria twierdziła, że wyglądasz w niej seksownie i na pewno Wojtkowi się spodobasz. Zgodziłaś się dopiero wtedy, gdy stwierdziła, że w takim razie to ona mi ją kupi. Jedno wiedziałam na pewno.. Ona do staroświeckich nie należała. Zmęczone siadacie w jednej z kawiarni i zamawiacie ciastko i kawę. Po takim dniu zdecydowanie się wam należy..
Wchodzisz do mieszkania i rzucasz torby z zakupami na fotel. Rozbierasz się w drodze do łazienki i napuszczasz wody do wanny, w której się zanurzasz. Twoje obolałe nogi są teraz w raju. Polubiłaś mamę Wojtka i zakupy z matką też mogłabyś polubić. Nigdy na takich nie byłaś ale wyobrażałaś sobie, że tak by właśnie wyglądały. Tak wiele straciłaś wychowując się w domu dziecka. Nigdy nikt cie nie przytulił tak jak tylko matka potrafi. Nie liczyłaś twojej wychowawczyni, która przytulała kilkadziesiąt innych dzieci bo to należało do jej obowiązków. Potem szła do domu i przytulała swoje dzieci w ten specyficzny sposób. Nigdy nie miałaś się komu wyżalić. Przyjaciółek nie miałaś, a wychowawczyni nie obchodziły twoje rozczarowania miłosne. Rozczarowania miłosne? Było jedno, zanim przestałaś wierzyć w to co nazywają miłością. Nie wspominałaś tego dobrze. Poznałaś go w szkole. Byliście ze sobą rok, a on był w tobie szaleńczo zakochany. Gdy w końcu zdobył twoje zaufanie powiedziałaś mu, że mieszkasz w domu dziecka. Od tego czasu zaczęło się psuć. Na początku nie wiedziałaś czemu ale z biegiem czasu zrozumiałaś, że nie chciał dziewczyny, która nie miała domu i szczęśliwej rodziny. Był pierwszą osobą, którą darzyłaś uczuciem i pierwszą, która, aż tak cię zraniła. Pogodziłaś się z tym, choć zajęło ci to zbyt wiele czasu. Od tamtego czasu nie angażujesz się i nie ufasz mężczyznom.
Wychodzisz z łazienki i z ręcznikiem na głowie idziesz do sypialni. Siadasz na łóżku i wyciągasz kawałek papieru z adresem swojej matki. Ciekawi cię to jaka jest, jak wygląda. Co robi i czy ma rodzinę. Jednak najbardziej ciekawi cię to dlaczego postanowiła cię oddać. Była młoda? Została zgwałcona? Czy po prostu miała za dużo dzieci i nie chciała zaprzątać sobie głowy kolejnym? Bywały dni, że kładłaś się spać i męczyłaś się tymi pytaniami, wiedząc, że to nie ma najmniejszego sensu. Nie obchodził cię powód. Oddała cię, więc widocznie cię nie chciała. Koniec tematu, wzdychasz, chowając kartkę z powrotem do szuflady.
Wstajesz rano i przypominasz sobie o spotkaniu z trenerem. Biegniesz szybko do łazienki i doprowadzasz się do porządku. Włosy związujesz w niedbały kucyk jednocześnie nakładając jeansy i sweter. Zamykasz drzwi i zbiegasz po schodach, wpadając przy tym na Andrzeja.
- Przepraszam. - krzyczysz i nawet nie zerkając na niego, wypadasz z klatki schodowej na parking. Odpalasz samochód i wyjeżdżasz na ruchliwą ulice. Przekraczasz dozwoloną prędkość i to nawet bardzo, ale dzięki temu spóźniasz się tylko 5 minut. Trener siedzi przy stoliku i pije kawę.
- Cześć. - uśmiecha się na twój widok, a ty zasapana opadasz na krzesełko na przeciwko niego. - Mam dla ciebie dobrą wiadomość i już nie mogę się doczekać, aż zobaczę twoją reakcje.
- No słucham.. - mówisz, głęboko oddychając i przywołujesz kelnera u którego zamawiasz wodę.
- Załatwiłem ci walkę. - prawie krzyczy z podekscytowania, ale jego entuzjazm wyparowuje gdy widzisz moją minę. - Nie cieszysz się?
- Nie mogę teraz walczyć. Mam przynajmniej miesiąc odpoczywać.. - przypominasz mu, bo z tego co widzisz to zapomniał o tym.
- Walka jest dopiero za trzy miesiące, chociaż wiadomo, że treningi musimy zacząć jak najwcześniej bo.. Jeśli wygrasz będziesz walczyć o Mistrzostwo.. - uśmiecha się dumnie. Najlepsze jak zwykle zostawił na koniec. Czeka, aż to do ciebie dotrze. Patrzysz na niego z niedowierzaniem i nawet nie mrugasz.
- A jeśli wygram Mistrzostwo.. - zaczynasz cicho i powoli.
- To jedziemy podbić Vegas.. - kończy za ciebie bo tobie nie chce to przejść przez gardło. - Piszesz się na to?
- A jak myślisz? - pytasz z z coraz większym uśmiechem na twarzy bo w końcu do ciebie dociera, że to o czym zawsze marzyłaś jest na wyciągnięcie ręki..
Wracasz do domu w euforii. Jesteś już tak blisko! Teraz miałaś ochotę jedynie na to, żeby zamknąć się na sali i ćwiczyć do upadłego. Wiedziałaś jednak, że musisz być zdrowa i wystarczająco silna bo dwie walki, które masz przed sobą nie będą należały do najłatwiejszych. Zamyślona, wychodzisz z samochodu i idziesz w stronę wejścia, grzebiąc w torebce i szukając kluczy. Nagle odbijasz się od czegoś, a raczej od kogoś. Podnosisz wzrok i widzisz Andrzeja, który zaskoczony odwraca się i patrzy na ciebie z góry.
- Znowu ty? - uśmiecha się pod nosem. - Już drugi raz na mnie wpadasz dzisiaj.
- Przepraszam, szukałam kluczy. - odpowiadasz i marszczysz nos. - Wracasz z treningu?
- Tak, a co? - pyta, gdy wchodzicie po schodach.
- Nic, nic.. Po prostu czuć.. - wzruszasz ramionami.
- Wybacz, nie miałem czasu się wykąpać. - śmieje się. - Gdzie ci się tak śpieszyło?
- Na spotkanie ze znajomym, a ty czemu nie wziąłeś prysznica?
- Marta ma dzisiaj urodziny i szykuję jej niespodziankę. - odpowiada, gdy jesteście przed jego mieszkaniem. - Zauważyłaś, że stosunki między nami się polepszyły?
- Przestałeś być chamski.. To zapewne dlatego. - rzucasz przez ramie i idziesz dalej.
- Ja? Wydaję mi się, że to ty byłaś..
- Nie zaczynajmy. - przerywasz mu. - Powodzenia z niespodzianką.
W mieszkaniu stwierdzasz, że nie masz co robić, więc wyciągasz telefon i piszesz do Wojtka, czy ma dzisiaj czas. Odpisuje po chwili, że jest cały twój i umawiacie się przed kinem za dwie godziny. Bierzesz nadal nie rozpakowane torby z wczorajszymi zakupami i przeglądasz nowe ubrania. Wybierasz coś odpowiedniego na dzisiejsze spotkanie, a resztę chowasz do szafy. Idziesz do łazienki, chcąc się przygotować, ale słyszysz dźwięk telefonu. Nie sprawdzając kto dzwoni, odbierasz.
- Słucham.
- Cześć. - słyszysz głos Adama i stajesz zdezorientowana. Kompletnie o nim zapomniałaś. - Pamiętasz mnie jeszcze?
- Jak mogłabym zapomnieć.. - odpowiadasz i uśmiechasz się pod nosem.
- Masz dzisiaj czas? Może powtórzymy nasz wypad do kina? Ja kończę o 18..
- Świetnie. Spotkamy się w szpitalu. Nie chcę cię fatygować. Poza tym mam coś do załatwienia w pobliżu
- Dobrze. Będę czekał. - mówi i rozłącza się. Ten to ma tupet. Kolejny idiota, który potrzebuje przygodnego seksu. Jak można coś takiego robić mając rodzinę? Miałaś obrzydzenie do ludzi tego typu i byłaś zła na siebie, że nie zauważyłaś tego wcześniej. Ale nie chciałaś mu tak łatwo odpuścić i spławić go przez telefon. Twoja ambicja sięgała trochę wyżej i już wyobrażałaś sobie jego minę, gdy twój plan się powiedzie.
Odwołujesz spotkanie z Wojtkiem i przed 18 stoisz przed lustrem i patrzysz z dumą na swoje odbicie. Musisz koniecznie podziękować pani Marii za to, że namówiła cię na tą sukienkę. Co prawda myślała, że kupujesz ją dla jej syna, ale zapewne by mnie poparła w tym co robię. Wychodzisz z mieszkania i schodząc ze schodów znów spotykasz Andrzeja tym razem w towarzystwie Marty.
- Cześć. - witasz się z nimi, nie zatrzymując się.
- Masz piękną sukienkę. - słyszysz i odwracasz się. - Gdzie kupiłaś?
- W Pull&Bear. - odpowiadasz, zerkając na Andrzeja, który mierzy cię wzrokiem. Cudownie. Jeśli nawet jemu zrobiło się gorąco to Adam padnie na twój widok. - Muszę iść. Trochę się śpieszę.. - mówisz. - A i wszystkiego najlepszego. - dodajesz i ruszasz w stronę wyjścia.
Po 20 minutach jesteś już pod szpitalem. Wchodzisz na pierwsze piętro i stajesz przed gabinetem Adama. Bierzesz głęboki oddech i pukasz cicho.
- Proszę! - słyszysz zza drzwi i powoli je otwierasz. Siedzi za biurkiem i przegląda papiery. Gdy zamykasz za sobą podnosi wzrok i patrzy na ciebie. Przez chwilę masz wrażenie, że się zapowietrzył, ale szybko się otrząsa. - Wyglądasz.. Wow.. - kręci głową, a ty wiesz, że zrobiło mu się bardzo gorąco. Idziesz w jego kierunku i siadasz na jego biurku, obok niego. Patrzy na twoje nogi i rozpina górne guziki koszuli.
- Wiesz.. - zaczynasz cicho. - Myślałam o naszym poprzednim spotkaniu i.. - urywasz, pozostawiając go w napięciu. Bierzesz do ręki jego krawat i przeplatasz go między palcami. - Nie powinnam była przerywać.. - mrużysz oczy, a on nie może usiedzieć na miejscu. Wstaje, a ty oplatasz go nogami i przyciągasz do siebie. Gwałtownie wplata dłoń w twoje włosy i wpija się w usta. Czujesz jego dłoń na udzie, która sunie coraz wyżej, aż w końcu znajduje się pod sukienką. Chwytasz ją i patrzysz mu prosto w oczy. Widzisz w nich iskierki pożądania, na których tak ci zależało.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - unosisz brwi, dając mu ostatnią szansę na przyznanie się.
- Jesteś cholernie seksowna.. - mruczy i zaczyna całować twoją szyję.
- Tak bardzo jak twoja żona? - pytasz, a on unosi głowę i patrzy na ciebie zdezorientowany. W tym samym momencie drzwi się otwierają, a do gabinetu wchodzi jego żona i synek. Widząc nas blondynka zasłania dziecku oczy.
- Przepraszam.. - powstrzymuje się od śmiechu. - Nie wiedziałam, że masz gościa... - mówi zatykając sobie usta. Zaraz, zaraz co jest? Nie powinno być awantury, płaczu i wyzwisk? Dlaczego to ona go przepraszała skoro została nas w tak dwuznacznej sytuacji?
- Nie szkodzi.. - Adam szybko odpowiada i oddala się ode ciebie. - Nikola poznaj moją siostrę Lilkę. A ten młody człowiek to jej syn, Kacper..
~~~~
Wiem, że miał być we wtorek ale tak dużo się dzieje, że naprawdę nie miałam głowy się do tego zabrać. Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to dłuższym rozdziałem. Kolejny w następny wtorek (albo wcześniej). Bardzo mile widziane komentarze :)
- No co? - pytasz zdezorientowana. - Coś nie tak?
- Nie, nie.. Wręcz przeciwnie.. Wyglądasz.. Zajebiście.. - mówi, wpuszczając cię do środka.
- I tak cię to dziwi? - śmiejesz się lekko. - Dzień dobry. - zwracasz się do kobiety, która pojawia się na przedpokoju. Na oko czterdziestoletnia , wysoka brunetka idzie w twoim kierunku z uśmiechem na twarzy.
