poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział X

Wracasz do salonu i siadasz na kanapie. Wypiłaś zbyt dużo, żeby przejmować się tym co usłyszałaś od Wojtka. Właściwie to nie powiedział nic, czego sama byś nie wiedziała. Rozglądasz się po pokoju. Andrzej siedzi naburmuszony na fotelu i cały czas pisze z kimś smsy. Karol, Zati i Ola grają w twistera, a Wojtek właśnie wszedł do salonu.
- Mam pomysł! - słyszysz podekscytowanego Karola, który lekko chwieje się na nogach. Przegrał jako pierwszy i chyba już znalazł sobie inne zajęcie. - Tak właściwie to nie znamy Nikoli, a ona nie zna nas, więc.. - uśmiecha się przebiegle, chcąc widocznie zrobić chwilę napięcia. Może naprawdę myślał, że wszyscy zebrani umierają z ciekawości. - Zagrajmy w grę!
- Serio? - Andrzej unosi jedną brew. - Ile my mamy lat? 16? Będziemy grać w butelkę?
- Endriu.. - wzdycha i patrzy na niego, kręcąc głową. - A kto mówi o butelce? Chodzi o grę w której dowiemy się czegoś o sobie. - szczerzy się. - Każdy ma piwo? - pyta i rozgląda się po zebranych.  - No to wszyscy na podłogę. - mówi i pierwszy siada po turecku na dywanie. Wszyscy ociągając się robicie to samo i patrzycie na niego wyczekująco. - Gra polega na tym, że jedna osoba mówi czego nigdy nie robiła, a inne jeśli to robiły piją. Rozumiecie? - pyta, ale po waszych twarzach widzi, że nikt go nie zrozumiał. - Dobra ja zacznę. Nigdy z nikim nie spałem. - mówi i upija łyk piwa. - Wy też powinniście wypić bo nie wierzę, że któreś z was jest dziewicą lub prawiczkiem.
- No to teraz już rozumiem. - odpowiada Wojtek i również pije.
- Nigdy nie spałem z kimś tutaj obecnym. - mówi i ponownie upija łyk razem z Olą. Patrzy wyczekująco na ciebie i Wojtka, a wy bez najmniejszego skrępowania pijecie.
- Nigdy nie spałem z osobą tej samej płci. - odzywa się Zati, ale nikt nie upija, oprócz ciebie. Wszyscy patrzą na ciebie z niedowierzaniem, a ty uśmiechasz się pod nosem.
- Nigdy nie brałam udziału w trójkącie. - unosisz kolejny raz butelkę, znów jako jedyna. - Serio? - pytasz z niedowierzaniem.
- W sensie, że spałaś z kobietą i mężczyzną jednocześnie, czy z dwoma mężczyznami? - Zati patrzy na ciebie z zainteresowaniem. - No chyba, że z kobietami.. - dodaje po chwili.
- Z kobietą i mężczyzną, ale w ogóle mi się to nie podobało. Laska mnie nie kręciła, a musiałam się z nią dzielić naprawdę niezłym facetem.. - wzruszasz ramionami.
- Wiedziałem, że z ciebie jest niezłe ziółko.. - szczerzy się do ciebie Karol. - Dobra.. Nigdy nie miałem problemów z policją. - mówi, a ty znowu pijesz. Jak tak dalej pójdzie to wypijesz kolejne cztery piwa.