- Cieszę się, że przyszłaś. Maria.. - wyciąga dłoń, a ty ją ściskasz.
- Nikola, miło mi. - uśmiechasz się uroczo.
- Mnie również. Zapraszam, obiad jest już gotowy. - mówi i idzie pierwsza w stronę kuchni, a ty z Wojtkiem kierujecie się w stronę salonu. Siadacie przy zastawionym stole obok siebie.
- Spodobałaś się jej. - szepcze ci do ucha.
- Wiesz co.. Wstydziłbyś się tak matkę oszukiwać. - kręcisz głową, głośno wzdychając.
- Mówiłem jej, że nie jesteś moją dziewczyną, ale nie chciała wierzyć... - wzrusza ramionami. Już chcesz odpowiadać, ale Maria wchodzi do salonu trzymając w ręku wazę.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakowało. - mówi, nalewając ci na talerz zupę.
- Dziękuję.
- Jesteś z Bełchatowa? - pyta, a ty wiesz, że właśnie zaczęła uprzejme przesłuchiwanie, żeby sprawdzić, czy nadajesz się na jej synową.
- Nie.. Przyjechałam tutaj niedawno z Warszawy. - odpowiadasz spokojnie.
- Na studia, czy do pracy?
- Ani na to ani na to.. - uśmiechasz się. - Po prostu potrzebowałam zmian i akurat trafiłam do Bełchatowa.
- A co robisz na co dzień?
- Mamo.. Możesz przestać.. - słyszysz jęk Wojtka.
- Dobrze, dobrze.. Już o nic nie będę pytać. - unosi ręce do góry i wstaje, żeby zebrać brudne talerze.
- Może pani pomóc? - pytasz i zamierzasz wstawać, ale ona kręci przecząco głowa.
- Nie trzeba, naprawdę. Poradzę sobie. - odpowiada z uśmiechem i wychodzi z salonu.
- Przepraszam, że cię tak wypytuje.. - wzdycha, upijając łyk soku.
- Ja się nie gniewam.. A ty powinieneś być milszy.. To normalne, że chce się dowiedzieć czym zajmuje się dziewczyna jej syna.. - mówisz, patrząc na niego z wyrzutem. Po chwili jednak zdajesz sobie sprawę z tego, że musiałabyś powiedzie o pracy w restauracji. Nie skończyłaś studiów, nie studiowałaś. Pracowałaś jako kelnerka bez wykształcenia. Niezbyt imponujące jak dla kobiety, która chce jak najlepiej dla swojego syna. Wraca niosąc talerze z drugim daniem.
- Wygląda przepysznie.. - oceniasz, patrząc na potrawę przed sobą.
- Mam nadzieję, że tak samo będzie ci smakować. - odpowiada i wszyscy zaczynacie w milczeniu jeść. Jego mama widocznie nie wytrzymuje i zadaje ci kolejne pytanie.
- Rodzice nie mieli nic przeciwko temu, że się przeprowadzasz? Mi było strasznie trudno przywyknąć do tego, że Wojtek będzie mieszkał w innym mieście..
- Moi rodzice nie żyją. - odpowiadasz. Mogłabyś w sumie kłamać, ale skoro Andrzejowi tak powiedziałaś to nie chciałaś tworzyć kilku wersji.
- Przepraszam, nie..
- Nie szkodzi. Zmarli bardzo dawno temu.. Tak właściwie to ich nie pamiętam, więc nie musi pani przepraszać. - wzruszasz ramionami. - Dziękuję. - mówisz, odkładając sztućce na talerz.
- Został jeszcze deser.. - uśmiecha się i zbiera talerze. Po chwili wraca z trzema pucharkami lodów z bitą śmietaną. Łapiesz się za brzuch, mając nadzieję, że tym samym zrobisz sobie na nie miejsce.
- Jak się pani podoba Bełchatów? - pytasz, chcąc zacząć bardziej neutralny temat.
- Bardzo ładne miasto, ale jestem przyzwyczajona do mojego Poznania. - odpowiada. - Chciałam się wybrać na zakupy po obiedzie. Może masz ochotę się przyłączyć?
- Z chęcią.
- Naprawdę żałuję, że nie mogę iść z wami, ale mamy dzisiaj dodatkowy trening i muszę na nim być koniecznie. - słyszysz Wojtka, który usprawiedliwia się z pełną buzią. - Tak właściwie to już powinienem się zbierać. - patrzy na zegarek i szybko wstaje. Całuje w policzek mamę,a potem mnie i wybiega szybko z domu.
- Faceci. - jego mama kręci głową z uśmiechem. - Poczekasz chwilę? Przebiorę się i możemy jechać.
Wychodzisz z mieszkania i wsiadasz do samochodu. Musicie wstąpić też do ciebie bo nie uśmiechało ci się jechać na zakupy tak ubraną. Jego mama sprawia wrażenie bardzo miłej osoby, chociaż zaskoczyła cię wspólnymi zakupami. Przychodzi po niecałych dziesięciu minutach i jedziecie do twojego mieszkania. Przebierasz się w wygodniejsze ciuchy i w końcu jedziecie do galerii. Zaczynacie od Reserved, a następnie wchodzicie do większości sklepów w Olimpii. Czułaś się jak na zakupach z matką. Nigdy na nich nie byłaś, ale wiedziałaś, że tak by wyglądały. Doradzała ci, chwaląc twoją nienaganną figurę i wyszukiwała najładniejsze ubrania. Najdłużej zastanawiałyście się, a raczej ty miałaś wątpliwości co do czarnej obcisłej sukienki, która była dość uboga w materiał. Natomiast pani Maria twierdziła, że wyglądasz w niej seksownie i na pewno Wojtkowi się spodobasz. Zgodziłaś się dopiero wtedy, gdy stwierdziła, że w takim razie to ona mi ją kupi. Jedno wiedziałam na pewno.. Ona do staroświeckich nie należała. Zmęczone siadacie w jednej z kawiarni i zamawiacie ciastko i kawę. Po takim dniu zdecydowanie się wam należy..
Wchodzisz do mieszkania i rzucasz torby z zakupami na fotel. Rozbierasz się w drodze do łazienki i napuszczasz wody do wanny, w której się zanurzasz. Twoje obolałe nogi są teraz w raju. Polubiłaś mamę Wojtka i zakupy z matką też mogłabyś polubić. Nigdy na takich nie byłaś ale wyobrażałaś sobie, że tak by właśnie wyglądały. Tak wiele straciłaś wychowując się w domu dziecka. Nigdy nikt cie nie przytulił tak jak tylko matka potrafi. Nie liczyłaś twojej wychowawczyni, która przytulała kilkadziesiąt innych dzieci bo to należało do jej obowiązków. Potem szła do domu i przytulała swoje dzieci w ten specyficzny sposób. Nigdy nie miałaś się komu wyżalić. Przyjaciółek nie miałaś, a wychowawczyni nie obchodziły twoje rozczarowania miłosne. Rozczarowania miłosne? Było jedno, zanim przestałaś wierzyć w to co nazywają miłością. Nie wspominałaś tego dobrze. Poznałaś go w szkole. Byliście ze sobą rok, a on był w tobie szaleńczo zakochany. Gdy w końcu zdobył twoje zaufanie powiedziałaś mu, że mieszkasz w domu dziecka. Od tego czasu zaczęło się psuć. Na początku nie wiedziałaś czemu ale z biegiem czasu zrozumiałaś, że nie chciał dziewczyny, która nie miała domu i szczęśliwej rodziny. Był pierwszą osobą, którą darzyłaś uczuciem i pierwszą, która, aż tak cię zraniła. Pogodziłaś się z tym, choć zajęło ci to zbyt wiele czasu. Od tamtego czasu nie angażujesz się i nie ufasz mężczyznom.
Wychodzisz z łazienki i z ręcznikiem na głowie idziesz do sypialni. Siadasz na łóżku i wyciągasz kawałek papieru z adresem swojej matki. Ciekawi cię to jaka jest, jak wygląda. Co robi i czy ma rodzinę. Jednak najbardziej ciekawi cię to dlaczego postanowiła cię oddać. Była młoda? Została zgwałcona? Czy po prostu miała za dużo dzieci i nie chciała zaprzątać sobie głowy kolejnym? Bywały dni, że kładłaś się spać i męczyłaś się tymi pytaniami, wiedząc, że to nie ma najmniejszego sensu. Nie obchodził cię powód. Oddała cię, więc widocznie cię nie chciała. Koniec tematu, wzdychasz, chowając kartkę z powrotem do szuflady.
Wstajesz rano i przypominasz sobie o spotkaniu z trenerem. Biegniesz szybko do łazienki i doprowadzasz się do porządku. Włosy związujesz w niedbały kucyk jednocześnie nakładając jeansy i sweter. Zamykasz drzwi i zbiegasz po schodach, wpadając przy tym na Andrzeja.
- Przepraszam. - krzyczysz i nawet nie zerkając na niego, wypadasz z klatki schodowej na parking. Odpalasz samochód i wyjeżdżasz na ruchliwą ulice. Przekraczasz dozwoloną prędkość i to nawet bardzo, ale dzięki temu spóźniasz się tylko 5 minut. Trener siedzi przy stoliku i pije kawę.
- Cześć. - uśmiecha się na twój widok, a ty zasapana opadasz na krzesełko na przeciwko niego. - Mam dla ciebie dobrą wiadomość i już nie mogę się doczekać, aż zobaczę twoją reakcje.
- No słucham.. - mówisz, głęboko oddychając i przywołujesz kelnera u którego zamawiasz wodę.
- Załatwiłem ci walkę. - prawie krzyczy z podekscytowania, ale jego entuzjazm wyparowuje gdy widzisz moją minę. - Nie cieszysz się?
- Nie mogę teraz walczyć. Mam przynajmniej miesiąc odpoczywać.. - przypominasz mu, bo z tego co widzisz to zapomniał o tym.
- Walka jest dopiero za trzy miesiące, chociaż wiadomo, że treningi musimy zacząć jak najwcześniej bo.. Jeśli wygrasz będziesz walczyć o Mistrzostwo.. - uśmiecha się dumnie. Najlepsze jak zwykle zostawił na koniec. Czeka, aż to do ciebie dotrze. Patrzysz na niego z niedowierzaniem i nawet nie mrugasz.
- A jeśli wygram Mistrzostwo.. - zaczynasz cicho i powoli.
- To jedziemy podbić Vegas.. - kończy za ciebie bo tobie nie chce to przejść przez gardło. - Piszesz się na to?
- A jak myślisz? - pytasz z z coraz większym uśmiechem na twarzy bo w końcu do ciebie dociera, że to o czym zawsze marzyłaś jest na wyciągnięcie ręki..
Wracasz do domu w euforii. Jesteś już tak blisko! Teraz miałaś ochotę jedynie na to, żeby zamknąć się na sali i ćwiczyć do upadłego. Wiedziałaś jednak, że musisz być zdrowa i wystarczająco silna bo dwie walki, które masz przed sobą nie będą należały do najłatwiejszych. Zamyślona, wychodzisz z samochodu i idziesz w stronę wejścia, grzebiąc w torebce i szukając kluczy. Nagle odbijasz się od czegoś, a raczej od kogoś. Podnosisz wzrok i widzisz Andrzeja, który zaskoczony odwraca się i patrzy na ciebie z góry.
- Znowu ty? - uśmiecha się pod nosem. - Już drugi raz na mnie wpadasz dzisiaj.
- Przepraszam, szukałam kluczy. - odpowiadasz i marszczysz nos. - Wracasz z treningu?
- Tak, a co? - pyta, gdy wchodzicie po schodach.
- Nic, nic.. Po prostu czuć.. - wzruszasz ramionami.
- Wybacz, nie miałem czasu się wykąpać. - śmieje się. - Gdzie ci się tak śpieszyło?
- Na spotkanie ze znajomym, a ty czemu nie wziąłeś prysznica?
- Marta ma dzisiaj urodziny i szykuję jej niespodziankę. - odpowiada, gdy jesteście przed jego mieszkaniem. - Zauważyłaś, że stosunki między nami się polepszyły?
- Przestałeś być chamski.. To zapewne dlatego. - rzucasz przez ramie i idziesz dalej.
- Ja? Wydaję mi się, że to ty byłaś..
- Nie zaczynajmy. - przerywasz mu. - Powodzenia z niespodzianką.
W mieszkaniu stwierdzasz, że nie masz co robić, więc wyciągasz telefon i piszesz do Wojtka, czy ma dzisiaj czas. Odpisuje po chwili, że jest cały twój i umawiacie się przed kinem za dwie godziny. Bierzesz nadal nie rozpakowane torby z wczorajszymi zakupami i przeglądasz nowe ubrania. Wybierasz coś odpowiedniego na dzisiejsze spotkanie, a resztę chowasz do szafy. Idziesz do łazienki, chcąc się przygotować, ale słyszysz dźwięk telefonu. Nie sprawdzając kto dzwoni, odbierasz.
- Słucham.
- Cześć. - słyszysz głos Adama i stajesz zdezorientowana. Kompletnie o nim zapomniałaś. - Pamiętasz mnie jeszcze?
- Jak mogłabym zapomnieć.. - odpowiadasz i uśmiechasz się pod nosem.
- Masz dzisiaj czas? Może powtórzymy nasz wypad do kina? Ja kończę o 18..
- Świetnie. Spotkamy się w szpitalu. Nie chcę cię fatygować. Poza tym mam coś do załatwienia w pobliżu
- Dobrze. Będę czekał. - mówi i rozłącza się. Ten to ma tupet. Kolejny idiota, który potrzebuje przygodnego seksu. Jak można coś takiego robić mając rodzinę? Miałaś obrzydzenie do ludzi tego typu i byłaś zła na siebie, że nie zauważyłaś tego wcześniej. Ale nie chciałaś mu tak łatwo odpuścić i spławić go przez telefon. Twoja ambicja sięgała trochę wyżej i już wyobrażałaś sobie jego minę, gdy twój plan się powiedzie.
Odwołujesz spotkanie z Wojtkiem i przed 18 stoisz przed lustrem i patrzysz z dumą na swoje odbicie. Musisz koniecznie podziękować pani Marii za to, że namówiła cię na tą sukienkę. Co prawda myślała, że kupujesz ją dla jej syna, ale zapewne by mnie poparła w tym co robię. Wychodzisz z mieszkania i schodząc ze schodów znów spotykasz Andrzeja tym razem w towarzystwie Marty.
- Cześć. - witasz się z nimi, nie zatrzymując się.
- Masz piękną sukienkę. - słyszysz i odwracasz się. - Gdzie kupiłaś?
- W Pull&Bear. - odpowiadasz, zerkając na Andrzeja, który mierzy cię wzrokiem. Cudownie. Jeśli nawet jemu zrobiło się gorąco to Adam padnie na twój widok. - Muszę iść. Trochę się śpieszę.. - mówisz. - A i wszystkiego najlepszego. - dodajesz i ruszasz w stronę wyjścia.
Po 20 minutach jesteś już pod szpitalem. Wchodzisz na pierwsze piętro i stajesz przed gabinetem Adama. Bierzesz głęboki oddech i pukasz cicho.
- Proszę! - słyszysz zza drzwi i powoli je otwierasz. Siedzi za biurkiem i przegląda papiery. Gdy zamykasz za sobą podnosi wzrok i patrzy na ciebie. Przez chwilę masz wrażenie, że się zapowietrzył, ale szybko się otrząsa. - Wyglądasz.. Wow.. - kręci głową, a ty wiesz, że zrobiło mu się bardzo gorąco. Idziesz w jego kierunku i siadasz na jego biurku, obok niego. Patrzy na twoje nogi i rozpina górne guziki koszuli.
- Wiesz.. - zaczynasz cicho. - Myślałam o naszym poprzednim spotkaniu i.. - urywasz, pozostawiając go w napięciu. Bierzesz do ręki jego krawat i przeplatasz go między palcami. - Nie powinnam była przerywać.. - mrużysz oczy, a on nie może usiedzieć na miejscu. Wstaje, a ty oplatasz go nogami i przyciągasz do siebie. Gwałtownie wplata dłoń w twoje włosy i wpija się w usta. Czujesz jego dłoń na udzie, która sunie coraz wyżej, aż w końcu znajduje się pod sukienką. Chwytasz ją i patrzysz mu prosto w oczy. Widzisz w nich iskierki pożądania, na których tak ci zależało.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - unosisz brwi, dając mu ostatnią szansę na przyznanie się.
- Jesteś cholernie seksowna.. - mruczy i zaczyna całować twoją szyję.
- Tak bardzo jak twoja żona? - pytasz, a on unosi głowę i patrzy na ciebie zdezorientowany. W tym samym momencie drzwi się otwierają, a do gabinetu wchodzi jego żona i synek. Widząc nas blondynka zasłania dziecku oczy.
- Przepraszam.. - powstrzymuje się od śmiechu. - Nie wiedziałam, że masz gościa... - mówi zatykając sobie usta. Zaraz, zaraz co jest? Nie powinno być awantury, płaczu i wyzwisk? Dlaczego to ona go przepraszała skoro została nas w tak dwuznacznej sytuacji?
- Nie szkodzi.. - Adam szybko odpowiada i oddala się ode ciebie. - Nikola poznaj moją siostrę Lilkę. A ten młody człowiek to jej syn, Kacper..
~~~~
Wiem, że miał być we wtorek ale tak dużo się dzieje, że naprawdę nie miałam głowy się do tego zabrać. Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to dłuższym rozdziałem. Kolejny w następny wtorek (albo wcześniej). Bardzo mile widziane komentarze :)
wtorek, 7 stycznia 2014
Rozdział VII
W sobotni wieczór stoisz przed lustrem zastanawiając się co na siebie włożyć. Masz godzinę, a jesteś jeszcze w proszku. W końcu decydujesz się i idziesz do łazienki zrobić makijaż. Twoja twarz powoli wraca do normalności. Małego siniaka pod okiem szybko udaje ci się zamaskować podkładem. Zastanawiasz się co zrobić z włosami. Nie zdążysz oryginalnie upiąć więc jedynie przejeżdżasz po nich prostownicą. Słyszysz dzwonek do drzwi i z przerażeniem stwierdzasz, że należy do tego niewielkiego odsetka mężczyzn, którzy się nie spóźniają. Poprawiasz się szybko w lustrze i otwierasz drzwi. Jednak zamiast Adama widzisz swoich sąsiadów i Wojtka, trzymających piwo i pizzę.
- Cześć.. - witasz się z nimi zaskoczona.
- Wychodzisz? - Karol patrzy na ciebie zdziwiony. - Wczoraj wyszłaś ze szpitala, a dzisiaj już wychodzisz? Powinnaś odpoczywać.
- Idę do kina, a nie biec w maratonie. Nic mi nie będzie. - uśmiechasz się do niego.
- Sama? - unosi brwi.
- Nie, ze znajomym. Chcesz coś jeszcze wiedzieć? - śmiejesz się lekko.
- Tak. Co my zrobimy z taką ilością pizzy i piwa.. - wzdycha załamany.
- Pizze zjedzcie, a piwo zostawcie na jutro. Nie mam planów, wiec możecie wpaść. - odpowiadasz. - Nie płacz. - śmiejesz się, widząc minę Karola.
- Dobrze. Ale jutro ty kupujesz pizzę. - pokazuje ci język i odwraca się na pięcie, odchodząc razem z Andrzejem.
- Sorry za niego. - zwraca się do ciebie Wojtek. - To takie nasze duże dziecko. Ładnie wyglądasz. Udanej randki.
- To nie randka. - wyjaśniasz szybko. - To tylko wyjście do kina.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - uśmiecha się przebiegle. - Chyba, że się we mnie zakochałaś?- pyta już ciszej.
- A idź.. - kręcisz głową ze śmiechem i zamykasz mu drzwi przed nosem. Wracasz do łazienki, uświadamiając sobie, że chyba wolałabyś zostać w domu z nimi. Nie miałaś ochoty na to spotkanie. Wiedziałaś, że on nie należał do mężczyzn na jedną noc, a o związku z nim nawet nie myślałaś. Po co tracić czas? Słyszysz ponownie dzwonek do drzwi i już pewna kogo zaraz zobaczysz, otwierasz. Twoja niechęć, obawy i wszelkie inne negatywne emocje odchodzą gdy widzisz jak zajebiście wygląda. Bez kitla, a w białym T-shircie, na który narzucił ciemną marynarkę i jeansy, wyglądał tak seksownie, że najchętniej zostałabyś z nim w domu i nie wychodziła z łóżka przez jakiś tydzień.
- Pięknie wyglądasz.. - mówi, mierząc cię wzrokiem. - Proszę to dla ciebie. - bierzesz od niego bukiet herbacianych róż i zapraszasz go do środka. Pierwszy raz jesteś chyba skrępowana. Nie wiele mężczyzn robiło na tobie takie wrażenie.
- Napijesz się czegoś? - pytasz, gdy wchodzi za tobą do kuchni i opiera się o blat segmentu. Patrzy jak nalewasz wody do wazonu i próbujesz upchnąć do niego wielki bukiet twoich ulubionych kwiatów.
- Nie dziękuje. - odpowiada z uśmiechem. - Masz ochotę na kino, czy może jednak pójdziemy coś zjeść?
- Nastawiłam się na kino, ale jeśli jesteś głodny..
- Nie, nie.. Może być kino. Sprawdziłem repertuar i myślę, że znajdziemy coś ciekawego. - przerywa ci. - Idziemy?
- Chodźmy. - mówisz, idąc w kierunku drzwi. Czujesz, że jeśli szybko nie znajdziecie się między ludźmi to zaciągniesz go nawet wbrew jego woli do swojego łóżka. Wychodzicie na parking i wsiadacie do nowiutkiego Audi A6. No tak, pan doktor moze sobie pozwolić na takie auto.
- Jak się czujesz? - pyta, gdy jedziecie warszawskimi ulicami do kina.
- Lepiej. Chyba własne łóżko mi służy bo wstałam dzisiaj jak nowo narodzona. - odpowiadasz z lekkim uśmiechem. - Dlatego tak sobie pomyślałam, ze może mogłabym szybciej wrócić do treningów.
- A chcesz zdobyć mistrzostwo? - zerka na ciebie. Przytakujesz jedynie głową. - To odpoczywaj przynajmniej miesiąc. Daj odpocząć swojemu organizmowi i nie narażaj go na razie. - dodaje, a ty wbijasz wzrok przed siebie.
- Masz kogoś? - pytasz, chcąc zmienić temat. Wyraźnie zaskoczony twoją bezpośredniością odpowiada dopiero po chwili.
- Gdybym miał to zapewne bym się z tobą nie umówił. - mówi z lekkim uśmiechem. - A ty?
- Gdybym miała to zapewne bym się z tobą nie umówiła. - wzruszasz ramionami. Dojeżdżacie do kina i kupujecie bilety na Wilka z Wall Street. Czekając na seans, kupujecie popcorn i pepsi. Film z DiCaprio przekracza wasze najśmielsze oczekiwania i w pełni zgadzacie się z tym, że był to najlepszy film w tym roku. Żywo dyskutując wychodzicie z kina i wsiadacie do samochodu. Nawet nie wiesz kiedy znajdujecie się na twoim parkingu.
- Może chcesz wejść? - pytasz, nieśmiało. - Możemy się napić.. herbaty.. - marszczysz brwi, uświadamiając sobie, że nie może się napić niczego innego bo prowadzi.
- Jest już późno.. Nie chce ci przeszkadzać. - odpowiada.
- Nie jestem zmęczona i nie zamiaru iść jeszcze spać. - wzruszasz ramionami i przygryzasz lekko wargę. On jest na to zbyt porządny. Przestań!
- Wiesz.. Przekonałaś mnie tą herbatą. - uśmiecha się i razem wychodzicie z samochodu. Wchodzicie do budynku i po chwili znajdujecie się w twoim mieszkaniu. Zdejmujesz buty, pozwalając odpocząć twoim stopom. - Masz bardzo ładne mieszkanie. - mówi, rozglądając się. - Mieszkasz tutaj sama?
- Mhm. Na pewno chcesz herbaty? -pytasz, wyciągając butelkę wina, na które od dawna miałaś ochotę.
- W sumie.. Mogę zamówić taksówkę. - wzrusza ramionami. Bierzesz dwa kieliszki i idziecie do salonu. Siadacie na kanapie, a on nalewa wam wina. - Co robisz gdy nie trenujesz? - pyta, siadając wygodnie.
- Pracuję w takiej małej restauracji. - odpowiadasz, nie bardzo chcąc o tym mówić. - A od wczoraj siedzę w domu na zwolnieniu lekarskim. - upijasz łyk i patrzysz na jego trzydniowy zarost. - Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? Nie uwierzę w to, że ci się spodobałam bo widziałam swoją twarz w lustrze..
- Zaciekawiłaś mnie.. - uśmiecha się, odkładając kieliszek i odwracając się tak, żeby siedzieć do ciebie przodem.
- Czym? - pytasz, patrząc na niego z zainteresowaniem.
- Jesteś strasznie tajemnicza.. Wydaje mi się, że masz jakiś sekret o którym nikt nie wie.. Nie jesteś taka jak inne kobiety.. Poza tym, nawet z poobijaną twarzą wyglądałaś pięknie.. - mówi coraz bardziej się do ciebie przysuwając. Polecisz na tak kiepski tekst? Nie jesteś panienką, która by tu zemdlała po usłyszeniu takiego czegoś. Ale z drugiej strony widzisz jego ciemne oczy, pełne usta i ten cholerny zarost, który nadaje mu jeszcze więcej męskości. Już czujesz jego oddech na skórze, gdy nagle coś każe ci się odsunąć. Nie wiesz dlaczego, nie wiesz co się z tobą dzieje, ale wstajesz i się przeciągasz.
- Późno już.. - mówisz. - Zamówić ci taksówkę?
- Nie trzeba. Ledwo co zamoczyłem usta w winie, a poza tym mieszkam niedaleko. - wstaje i bierze marynarkę, którą rzucił na fotel. Odprowadzasz go do drzwi. - Dobrze się dzisiaj bawiłem. Mam nadzieję, że to jeszcze kiedyś powtórzymy.
- Ja również. - odpowiadasz z uśmiechem i patrzysz jak schodzi po schodach. Zamykasz za sobą i widzisz na zegarku, że jest już po północy. Idziesz do łazienki wziąć prysznic i z mokrymi włosami kładziesz się spać.
Budzisz się o 7 i po nieudanej próbie ponownego zaśnięcia wstajesz i idziesz się ogarnąć do łazienki. Robisz sobie jajecznice i oglądając wiadomości jesz śniadanie. Nie pamiętasz kiedy ostatnio sprzątałaś dlatego zakładasz dres i bierzesz się za odkurzanie. Po kilku godzinach całe mieszkanie niemal lśni. Po krótkim namyśle postanawiasz wybrać się na zakupy. Masz teraz tyle wolnego czasu, że tylko to możesz chyba robić. Ubrana i gotowa wychodzisz na parking i jedziesz do galerii. Wiesz dobrze gdzie pójdziesz najpierw. Wchodzisz do sklepu, w którym widziałaś sukienkę, która zrobiła na tobie tak piorunujące wrażenie i szukasz odpowiedniego rozmiaru. Przymierzasz i stwierdzasz, że leży idealnie. Usatysfakcjonowana płacisz kartą i wychodzisz z wielkim uśmiechem na twarzy. Dwugodzinną wędrówkę kończysz na kawie w jednej z restauracji. Zmęczona siedzisz sama i obserwujesz przechodzących obok ciebie ludzi. Nagle przy ladzie KFC widzisz Adama z jakimś małym chłopcem. Może to jego brat? Jednak po chwili dochodzi do nich jakaś zgrabna blondynka i całuję go w policzek. Składają zamówienie i zajmują miejsce przy stoliku. Nie masz wątpliwości co do tego, że to jego żona, a mały urwis, tak bardzo do niego podobny to jego syn. Uśmiechasz się pod nosem. A ktoś tu miał być wolny. Całe szczęście, że wczoraj się opamiętałaś bo teraz miałabyś na sumieniu małego chłopczyka, którego ojciec potrzebował jednorazowej przygody. Jego cały urok prysł i teraz nie ruszała cię nawet jego uroda. Kończysz kawę, obserwując z daleka szczęśliwą rodzinę. Płacisz kelnerce i ruszasz do wyjścia obładowana zakupami.
Siedzisz po turecku na kanapie i skaczesz po kanałach, szukając czegoś, choć trochę interesującego. W końcu słyszysz dzwonek do drzwi i idziesz otworzyć. Uśmiechasz się szeroko na widok twoich gości, którzy ze skrzynką piwa, nieskrępowani wchodzą do salonu i rozwalają się na twojej kanapie, otwierając pudełka pizzy, które leżą na stole.
- Czujcie się jak u siebie. - śmiejesz się, marszcząc brwi. Siadasz na jednym z foteli i wyciągasz piwo. Nie pamiętasz kiedy ostatnio piłaś alkohol.
- Jak udała się wczorajsza randka? - pyta Karol, próbując poradzić sobie z ciągnącym się serem. - Było warto nas zostawić?
- Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie zostałam z wami. - odpowiadasz szczerze.
- Widzisz.. - uśmiecha się z satysfakcją. - Jest Skra, jest impreza.
- Jak tam ręka? - wskazujesz na szwy, których widocznie jeszcze mu nie zdjęli.
- Niedługo będzie cała, spokojnie.. Ale za gotowanie już się nie biorę.
- I dobrze.. Może trochę dłużej pożyjemy.. - kręci głową Wojtek. - Ostatnio jak chciałem, żeby zrobił mi kawę to chyba zapomniał dodać kawy bo piłem samą wodę.
- Żyjemy w trudnych czasach.. Trzeba oszczędzać. - wzruszył ramionami, upijając trochę piwa.
- Szkoda, że nie mówisz tak jak bierzesz kąpiel, a potem przychodzą rachunki za wodę.. - odzywa się Andrzej. - Włączmy jakąś muzykę. Masz jakieś płyty? Czy włączamy coś z YouTube? - zwraca się do ciebie i idzie po twojego laptopa. Totalna samoobsługa. Po godzinie jesteś już nieźle wstawiona i tańczysz z Karolem na środku pokoju. Andrzej i Wojtek widocznie nie chcą być gorsi i po chwili wszyscy podskakujecie w rytm piosenki "Gangam style". Gdyby was ktoś teraz widział odesłałby was jak najszybciej do psychiatryka, ale wy płacząc już ze śmiechu wygłupiacie się dalej. Po jakimś czasie przenosicie imprezę do kuchni bo komuś zachciało się naleśników. Siedzisz na blacie i obserwujesz jak chłopaki rządzą się w twojej kuchni, choć Karol trzyma się na odległość podając jedynie to co potrzebne. Po chwili zajadacie się już pysznymi naleśnikami z serem. Zmęczeni i kompletnie pijani decydujecie się obejrzeć jakiś film. Wybieracie pierwszy horror z listy filmwebu i ściśnięci na twojej małej kanapie zaczynacie oglądać. Film kończy się po dwóch godzinach, a w kończycie go w akompaniamencie głośnego chrapania Wojtka.
- Musimy go obudzić.. - mówi Andrzej, wstając i się przeciągając.
- Może zostać na noc. Po co ma się tłuc po nocach skoro widocznie wygodnie mu się śpi na kanapie. - odpowiadasz. - Dzięki, że wpadliście. - dodajesz, gdy idziecie w stronę drzwi.
- Nie pierwsza i nie ostatnia impreza. - uśmiecha się do ciebie Karol. - Na następną zapraszamy do nas.
- Wpadnę. Dobranoc. - żegnasz się z nimi i zamykasz drzwi. Wracasz do salonu, gdzie Wojtek właśnie się przebudził. - Podobał ci się film? - pytasz z lekkim uśmiechem.
- To co pamiętam było niezłe.. - odpowiada, wstając i się przeciągając. - Poszli już? - przytakujesz jedynie głową. - Też powinienem się już zbierać.
- Powiedziałam im, że zostajesz na noc, ale skoro chcesz iść to nie będę cię zatrzymywać.. - wzruszasz ramionami i mrużysz oczy.
- A masz inne propozycje? - pyta, podchodząc do ciebie coraz bliżej.
- Tęskniłeś?
- Bardzo. - mruczy ci do ucha i wpija w usta. Przyciągasz go mocniej do siebie, a potem popychasz w stronę kanapy. Opada na nią, obijając plecami o jej oparcie, a ty siadasz mu na kolanach i zatapiasz palce w jego włosach. Ściąga ci bluzkę i rzuca ją w kąt. Czujesz na swoich udach jego wielkie ręce, które suną ku górze, a po chwili są już pod twoją spódnicą. Ściągasz mu koszulkę i błądzisz dłońmi po jego umięśnionej klatce piersiowej.. O tak, zdecydowanie za nim tęskniłaś..
Rano budzi was dźwięk telefonu. Nie otwierając oczu, szukasz ręką źródła tego hałasu i przykładasz go do ucha.
- Słucham.. - mówisz cicho.
- Z kim rozmawiam? - słyszysz ciepły głos jakiejś kobiety.
- Z Nikolą.. - odpowiadasz, nadal nie otwierając oczu.
- Mogę rozmawiać z Wojtkiem? - otwierasz zdziwiona oczy i z przerażeniem stwierdzasz, że w ręku trzymasz jego telefon, na wyświetlaczu którego widnieje podpis "Mama". Wstajesz szybko i od razu się rozbudzasz.
- Tak, oczywiście, chwileczkę. - zestresowana, budzisz Wojtka, a ten przecierając oczy bierze od ciebie telefon. Nie chcąc mu przeszkadzać, owijasz się kocem i idziesz do łazienki, wziąć prysznic. Wychodzisz i widzisz jak w przedpokoju zakłada buty. - Przepraszam.. Byłam zaspana i nie zorientowałam się, że to twój..
- Nic się nie stało. Mama stwierdziła, że masz bardzo miły głos.. - uśmiecha się do ciebie pocieszająco. - Muszę już lecieć bo przyjechała właśnie i czeka na mnie w mieszkaniu. A właśnie.. Próbowałem jej wytłumaczyć, że nie jesteś moją dziewczyną, ale ona wie wszystko najlepiej i.. zaprasza cie na obiad.
- Mnie? - pytasz, przerażona. - Nie jestem twoją dziewczyną..
- Jestem u ciebie o 7 rano, więc.. Sama rozumiesz jak to wygląda..
- Nie możesz jej powiedzieć, że po prostu od czasu do czasu ze sobą śpimy? - wzdychasz załamana, a on patrzy na ciebie z uniesionymi brwiami. - Mam udawać twoją dziewczynę?
- Przyjechała na kilka dni.. Wyjedzie i wszystko wróci do normy.. Zrobisz to dla mnie? - patrzy maślanymi oczami, czekając na twoją odpowiedź.
- O której mam być? - pytasz, załamana.
- O 15.. - mówi z ulgą. - Jesteś wielka. - całuje cie w policzek i wychodzi szybko z mieszkania, bojąc się, że zmienisz zdanie. Cudownie..
~~~~
Udało się!! 15 minut przed północą, ale udało mi się dodać rozdział na czas! :) Następny we wtorek najpóźniej. Sprawdzajcie co jakiś czas.. Może uda mi się go skończyć wcześniej :) Bardzo, ale to bardzo mile widziane są komentarze. :)
- Cześć.. - witasz się z nimi zaskoczona.
- Wychodzisz? - Karol patrzy na ciebie zdziwiony. - Wczoraj wyszłaś ze szpitala, a dzisiaj już wychodzisz? Powinnaś odpoczywać.
- Idę do kina, a nie biec w maratonie. Nic mi nie będzie. - uśmiechasz się do niego.
- Sama? - unosi brwi.
- Nie, ze znajomym. Chcesz coś jeszcze wiedzieć? - śmiejesz się lekko.
- Tak. Co my zrobimy z taką ilością pizzy i piwa.. - wzdycha załamany.
- Pizze zjedzcie, a piwo zostawcie na jutro. Nie mam planów, wiec możecie wpaść. - odpowiadasz. - Nie płacz. - śmiejesz się, widząc minę Karola.
- Dobrze. Ale jutro ty kupujesz pizzę. - pokazuje ci język i odwraca się na pięcie, odchodząc razem z Andrzejem.
- Sorry za niego. - zwraca się do ciebie Wojtek. - To takie nasze duże dziecko. Ładnie wyglądasz. Udanej randki.
- To nie randka. - wyjaśniasz szybko. - To tylko wyjście do kina.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - uśmiecha się przebiegle. - Chyba, że się we mnie zakochałaś?- pyta już ciszej.
- A idź.. - kręcisz głową ze śmiechem i zamykasz mu drzwi przed nosem. Wracasz do łazienki, uświadamiając sobie, że chyba wolałabyś zostać w domu z nimi. Nie miałaś ochoty na to spotkanie. Wiedziałaś, że on nie należał do mężczyzn na jedną noc, a o związku z nim nawet nie myślałaś. Po co tracić czas? Słyszysz ponownie dzwonek do drzwi i już pewna kogo zaraz zobaczysz, otwierasz. Twoja niechęć, obawy i wszelkie inne negatywne emocje odchodzą gdy widzisz jak zajebiście wygląda. Bez kitla, a w białym T-shircie, na który narzucił ciemną marynarkę i jeansy, wyglądał tak seksownie, że najchętniej zostałabyś z nim w domu i nie wychodziła z łóżka przez jakiś tydzień.
- Pięknie wyglądasz.. - mówi, mierząc cię wzrokiem. - Proszę to dla ciebie. - bierzesz od niego bukiet herbacianych róż i zapraszasz go do środka. Pierwszy raz jesteś chyba skrępowana. Nie wiele mężczyzn robiło na tobie takie wrażenie.
- Napijesz się czegoś? - pytasz, gdy wchodzi za tobą do kuchni i opiera się o blat segmentu. Patrzy jak nalewasz wody do wazonu i próbujesz upchnąć do niego wielki bukiet twoich ulubionych kwiatów.
- Nie dziękuje. - odpowiada z uśmiechem. - Masz ochotę na kino, czy może jednak pójdziemy coś zjeść?
- Nastawiłam się na kino, ale jeśli jesteś głodny..
- Nie, nie.. Może być kino. Sprawdziłem repertuar i myślę, że znajdziemy coś ciekawego. - przerywa ci. - Idziemy?
- Chodźmy. - mówisz, idąc w kierunku drzwi. Czujesz, że jeśli szybko nie znajdziecie się między ludźmi to zaciągniesz go nawet wbrew jego woli do swojego łóżka. Wychodzicie na parking i wsiadacie do nowiutkiego Audi A6. No tak, pan doktor moze sobie pozwolić na takie auto.
- Jak się czujesz? - pyta, gdy jedziecie warszawskimi ulicami do kina.
- Lepiej. Chyba własne łóżko mi służy bo wstałam dzisiaj jak nowo narodzona. - odpowiadasz z lekkim uśmiechem. - Dlatego tak sobie pomyślałam, ze może mogłabym szybciej wrócić do treningów.
- A chcesz zdobyć mistrzostwo? - zerka na ciebie. Przytakujesz jedynie głową. - To odpoczywaj przynajmniej miesiąc. Daj odpocząć swojemu organizmowi i nie narażaj go na razie. - dodaje, a ty wbijasz wzrok przed siebie.
- Masz kogoś? - pytasz, chcąc zmienić temat. Wyraźnie zaskoczony twoją bezpośredniością odpowiada dopiero po chwili.
- Gdybym miał to zapewne bym się z tobą nie umówił. - mówi z lekkim uśmiechem. - A ty?
- Gdybym miała to zapewne bym się z tobą nie umówiła. - wzruszasz ramionami. Dojeżdżacie do kina i kupujecie bilety na Wilka z Wall Street. Czekając na seans, kupujecie popcorn i pepsi. Film z DiCaprio przekracza wasze najśmielsze oczekiwania i w pełni zgadzacie się z tym, że był to najlepszy film w tym roku. Żywo dyskutując wychodzicie z kina i wsiadacie do samochodu. Nawet nie wiesz kiedy znajdujecie się na twoim parkingu.
- Może chcesz wejść? - pytasz, nieśmiało. - Możemy się napić.. herbaty.. - marszczysz brwi, uświadamiając sobie, że nie może się napić niczego innego bo prowadzi.
- Jest już późno.. Nie chce ci przeszkadzać. - odpowiada.
- Nie jestem zmęczona i nie zamiaru iść jeszcze spać. - wzruszasz ramionami i przygryzasz lekko wargę. On jest na to zbyt porządny. Przestań!
- Wiesz.. Przekonałaś mnie tą herbatą. - uśmiecha się i razem wychodzicie z samochodu. Wchodzicie do budynku i po chwili znajdujecie się w twoim mieszkaniu. Zdejmujesz buty, pozwalając odpocząć twoim stopom. - Masz bardzo ładne mieszkanie. - mówi, rozglądając się. - Mieszkasz tutaj sama?
- Mhm. Na pewno chcesz herbaty? -pytasz, wyciągając butelkę wina, na które od dawna miałaś ochotę.
- W sumie.. Mogę zamówić taksówkę. - wzrusza ramionami. Bierzesz dwa kieliszki i idziecie do salonu. Siadacie na kanapie, a on nalewa wam wina. - Co robisz gdy nie trenujesz? - pyta, siadając wygodnie.
- Pracuję w takiej małej restauracji. - odpowiadasz, nie bardzo chcąc o tym mówić. - A od wczoraj siedzę w domu na zwolnieniu lekarskim. - upijasz łyk i patrzysz na jego trzydniowy zarost. - Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? Nie uwierzę w to, że ci się spodobałam bo widziałam swoją twarz w lustrze..
- Zaciekawiłaś mnie.. - uśmiecha się, odkładając kieliszek i odwracając się tak, żeby siedzieć do ciebie przodem.
- Czym? - pytasz, patrząc na niego z zainteresowaniem.
- Jesteś strasznie tajemnicza.. Wydaje mi się, że masz jakiś sekret o którym nikt nie wie.. Nie jesteś taka jak inne kobiety.. Poza tym, nawet z poobijaną twarzą wyglądałaś pięknie.. - mówi coraz bardziej się do ciebie przysuwając. Polecisz na tak kiepski tekst? Nie jesteś panienką, która by tu zemdlała po usłyszeniu takiego czegoś. Ale z drugiej strony widzisz jego ciemne oczy, pełne usta i ten cholerny zarost, który nadaje mu jeszcze więcej męskości. Już czujesz jego oddech na skórze, gdy nagle coś każe ci się odsunąć. Nie wiesz dlaczego, nie wiesz co się z tobą dzieje, ale wstajesz i się przeciągasz.
- Późno już.. - mówisz. - Zamówić ci taksówkę?
- Nie trzeba. Ledwo co zamoczyłem usta w winie, a poza tym mieszkam niedaleko. - wstaje i bierze marynarkę, którą rzucił na fotel. Odprowadzasz go do drzwi. - Dobrze się dzisiaj bawiłem. Mam nadzieję, że to jeszcze kiedyś powtórzymy.
- Ja również. - odpowiadasz z uśmiechem i patrzysz jak schodzi po schodach. Zamykasz za sobą i widzisz na zegarku, że jest już po północy. Idziesz do łazienki wziąć prysznic i z mokrymi włosami kładziesz się spać.
Budzisz się o 7 i po nieudanej próbie ponownego zaśnięcia wstajesz i idziesz się ogarnąć do łazienki. Robisz sobie jajecznice i oglądając wiadomości jesz śniadanie. Nie pamiętasz kiedy ostatnio sprzątałaś dlatego zakładasz dres i bierzesz się za odkurzanie. Po kilku godzinach całe mieszkanie niemal lśni. Po krótkim namyśle postanawiasz wybrać się na zakupy. Masz teraz tyle wolnego czasu, że tylko to możesz chyba robić. Ubrana i gotowa wychodzisz na parking i jedziesz do galerii. Wiesz dobrze gdzie pójdziesz najpierw. Wchodzisz do sklepu, w którym widziałaś sukienkę, która zrobiła na tobie tak piorunujące wrażenie i szukasz odpowiedniego rozmiaru. Przymierzasz i stwierdzasz, że leży idealnie. Usatysfakcjonowana płacisz kartą i wychodzisz z wielkim uśmiechem na twarzy. Dwugodzinną wędrówkę kończysz na kawie w jednej z restauracji. Zmęczona siedzisz sama i obserwujesz przechodzących obok ciebie ludzi. Nagle przy ladzie KFC widzisz Adama z jakimś małym chłopcem. Może to jego brat? Jednak po chwili dochodzi do nich jakaś zgrabna blondynka i całuję go w policzek. Składają zamówienie i zajmują miejsce przy stoliku. Nie masz wątpliwości co do tego, że to jego żona, a mały urwis, tak bardzo do niego podobny to jego syn. Uśmiechasz się pod nosem. A ktoś tu miał być wolny. Całe szczęście, że wczoraj się opamiętałaś bo teraz miałabyś na sumieniu małego chłopczyka, którego ojciec potrzebował jednorazowej przygody. Jego cały urok prysł i teraz nie ruszała cię nawet jego uroda. Kończysz kawę, obserwując z daleka szczęśliwą rodzinę. Płacisz kelnerce i ruszasz do wyjścia obładowana zakupami.
Siedzisz po turecku na kanapie i skaczesz po kanałach, szukając czegoś, choć trochę interesującego. W końcu słyszysz dzwonek do drzwi i idziesz otworzyć. Uśmiechasz się szeroko na widok twoich gości, którzy ze skrzynką piwa, nieskrępowani wchodzą do salonu i rozwalają się na twojej kanapie, otwierając pudełka pizzy, które leżą na stole.
- Czujcie się jak u siebie. - śmiejesz się, marszcząc brwi. Siadasz na jednym z foteli i wyciągasz piwo. Nie pamiętasz kiedy ostatnio piłaś alkohol.
- Jak udała się wczorajsza randka? - pyta Karol, próbując poradzić sobie z ciągnącym się serem. - Było warto nas zostawić?
- Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie zostałam z wami. - odpowiadasz szczerze.
- Widzisz.. - uśmiecha się z satysfakcją. - Jest Skra, jest impreza.
- Jak tam ręka? - wskazujesz na szwy, których widocznie jeszcze mu nie zdjęli.
- Niedługo będzie cała, spokojnie.. Ale za gotowanie już się nie biorę.
- I dobrze.. Może trochę dłużej pożyjemy.. - kręci głową Wojtek. - Ostatnio jak chciałem, żeby zrobił mi kawę to chyba zapomniał dodać kawy bo piłem samą wodę.
- Żyjemy w trudnych czasach.. Trzeba oszczędzać. - wzruszył ramionami, upijając trochę piwa.
- Szkoda, że nie mówisz tak jak bierzesz kąpiel, a potem przychodzą rachunki za wodę.. - odzywa się Andrzej. - Włączmy jakąś muzykę. Masz jakieś płyty? Czy włączamy coś z YouTube? - zwraca się do ciebie i idzie po twojego laptopa. Totalna samoobsługa. Po godzinie jesteś już nieźle wstawiona i tańczysz z Karolem na środku pokoju. Andrzej i Wojtek widocznie nie chcą być gorsi i po chwili wszyscy podskakujecie w rytm piosenki "Gangam style". Gdyby was ktoś teraz widział odesłałby was jak najszybciej do psychiatryka, ale wy płacząc już ze śmiechu wygłupiacie się dalej. Po jakimś czasie przenosicie imprezę do kuchni bo komuś zachciało się naleśników. Siedzisz na blacie i obserwujesz jak chłopaki rządzą się w twojej kuchni, choć Karol trzyma się na odległość podając jedynie to co potrzebne. Po chwili zajadacie się już pysznymi naleśnikami z serem. Zmęczeni i kompletnie pijani decydujecie się obejrzeć jakiś film. Wybieracie pierwszy horror z listy filmwebu i ściśnięci na twojej małej kanapie zaczynacie oglądać. Film kończy się po dwóch godzinach, a w kończycie go w akompaniamencie głośnego chrapania Wojtka.
- Musimy go obudzić.. - mówi Andrzej, wstając i się przeciągając.
- Może zostać na noc. Po co ma się tłuc po nocach skoro widocznie wygodnie mu się śpi na kanapie. - odpowiadasz. - Dzięki, że wpadliście. - dodajesz, gdy idziecie w stronę drzwi.
- Nie pierwsza i nie ostatnia impreza. - uśmiecha się do ciebie Karol. - Na następną zapraszamy do nas.
- Wpadnę. Dobranoc. - żegnasz się z nimi i zamykasz drzwi. Wracasz do salonu, gdzie Wojtek właśnie się przebudził. - Podobał ci się film? - pytasz z lekkim uśmiechem.
- To co pamiętam było niezłe.. - odpowiada, wstając i się przeciągając. - Poszli już? - przytakujesz jedynie głową. - Też powinienem się już zbierać.
- Powiedziałam im, że zostajesz na noc, ale skoro chcesz iść to nie będę cię zatrzymywać.. - wzruszasz ramionami i mrużysz oczy.
- A masz inne propozycje? - pyta, podchodząc do ciebie coraz bliżej.
- Tęskniłeś?
- Bardzo. - mruczy ci do ucha i wpija w usta. Przyciągasz go mocniej do siebie, a potem popychasz w stronę kanapy. Opada na nią, obijając plecami o jej oparcie, a ty siadasz mu na kolanach i zatapiasz palce w jego włosach. Ściąga ci bluzkę i rzuca ją w kąt. Czujesz na swoich udach jego wielkie ręce, które suną ku górze, a po chwili są już pod twoją spódnicą. Ściągasz mu koszulkę i błądzisz dłońmi po jego umięśnionej klatce piersiowej.. O tak, zdecydowanie za nim tęskniłaś..
Rano budzi was dźwięk telefonu. Nie otwierając oczu, szukasz ręką źródła tego hałasu i przykładasz go do ucha.
- Słucham.. - mówisz cicho.
- Z kim rozmawiam? - słyszysz ciepły głos jakiejś kobiety.
- Z Nikolą.. - odpowiadasz, nadal nie otwierając oczu.
- Mogę rozmawiać z Wojtkiem? - otwierasz zdziwiona oczy i z przerażeniem stwierdzasz, że w ręku trzymasz jego telefon, na wyświetlaczu którego widnieje podpis "Mama". Wstajesz szybko i od razu się rozbudzasz.
- Tak, oczywiście, chwileczkę. - zestresowana, budzisz Wojtka, a ten przecierając oczy bierze od ciebie telefon. Nie chcąc mu przeszkadzać, owijasz się kocem i idziesz do łazienki, wziąć prysznic. Wychodzisz i widzisz jak w przedpokoju zakłada buty. - Przepraszam.. Byłam zaspana i nie zorientowałam się, że to twój..
- Nic się nie stało. Mama stwierdziła, że masz bardzo miły głos.. - uśmiecha się do ciebie pocieszająco. - Muszę już lecieć bo przyjechała właśnie i czeka na mnie w mieszkaniu. A właśnie.. Próbowałem jej wytłumaczyć, że nie jesteś moją dziewczyną, ale ona wie wszystko najlepiej i.. zaprasza cie na obiad.
- Mnie? - pytasz, przerażona. - Nie jestem twoją dziewczyną..
- Jestem u ciebie o 7 rano, więc.. Sama rozumiesz jak to wygląda..
- Nie możesz jej powiedzieć, że po prostu od czasu do czasu ze sobą śpimy? - wzdychasz załamana, a on patrzy na ciebie z uniesionymi brwiami. - Mam udawać twoją dziewczynę?
- Przyjechała na kilka dni.. Wyjedzie i wszystko wróci do normy.. Zrobisz to dla mnie? - patrzy maślanymi oczami, czekając na twoją odpowiedź.
- O której mam być? - pytasz, załamana.
- O 15.. - mówi z ulgą. - Jesteś wielka. - całuje cie w policzek i wychodzi szybko z mieszkania, bojąc się, że zmienisz zdanie. Cudownie..
~~~~
Udało się!! 15 minut przed północą, ale udało mi się dodać rozdział na czas! :) Następny we wtorek najpóźniej. Sprawdzajcie co jakiś czas.. Może uda mi się go skończyć wcześniej :) Bardzo, ale to bardzo mile widziane są komentarze. :)
czwartek, 2 stycznia 2014
Rozdział VI
Otwierasz oczy i rozglądasz się po pomieszczeniu. Nie możesz się ruszać bo jakakolwiek próba ruchu wywołuje u ciebie niesamowity ból. Na sąsiednim łóżku widzisz młodą kobietę, która czyta gazetę i nie zwraca na ciebie uwagi. Odwracasz głowę w drugą stronę i widzisz mężczyznę w średnim wieku, który siedzi obok ciebie.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Czekałem, aż się obudzisz bo chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku. - mówi, wstając. - Pójdę po lekarza. - dodaje i rusza w kierunku drzwi. Patrzysz na niego zastanawiając się kto to jest. Może straciłaś pamięć? Nie, to nie możliwe. Pamiętałaś dokładnie wszystko. Nie mogłaś się skoncentrować bo ból w jamie brzusznej był nie do wytrzymania. Po krótkiej chwili do sali wszedł lekarz, a za nim ten sam mężczyzna.
- Jak się pani czuje? - pyta.
- Jakby czołg po mnie przejechał. - odpowiadasz, krzywiąc się. Przyglądasz mu się dokładniej i stwierdzasz, że jest cholernie przystojny. Patrzy na ciebie uważnie swoimi brązowymi oczami, które mają podobny kolor do krótkich włosów, których kosmyki opadają mu na czoło.
- Domyślam się. - uśmiecha się pod nosem, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. - Miała pani..
- Nikola. - przerywasz mu. Nienawidzisz, gdy ktoś zwraca się do ciebie per pani, a szczególnie jeśli tym kimś jest tak przystojny facet.
- Dobrze, więc miałaś dużo szczęścia. Gdyby ten pan znalazł cię godzinę później najprawdopodobniej wykrwawiłabyś się na śmierć.
- Nikt by nie płakał. - mówisz, a potem przenosisz wzrok na mężczyznę. - Dziękuję.
- Nie ma za co.. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. - speszony, wzrusza ramionami.
- Musisz zostać na obserwację. Odniosłaś poważne obrażenia i obawiamy się krwotoku wewnętrznego. Chcesz, żebyśmy kogoś poinformowali?
- Nie. - kręcisz lekko głową.
- Mogę zostać z Nikolą sam? - zwraca się tym razem do mężczyzny.
- Tak, oczywiście. Ja i tak powinienem już iść bo żona będzie się martwić. Szybkiego powrotu do zdrowia. - patrzy na ciebie z lekkim uśmiechem i wychodzi. Lekarz siada na krześle obok ciebie i ścisza głos.
- Zostałaś pobita? - pyta, bacznie cię obserwując. Zbyt długo zastanawiasz się nad odpowiedzią i sam domyśla się jaka była prawda. Nie wiedziałaś co odpowiedzieć. Nie wiedziałaś w jakim jesteś stanie i jak wygląda twoja twarz. - Tak myśleliśmy dlatego wezwaliśmy policję.
- Słucham? - unosisz głos. - Jakim prawem?
- To jest nasz obowiązek. Czekają na korytarzu, więc mogę ich wpuścić?
- A mam inne wyjście? - pytasz nie patrząc na niego. Po chwili stoi przed tobą dwóch policjantów i wypytują cię o to czy znałaś sprawców, czy potrafisz ich opisać... Odpowiadasz krótkimi zdaniami, w których niewiele jest konkretów. I tak ich nie złapią. Po sporządzeniu krótkiej notatki wychodzą zapewniając cię, że zrobią wszystko, żeby ich znaleźć. Jasne..
Budzisz się następnego dnia i stwierdzasz, że twój stan się trochę polepszył. Przynajmniej przy małym ruchu nic cię nie boli. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy musisz skorzystać z toalety. Z trudem się podnosisz i siadasz na łóżku.
- Chce pani skorzystać z toalety? - obok ciebie jakby zmaterializowała się pielęgniarka.
- Miałam taki zamiar. - odpowiadasz.
- Pomogę pani. - chwyta cię pod ramię i razem, wolnym krokiem wychodzicie z sali. Na korytarzu jest kilkanaście osób bo twoja sala znajduje się na wprost recepcji. Próbujesz przejść jak najszybciej, ale ból wszystkich stawów ci to skrzętnie uniemożliwia.
- Nikola? - słyszysz za sobą i od razu rozpoznajesz ten głos. No nie.. Odwracasz się powoli i widzisz.. Andrzeja. Czy Bełchatów naprawdę jest, aż tak małym miastem?
- Co ty tu robisz? - pytasz lekko zszokowana.
- Ja? - patrzy na ciebie przerażony. - Karol próbował gotować i zakładają mu szwy. Lepiej powiedz co tobie się stało? Ktoś cię znowu pobił?
- Miałam drobny wypadek.. - kłamiesz. - Możesz przeprosić ode mnie Wojtka. Mieliśmy się wczoraj spotkać, ale sam widzisz. Zadzwoniłabym, ale nie wiem gdzie mam telefon..
- Napadł ktoś na ciebie?
- Nie. Tak. Nieważne. Muszę iść. - odpowiadasz pośpiesznie i ruszasz do łazienki z pomocą pielęgniarki. Sama wchodzisz do środka podpierając się o wszystko co się do tego nadaje. Wychodzisz i wracasz do sali. Kładziesz się z powrotem do łóżka, czując się tak, jakbyś właśnie przebiegła maraton. Widzisz na półce obok ciebie torebkę. Wyglądało na to, że w środku wszystko jest. Słyszysz, że ktoś wchodzi do sali, odwracasz głowę i widzisz Andrzeja idącego w twoim kierunku.
- Mówił ci ktoś, że jesteś cholernie upierdliwy? - pytasz, poprawiając kołdrę. Miałaś wyjątkowo brzydką, szpitalną piżamę, której nie miałaś ochoty pokazywać nawet jemu.
- Nie martw się, nie będę cię pytał o to co się stało bo wiem, że i tak mi nie powiesz.. - siada na krześle obok ciebie. - Może czegoś potrzebujesz? Coś do jedzenia, czy do czytania? Nie patrz tak na mnie mam dług wdzięczności u ciebie.
- Nie oczekuję jego spłaty, więc nie musisz robić sobie kłopotu. - wzruszasz ramionami, czując, że nawet ta czynność sprawia ci ból.
- To żaden kłopot. - odpowiada natychmiast. - Powiedz mi tylko co mam ci przynieść.
- Chwila. - mówisz i sięgasz po torebkę. Wyjmujesz z niej klucze i mu je podajesz. - Możesz mi przynieść piżamę bo jak widzisz ta jest.. nie wyjściowa, koło łóżka na szafce leży książka, którą też możesz wziąć, a jeśli chodzi o jedzenie to w kuchni jest pełno owoców. Z łazienki weź mi szczoteczkę do zębów, pastę, ręcznik i mydło. Tyle mi chyba wystarczy.. A i jakbyś mógł mi kupić wodę. - dodajesz i wyjmujesz portfel.
- No nie wygłupiaj się. - mówi, wstając. - Odwiozę Karola i wracam za jakieś pół godziny. - rzuca przez ramie i wychodzi z sali.
Wrócił po jakichś 40 minutach obładowany reklamówkami, w których przyniósł ci o wiele więcej jedzenia. Rozpakował wszystko i uciekł na trening bo był już spóźniony. Obiecał, że po treningu wpadną do ciebie z Karolem i Wojtkiem, żebyś nie była sama. Nie bardzo ci się to podobało bo już sobie wyobrażałaś całą trójkę nad twoim łóżkiem.
Grzebiesz widelcem w ziemniaczanej papce, którą zaserwowano ci na obiad. Nie czujesz głodu i nie masz siły ruszać żuchwą, żeby jeść. Poddajesz się i oddajesz talerz pielęgniarce. Powoli kładziesz się na łóżku i zamykasz oczy, próbując zasnąć.
- Jak się czujesz? - słyszysz seksowny głos lekarza i otwierasz powoli oczy. Widzisz jak stoi przed tobą i patrzy na ciebie z uśmiechem.
- Lepiej. - kłamiesz. - Kiedy będę mogła wyjść?
- Jeszcze trochę będziesz musiała tutaj zostać. Później zrobimy ci badania, żeby mieć pewność, że wszystko w porządku. - tłumaczy, a ty zauważasz, że nie ma obrączki na palcu.
- Trochę to znaczy ile? - pytasz. Szkoda, że widzi cie w takim stanie bo nie miałaś nic przeciwko, żeby poznać go.. bliżej.
- Kilka dni. Ledwo chodzisz, więc i tak w domu niewiele byś sama zrobiła. Na pewno nie chcesz, żebym zawiadomił męża, chłopaka, rodziny? - pyta. Już masz odpowiadać, gdy do sali wchodzi trójka olbrzymów. Oboje patrzycie na nich, a oni niespeszeni idą w waszym kierunku z uśmiechami na twarzy. - Chyba już nie muszę. - unosi brwi. - Za godzinę widzimy się na badaniach. - rzuca przez ramie i wychodzi. Chcesz krzyczeć, że żaden z nich nie jest twoim mężem ani chłopakiem, ale zamiast tego uśmiechasz się do twoich gości.
- Wyglądasz okropnie. - wzdycha Karol i siada na skraju łózka. - Znowu miałaś zderzenie z szafką? Wyglądasz jakby kilka naraz cie zaatakowało..
- Chyba mnie nie lubią. - wzruszasz ramionami i podnosisz się na łokciach. Syczysz cicho z bólu i nabierasz powietrza do płuc.
- Nieźle musiały cię poturbować.. - kręci głową. - Poza tym, że wyglądasz jak wyglądasz to wszystko w porządku?
- Tak.. Czuję się trochę jakby coś po mnie kilka razy przejechało, ale przejdzie mi. A wy nie powinniście być teraz na obiedzie? - pytasz, patrząc na zegarek.
- Skoro ciebie tam nie ma to już nie to samo.. - odzywa się Wojtek. - Kiedy cię wypiszą?
- Nie mam pojęcia. Jeszcze trochę tu posiedzę z tego co wiem. - krzywisz się. - Nie wiem po co.. Nie jest ze mną, aż tak źle..
- Widzimy.. - Andrzej kręci głową. - Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Nie, nie, wszystko mam. Jak tam trening?
- Jak zawsze.. - Karol wzrusza ramionami. - Musisz koniecznie przyjść na nasz mecz. Gramy w sobotę u nas.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Nigdy w życiu nie widziałam meczu siatkówki i nawet nie wiem gdzie jest sala.
- Spokojnie, narysuję ci mapkę. - śmieje się lekko.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale sala jest już wolna i możemy robić badania. - usłyszałam i wszyscy popatrzyliśmy na lekarza, który wszedł do sali. Wygramoliłam się powoli z łóżka. Wszyscy rzucili się, żeby mi pomóc.
- Dam radę. - odpowiadasz. Wstajesz i powoli ruszasz w stronę wyjścia. - Dziękuje, że przyszliście. - rzucasz do nich przez ramię, zanim znikają za rogiem.
- Siatkarze hmm? - unosi brwi, patrząc na mnie.
- To moi sąsiedzi. - odpowiadasz. - Interesuje się pan siatką? - pytasz, zwracając się do niego per pan bo nadal nie wiesz jak ma na imię.
- Adam. - uśmiecha się do ciebie. - Nie bardzo, ale zawodników z Bełchatowa kojarzę. Zdecydowanie wolę boks. - mówi, obserwując twoją reakcję, a ty się mimowolnie zatrzymujesz. Szybko jednak się opamiętujesz i idziesz dalej.
- Na prawdę? - odpowiadasz, tak jakby nie zrobiło to na tobie żadnego wrażenia.
- Mhm. Nawet kobiecy.. - nadal na ciebie patrzy, a tobie zaczyna robić się słabo. - Przy okazji świetna walka. - uśmiecha się do ciebie i otwiera drzwi do sali.
- Dziękuję.
Siedzisz na kozetce i obserwujesz Adama, który przegląda wyniki twoich badań. Podejrzewasz, że pochodzi z dobrego domu. Jego rodzice pewnie są uznanymi lekarzami, a on jest ich oczkiem w głowie. Od dziecka wiedział, że będzie lekarzem, a rodzice pomogą mu w znalezieniu pracy. Pewnie ma duży dom i jeden z najlepszych samochodów. Chodzi na siłownie i na cotygodniowe spotkania z kolegami. Życie perfekcyjne i ze szczegółami zaplanowane. Jedyne co cię dziwiło to to, że nie ma równie idealnej żony. Ale pewnie ma narzeczoną z która już planuje równie perfekcyjny ślub.
- Cóż.. - odzywa się w końcu. - Wygląda na to, że wszystko w porządku. Musisz po prostu odpocząć i poczekać, aż twoje ciało wróci do normy.
- Kiedy będę mogła wrócić do domu? - pytasz od razu.
- Aż tak źle ci tu u nas? - unosi brwi i rozsiada się wygodnie w fotelu. Czyżbym wpadła w oko panu doktorowi?
- Teraz jest dość przyjemnie, ale jak wrócę do sali to już nie będzie tak fajnie.. - krzywisz się. - Powiesz mi kiedy będę mogła wyjść?
- Za kilka dni na pewno wyjdziesz, spokojnie. - wstaje i opiera się o biurko. - Radziłbym ci przez jakiś czas odpuścić sobie boks.
- Nie mogę.. - odpowiadasz szybko. - Jestem coraz bliżej Mistrzostwa.. Nie mogę sobie teraz odpuścić.
- Nie mówię, żebyś przestała ale po prostu zrobiła sobie krótką przerwę dopóki twój organizm nie będzie w pełni sił. Teraz i tak ledwo co chodzisz.
- Miesiąc wystarczy? - wzdychasz załamana.
- Co najmniej miesiąc. - uśmiecha się. - Tak mnie zastanawia dlaczego akurat boks?
- Dlaczego akurat medycyna? - odpowiadasz pytaniem na pytanie.
- To u nas rodzinne i moim rodzicom bardzo na tym zależało. No więc dlaczego zdecydowałaś się na boks? Tylko nie mów, że twoim rodzicom też na tym zależało. - dodaje szybko.
- Hmm.. Sama nie wiem. - wzruszasz ramionami. - Miałam siedemnaście lat i pewnego dnia chciałam rozprawić się z jednym starszym chłopakiem, który wyśmiewał się z takiej dziewczyny. Złamałam mu nos i wybiłam zęba. - zmarszczyłam brwi, przypominając to sobie - Był w takim szoku, że prawie siłą zaciągnął mnie na trening i mi się spodobało. Teraz jest moim trenerem.
- No to sporo mu zawdzięczasz.. Widziałem cię na sobotniej walce. Byłaś naprawdę świetna.
I widziałem, że schodziłaś z ringu bez żadnego siniaka. Kto ci to zrobił?
- A było tak miło.. - kręcisz głową i wstajesz.
- Chce ci tylko pomóc.
- Nie potrzebuje niczyjej pomocy. - rzucasz przez ramie i powoli wychodzisz z gabinetu.
Po kilku dniach w końcu dowiadujesz się, że możesz wyjść do domu. Pakujesz się, gdy do sali wchodzi Adam, trzymając twój wypis.
- Powinienem cie tutaj jeszcze potrzymać parę dni..
- Nie ma takie potrzeby, na prawdę. Czuję się sto razy lepiej.
- Co nie zmienia faktu, że powinnaś leżeć tu jeszcze trochę, ale mam tak dobre serce, że pozwolę ci wyjść.
- Dziękuję. - uśmiechasz się do niego. Z trzydniowym zarostem wyglądał jeszcze lepiej. To był jedyny powód dla którego mogłabyś tutaj zostać te parę dni dłużej. Jego codzienne wizyty.
- Wydaje mi się, że zwykłe dziękuję nie wystarczy.. - uśmiecha się przebiegle. - Co powiesz na kawę?
- Nie pije kawy. - mrużysz oczy i czekasz na jego odpowiedź.
- Nie zapytam czy pójdziemy coś zjeść bo wykręcisz się dietą, ale może skoczymy kiedyś do kina? Nie powiesz mi chyba, że nie lubisz oglądać filmów. Mogę przyjechać jutro o 20 po ciebie?
- Skąd.. - chcesz spytać skąd zna twój adres, ale uświadamiasz sobie, że pewnie zna też twój wiek. - Możesz, ale.. - przerywa ci dźwięk otwieranych drzwi. Patrzysz w tamtym kierunku i widzisz twoich sąsiadów, którzy z uśmiechami na twarzach idą w twoim kierunku. Karol trzyma w dłoni kilkanaście kolorowych balonów. - Co wy tu robicie?
- Przyszliśmy po ciebie. - mówi Kłos i podaję ci sznurki z balonami.
- Dzięki. - odpowiadasz ze śmiechem. - Nie musieliście, serio.
- Ale chcieliśmy. Musimy teraz o ciebie dbać.
- Widzę, że ma się kto tobą zająć. - mówi Adam i rusza w stronę wyjścia. - Do zobaczenia.
- Gotowa? - pyta Wojtek, biorąc twoją torbę. Wychodzicie przed szpital i wsiadacie do samochodu Andrzeja. Po 30 minutach docieracie na parking. W drzwiach znajdujesz plik kopert zostawionych przez listonosza. Żegnasz się z nimi i przeglądasz dokumenty. Miedzy rachunkami widzisz niezaadresowaną kopertę. Zdziwiona otwierasz ją i wyciągasz kartkę "To dopiero początek"...
~~~~
Przepraszam, że nie w terminie, ale wydarzyło się coś co spowodowało, że nie miałam do tego głowy ani siły. Następny postaram się dodać we wtorek.
Przy okazji życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku! Wy za to możecie mi życzyć, żeby ten rok był lepszy, niż końcówka poprzedniego.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Czekałem, aż się obudzisz bo chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku. - mówi, wstając. - Pójdę po lekarza. - dodaje i rusza w kierunku drzwi. Patrzysz na niego zastanawiając się kto to jest. Może straciłaś pamięć? Nie, to nie możliwe. Pamiętałaś dokładnie wszystko. Nie mogłaś się skoncentrować bo ból w jamie brzusznej był nie do wytrzymania. Po krótkiej chwili do sali wszedł lekarz, a za nim ten sam mężczyzna.
- Jak się pani czuje? - pyta.
- Jakby czołg po mnie przejechał. - odpowiadasz, krzywiąc się. Przyglądasz mu się dokładniej i stwierdzasz, że jest cholernie przystojny. Patrzy na ciebie uważnie swoimi brązowymi oczami, które mają podobny kolor do krótkich włosów, których kosmyki opadają mu na czoło.
- Domyślam się. - uśmiecha się pod nosem, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. - Miała pani..
- Nikola. - przerywasz mu. Nienawidzisz, gdy ktoś zwraca się do ciebie per pani, a szczególnie jeśli tym kimś jest tak przystojny facet.
- Dobrze, więc miałaś dużo szczęścia. Gdyby ten pan znalazł cię godzinę później najprawdopodobniej wykrwawiłabyś się na śmierć.
- Nikt by nie płakał. - mówisz, a potem przenosisz wzrok na mężczyznę. - Dziękuję.
- Nie ma za co.. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. - speszony, wzrusza ramionami.
- Musisz zostać na obserwację. Odniosłaś poważne obrażenia i obawiamy się krwotoku wewnętrznego. Chcesz, żebyśmy kogoś poinformowali?
- Nie. - kręcisz lekko głową.
- Mogę zostać z Nikolą sam? - zwraca się tym razem do mężczyzny.
- Tak, oczywiście. Ja i tak powinienem już iść bo żona będzie się martwić. Szybkiego powrotu do zdrowia. - patrzy na ciebie z lekkim uśmiechem i wychodzi. Lekarz siada na krześle obok ciebie i ścisza głos.
- Zostałaś pobita? - pyta, bacznie cię obserwując. Zbyt długo zastanawiasz się nad odpowiedzią i sam domyśla się jaka była prawda. Nie wiedziałaś co odpowiedzieć. Nie wiedziałaś w jakim jesteś stanie i jak wygląda twoja twarz. - Tak myśleliśmy dlatego wezwaliśmy policję.
- Słucham? - unosisz głos. - Jakim prawem?
- To jest nasz obowiązek. Czekają na korytarzu, więc mogę ich wpuścić?
- A mam inne wyjście? - pytasz nie patrząc na niego. Po chwili stoi przed tobą dwóch policjantów i wypytują cię o to czy znałaś sprawców, czy potrafisz ich opisać... Odpowiadasz krótkimi zdaniami, w których niewiele jest konkretów. I tak ich nie złapią. Po sporządzeniu krótkiej notatki wychodzą zapewniając cię, że zrobią wszystko, żeby ich znaleźć. Jasne..
Budzisz się następnego dnia i stwierdzasz, że twój stan się trochę polepszył. Przynajmniej przy małym ruchu nic cię nie boli. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy musisz skorzystać z toalety. Z trudem się podnosisz i siadasz na łóżku.
- Chce pani skorzystać z toalety? - obok ciebie jakby zmaterializowała się pielęgniarka.
- Miałam taki zamiar. - odpowiadasz.
- Pomogę pani. - chwyta cię pod ramię i razem, wolnym krokiem wychodzicie z sali. Na korytarzu jest kilkanaście osób bo twoja sala znajduje się na wprost recepcji. Próbujesz przejść jak najszybciej, ale ból wszystkich stawów ci to skrzętnie uniemożliwia.
- Nikola? - słyszysz za sobą i od razu rozpoznajesz ten głos. No nie.. Odwracasz się powoli i widzisz.. Andrzeja. Czy Bełchatów naprawdę jest, aż tak małym miastem?
- Co ty tu robisz? - pytasz lekko zszokowana.
- Ja? - patrzy na ciebie przerażony. - Karol próbował gotować i zakładają mu szwy. Lepiej powiedz co tobie się stało? Ktoś cię znowu pobił?
- Miałam drobny wypadek.. - kłamiesz. - Możesz przeprosić ode mnie Wojtka. Mieliśmy się wczoraj spotkać, ale sam widzisz. Zadzwoniłabym, ale nie wiem gdzie mam telefon..
- Napadł ktoś na ciebie?
- Nie. Tak. Nieważne. Muszę iść. - odpowiadasz pośpiesznie i ruszasz do łazienki z pomocą pielęgniarki. Sama wchodzisz do środka podpierając się o wszystko co się do tego nadaje. Wychodzisz i wracasz do sali. Kładziesz się z powrotem do łóżka, czując się tak, jakbyś właśnie przebiegła maraton. Widzisz na półce obok ciebie torebkę. Wyglądało na to, że w środku wszystko jest. Słyszysz, że ktoś wchodzi do sali, odwracasz głowę i widzisz Andrzeja idącego w twoim kierunku.
- Mówił ci ktoś, że jesteś cholernie upierdliwy? - pytasz, poprawiając kołdrę. Miałaś wyjątkowo brzydką, szpitalną piżamę, której nie miałaś ochoty pokazywać nawet jemu.
- Nie martw się, nie będę cię pytał o to co się stało bo wiem, że i tak mi nie powiesz.. - siada na krześle obok ciebie. - Może czegoś potrzebujesz? Coś do jedzenia, czy do czytania? Nie patrz tak na mnie mam dług wdzięczności u ciebie.
- Nie oczekuję jego spłaty, więc nie musisz robić sobie kłopotu. - wzruszasz ramionami, czując, że nawet ta czynność sprawia ci ból.
- To żaden kłopot. - odpowiada natychmiast. - Powiedz mi tylko co mam ci przynieść.
- Chwila. - mówisz i sięgasz po torebkę. Wyjmujesz z niej klucze i mu je podajesz. - Możesz mi przynieść piżamę bo jak widzisz ta jest.. nie wyjściowa, koło łóżka na szafce leży książka, którą też możesz wziąć, a jeśli chodzi o jedzenie to w kuchni jest pełno owoców. Z łazienki weź mi szczoteczkę do zębów, pastę, ręcznik i mydło. Tyle mi chyba wystarczy.. A i jakbyś mógł mi kupić wodę. - dodajesz i wyjmujesz portfel.
- No nie wygłupiaj się. - mówi, wstając. - Odwiozę Karola i wracam za jakieś pół godziny. - rzuca przez ramie i wychodzi z sali.
Wrócił po jakichś 40 minutach obładowany reklamówkami, w których przyniósł ci o wiele więcej jedzenia. Rozpakował wszystko i uciekł na trening bo był już spóźniony. Obiecał, że po treningu wpadną do ciebie z Karolem i Wojtkiem, żebyś nie była sama. Nie bardzo ci się to podobało bo już sobie wyobrażałaś całą trójkę nad twoim łóżkiem.
Grzebiesz widelcem w ziemniaczanej papce, którą zaserwowano ci na obiad. Nie czujesz głodu i nie masz siły ruszać żuchwą, żeby jeść. Poddajesz się i oddajesz talerz pielęgniarce. Powoli kładziesz się na łóżku i zamykasz oczy, próbując zasnąć.
- Jak się czujesz? - słyszysz seksowny głos lekarza i otwierasz powoli oczy. Widzisz jak stoi przed tobą i patrzy na ciebie z uśmiechem.
- Lepiej. - kłamiesz. - Kiedy będę mogła wyjść?
- Jeszcze trochę będziesz musiała tutaj zostać. Później zrobimy ci badania, żeby mieć pewność, że wszystko w porządku. - tłumaczy, a ty zauważasz, że nie ma obrączki na palcu.
- Trochę to znaczy ile? - pytasz. Szkoda, że widzi cie w takim stanie bo nie miałaś nic przeciwko, żeby poznać go.. bliżej.
- Kilka dni. Ledwo chodzisz, więc i tak w domu niewiele byś sama zrobiła. Na pewno nie chcesz, żebym zawiadomił męża, chłopaka, rodziny? - pyta. Już masz odpowiadać, gdy do sali wchodzi trójka olbrzymów. Oboje patrzycie na nich, a oni niespeszeni idą w waszym kierunku z uśmiechami na twarzy. - Chyba już nie muszę. - unosi brwi. - Za godzinę widzimy się na badaniach. - rzuca przez ramie i wychodzi. Chcesz krzyczeć, że żaden z nich nie jest twoim mężem ani chłopakiem, ale zamiast tego uśmiechasz się do twoich gości.
- Wyglądasz okropnie. - wzdycha Karol i siada na skraju łózka. - Znowu miałaś zderzenie z szafką? Wyglądasz jakby kilka naraz cie zaatakowało..
- Chyba mnie nie lubią. - wzruszasz ramionami i podnosisz się na łokciach. Syczysz cicho z bólu i nabierasz powietrza do płuc.
- Nieźle musiały cię poturbować.. - kręci głową. - Poza tym, że wyglądasz jak wyglądasz to wszystko w porządku?
- Tak.. Czuję się trochę jakby coś po mnie kilka razy przejechało, ale przejdzie mi. A wy nie powinniście być teraz na obiedzie? - pytasz, patrząc na zegarek.
- Skoro ciebie tam nie ma to już nie to samo.. - odzywa się Wojtek. - Kiedy cię wypiszą?
- Nie mam pojęcia. Jeszcze trochę tu posiedzę z tego co wiem. - krzywisz się. - Nie wiem po co.. Nie jest ze mną, aż tak źle..
- Widzimy.. - Andrzej kręci głową. - Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Nie, nie, wszystko mam. Jak tam trening?
- Jak zawsze.. - Karol wzrusza ramionami. - Musisz koniecznie przyjść na nasz mecz. Gramy w sobotę u nas.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Nigdy w życiu nie widziałam meczu siatkówki i nawet nie wiem gdzie jest sala.
- Spokojnie, narysuję ci mapkę. - śmieje się lekko.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale sala jest już wolna i możemy robić badania. - usłyszałam i wszyscy popatrzyliśmy na lekarza, który wszedł do sali. Wygramoliłam się powoli z łóżka. Wszyscy rzucili się, żeby mi pomóc.
- Dam radę. - odpowiadasz. Wstajesz i powoli ruszasz w stronę wyjścia. - Dziękuje, że przyszliście. - rzucasz do nich przez ramię, zanim znikają za rogiem.
- Siatkarze hmm? - unosi brwi, patrząc na mnie.
- To moi sąsiedzi. - odpowiadasz. - Interesuje się pan siatką? - pytasz, zwracając się do niego per pan bo nadal nie wiesz jak ma na imię.
- Adam. - uśmiecha się do ciebie. - Nie bardzo, ale zawodników z Bełchatowa kojarzę. Zdecydowanie wolę boks. - mówi, obserwując twoją reakcję, a ty się mimowolnie zatrzymujesz. Szybko jednak się opamiętujesz i idziesz dalej.
- Na prawdę? - odpowiadasz, tak jakby nie zrobiło to na tobie żadnego wrażenia.
- Mhm. Nawet kobiecy.. - nadal na ciebie patrzy, a tobie zaczyna robić się słabo. - Przy okazji świetna walka. - uśmiecha się do ciebie i otwiera drzwi do sali.
- Dziękuję.
Siedzisz na kozetce i obserwujesz Adama, który przegląda wyniki twoich badań. Podejrzewasz, że pochodzi z dobrego domu. Jego rodzice pewnie są uznanymi lekarzami, a on jest ich oczkiem w głowie. Od dziecka wiedział, że będzie lekarzem, a rodzice pomogą mu w znalezieniu pracy. Pewnie ma duży dom i jeden z najlepszych samochodów. Chodzi na siłownie i na cotygodniowe spotkania z kolegami. Życie perfekcyjne i ze szczegółami zaplanowane. Jedyne co cię dziwiło to to, że nie ma równie idealnej żony. Ale pewnie ma narzeczoną z która już planuje równie perfekcyjny ślub.
- Cóż.. - odzywa się w końcu. - Wygląda na to, że wszystko w porządku. Musisz po prostu odpocząć i poczekać, aż twoje ciało wróci do normy.
- Kiedy będę mogła wrócić do domu? - pytasz od razu.
- Aż tak źle ci tu u nas? - unosi brwi i rozsiada się wygodnie w fotelu. Czyżbym wpadła w oko panu doktorowi?
- Teraz jest dość przyjemnie, ale jak wrócę do sali to już nie będzie tak fajnie.. - krzywisz się. - Powiesz mi kiedy będę mogła wyjść?
- Za kilka dni na pewno wyjdziesz, spokojnie. - wstaje i opiera się o biurko. - Radziłbym ci przez jakiś czas odpuścić sobie boks.
- Nie mogę.. - odpowiadasz szybko. - Jestem coraz bliżej Mistrzostwa.. Nie mogę sobie teraz odpuścić.
- Nie mówię, żebyś przestała ale po prostu zrobiła sobie krótką przerwę dopóki twój organizm nie będzie w pełni sił. Teraz i tak ledwo co chodzisz.
- Miesiąc wystarczy? - wzdychasz załamana.
- Co najmniej miesiąc. - uśmiecha się. - Tak mnie zastanawia dlaczego akurat boks?
- Dlaczego akurat medycyna? - odpowiadasz pytaniem na pytanie.
- To u nas rodzinne i moim rodzicom bardzo na tym zależało. No więc dlaczego zdecydowałaś się na boks? Tylko nie mów, że twoim rodzicom też na tym zależało. - dodaje szybko.
- Hmm.. Sama nie wiem. - wzruszasz ramionami. - Miałam siedemnaście lat i pewnego dnia chciałam rozprawić się z jednym starszym chłopakiem, który wyśmiewał się z takiej dziewczyny. Złamałam mu nos i wybiłam zęba. - zmarszczyłam brwi, przypominając to sobie - Był w takim szoku, że prawie siłą zaciągnął mnie na trening i mi się spodobało. Teraz jest moim trenerem.
- No to sporo mu zawdzięczasz.. Widziałem cię na sobotniej walce. Byłaś naprawdę świetna.
I widziałem, że schodziłaś z ringu bez żadnego siniaka. Kto ci to zrobił?
- A było tak miło.. - kręcisz głową i wstajesz.
- Chce ci tylko pomóc.
- Nie potrzebuje niczyjej pomocy. - rzucasz przez ramie i powoli wychodzisz z gabinetu.
Po kilku dniach w końcu dowiadujesz się, że możesz wyjść do domu. Pakujesz się, gdy do sali wchodzi Adam, trzymając twój wypis.
- Powinienem cie tutaj jeszcze potrzymać parę dni..
- Nie ma takie potrzeby, na prawdę. Czuję się sto razy lepiej.
- Co nie zmienia faktu, że powinnaś leżeć tu jeszcze trochę, ale mam tak dobre serce, że pozwolę ci wyjść.
- Dziękuję. - uśmiechasz się do niego. Z trzydniowym zarostem wyglądał jeszcze lepiej. To był jedyny powód dla którego mogłabyś tutaj zostać te parę dni dłużej. Jego codzienne wizyty.
- Wydaje mi się, że zwykłe dziękuję nie wystarczy.. - uśmiecha się przebiegle. - Co powiesz na kawę?
- Nie pije kawy. - mrużysz oczy i czekasz na jego odpowiedź.
- Nie zapytam czy pójdziemy coś zjeść bo wykręcisz się dietą, ale może skoczymy kiedyś do kina? Nie powiesz mi chyba, że nie lubisz oglądać filmów. Mogę przyjechać jutro o 20 po ciebie?
- Skąd.. - chcesz spytać skąd zna twój adres, ale uświadamiasz sobie, że pewnie zna też twój wiek. - Możesz, ale.. - przerywa ci dźwięk otwieranych drzwi. Patrzysz w tamtym kierunku i widzisz twoich sąsiadów, którzy z uśmiechami na twarzach idą w twoim kierunku. Karol trzyma w dłoni kilkanaście kolorowych balonów. - Co wy tu robicie?
- Przyszliśmy po ciebie. - mówi Kłos i podaję ci sznurki z balonami.
- Dzięki. - odpowiadasz ze śmiechem. - Nie musieliście, serio.
- Ale chcieliśmy. Musimy teraz o ciebie dbać.
- Widzę, że ma się kto tobą zająć. - mówi Adam i rusza w stronę wyjścia. - Do zobaczenia.
- Gotowa? - pyta Wojtek, biorąc twoją torbę. Wychodzicie przed szpital i wsiadacie do samochodu Andrzeja. Po 30 minutach docieracie na parking. W drzwiach znajdujesz plik kopert zostawionych przez listonosza. Żegnasz się z nimi i przeglądasz dokumenty. Miedzy rachunkami widzisz niezaadresowaną kopertę. Zdziwiona otwierasz ją i wyciągasz kartkę "To dopiero początek"...
~~~~
Przepraszam, że nie w terminie, ale wydarzyło się coś co spowodowało, że nie miałam do tego głowy ani siły. Następny postaram się dodać we wtorek.
Przy okazji życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku! Wy za to możecie mi życzyć, żeby ten rok był lepszy, niż końcówka poprzedniego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)