Budzisz się rano w swoim łóżku. Nie pamiętasz jak się tutaj znalazłaś ale ból głowy nawet nie pozwala ci o tym myśleć. Otwierasz buzie, żeby złapać trochę powietrza bo masz w niej istną Saharę. Z przerażeniem stwierdzasz, że jesteś naga. Odwracasz się i widzisz koło siebie Wojtka. Pięknie. Jesteś emocjonalnym niedorozwojem, ale nie ma problemu z pakowaniem ci się do łóżka. Chociaż właściwie znałaś dobrze samą siebie i nie mogłaś być pewna tego, czy przypadkiem sama go tu nie zaciągnęłaś. Rozglądasz się za swoją bielizną lub jakimkolwiek ubraniem ale niczego nie znajdujesz. Okrywasz się kocem i idziesz do kuchni, gdzie opróżniasz całą butelkę wody. Bierzesz gorącą kąpiel i owinięta ręcznikiem wychodzisz z łazienki i idziesz do szafy po jakieś ubranie.
- Moja głowa.. - słyszysz za sobą głośny jęk Wojtka, który nawet nie otworzył oczu. - Umieram..
- Chcesz pić? - pytasz z kpiącym uśmiechem. Chyba zapomniałaś już o tym, że przed kąpielą byłaś w takim samym stanie.
- Mhm. - mruczy w poduszkę. Przynosisz mu nową butelkę wody i stawiasz obok łózka razem z talerzem kanapek. - Pamiętasz coś z wczoraj? - podnosi się w końcu i z trudem sięga po wodę.
- Nic, a nic.. Bez urazy.. - dodajesz szybko.
- Spoko.. - uśmiecha się lekko. - Ja też mam czarną dziurę. Jak dobrze, że nie mamy dzisiaj treningu.. - mówi, opadając ponownie na poduszki. - Kiedy ty wracasz do pracy?
- W poniedziałek. - odpowiadasz, otwierając okno, żeby przewietrzyć mieszkanie.
- Gniewasz się na mnie? - pyta, patrząc na ciebie uważnie.
- Powtarzam ci, że nie. Cenie szczerość i się za nią nie obrażam. - uśmiechasz się do niego. - Poza tym nie powiedziałeś nic czego sama bym nie wiedziała.
- Naprawdę cie lubię. - mówi i wstaje, rozglądając się za swoimi spodniami.
- Cieszę się. Ja ciebie w sumie też. - wzruszasz ramionami i rzucasz mu koszulkę.
- Będę się zbierał. - wzdycha głośno, sprawdzając czy wszystko ma. - Do zobaczenia. - uśmiecha się do ciebie i całuje w policzek. Zostajesz sama zastanawiając się co robić. Masz zdecydowanie za dużo czasu wolnego. Postanawiasz w końcu iść na spacer po Bełchatowie. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. Wkładasz swoje ulubione trampki i wychodzisz z mieszkania. Na parkingu spotykasz Andrzeja, który widocznie na kogoś czeka.
- Cześć. - witasz się z nim od niechcenia.
- Hej. - odpowiada też bez większego entuzjazmu. - Idziesz do pracy?
- Nie.. Nie mam co robić i idę na spacer. - wzruszasz ramionami. - A ty na kogo czekasz?
- Na taksówkę. Jadę odwiedzić dzieci. Małżeństwo z Bełchatowa zaadaptowało całą trójkę.
- Poważnie? To cudownie! - odpowiadasz cała rozpromieniona. - Pozdrów ich ode mnie.
- Właściwie.. Jeśli chcesz to możesz jechać ze mną.
- Nie chce się wpraszać tam gdzie mnie nie chcą.
- Dzieci pytały o ciebie, więc na pewno się ucieszą.
- Chodziło mi raczej o ciebie.. Nie lubisz mnie i nie chce skazywać cię na moje towarzystwo. - uśmiechasz się pod nosem.
- Myślę, że jakoś cię zniosę jeśli dzięki temu dzieci się ucieszą. - odpowiada, a w tym samym czasie podjeżdża taksówka i zatrzymuje się przy was. - No to jak? Jedziesz? - pyta, otwierając drzwi. Zastanawiasz się chwile po czym wchodzisz do samochodu. To zdecydowanie lepszy wybór, niż bezcelowa wędrówka po Bełchatowie. Po 20 minutach jesteście na miejscu.
- Ładny dom. - mówisz rozglądając się po okolicy. Staliśmy przed bramą, za którą stał duży kremowy dom, a raczej rezydencja. Dzwonicie domofonem i po chwili jesteście już pod drzwiami, które otwiera Ola i rzuca się Andrzejowi w ramiona. Zaraz za nią pojawia się Kacper z mężczyzną, który musi być jego ojcem zastępczym. Witamy się ze wszystkimi i razem z dziećmi idziemy do ich pokoi. Oleńka z dumą pokazuje ci swój różowy pokój, pełen lalek Barbie. Siadacie w nim w czwórkę i słuchacie ich opowieści. Wydaje ci się, że są tutaj szczęśliwi, a ty jesteś jeszcze szczęśliwsza, że im się udało. Małżeństwo, które ich adoptowało też ci się spodobało. Widać, że marzyli o dzieciach, a teraz skoczyliby za nimi w ogień. Spędzacie tam ponad dwie godziny ale w końcu musicie się pożegnać. Dostajesz od Oli pluszaka w kształcie słonika. Uśmiechasz się na jego widok bo kochałaś miśki i już sobie obiecałaś, że ten zajmie honorowe miejsce w twojej sypialni. Wracacie do domu w milczeniu. Masz wrażenie, że Andrzej na ciebie zerka co jakiś czas i intensywnie o czymś myśli. Nie chciałaś wywoływać kolejnej kłótni, więc siedziałaś cicho. Wysiadacie na parkingu i idziecie w stronę wejścia.
- Cieszę się, że ze mną pojechałaś. - odzywa się w końcu.
- Ja też. - uśmiechasz się lekko, a on znów obserwuje cię uważnie. - Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Nie, nie.. - odpowiada szybko speszony. - Po prostu się nad czymś zastanawiam..
- Mogę wiedzieć nad czym? - marszczysz lekko brwi. - Zrobiłam coś wczoraj? - pytasz, uświadamiając sobie, że to jest całkiem możliwe.
- Nie. - mówi, gdy jesteście już pod jego drzwiami. - Wchodzisz do nas? Może Karol się w końcu obudził.
- A powiesz mi o co chodzi?
- To naprawdę nic ważnego. 
- No jak chcesz.. - wzruszasz ramionami. - Idę do siebie. Musze w końcu wziąć się za sprzątanie bo niedługo nie będzie widać podłóg.
- No to cześć. - żegna się i zamyka za sobą drzwi, zanim ty otwierasz buzie, żeby odpowiedzieć. Kręcisz głową zdezorientowana i wchodzisz dalej po schodach. On jest naprawdę dziwny.


W niedziele wstajesz wypoczęta i z przerażeniem stwierdzasz, że nie masz co robić. Nie masz treningu. Siedzieć w domu ci się nie chce, a spotykać się z chłopakami tym bardziej. Odrzucasz cały czas pomysł, który błądzi ci w głowie. Próbujesz wymyślić coś lepszego ale twoje starania na nic się nie zdają. W końcu ubierasz się w ładną różową sukienkę, którą kupiłaś na pierwszych zakupach w Bełchatowie i wychodzisz z mieszkania. Nie wiesz dlaczego to robisz ale coś każe ci iść do samochodu i jechać do Łodzi. Kolejny dzień zabawy w detektywa? Widocznie tak. Po godzinie jesteś pod domem kobiety, która cię urodziła. Jest 11. Stoisz i patrzysz w okna, mając nadzieję, że kogoś w nich zobaczysz. Po 10 minutach podjeżdża pod dom samochód z którego wysiada cała trójka. Może wracają z Kościoła? Teraz pewnie czeka ich niedzielny obiad. Siedzisz w samochodzie oparta o siedzenie i słuchasz radia. A jeśli już dzisiaj z niego nie wyjdą? Zmarnujesz jedynie czas. Widocznie masz szczęście bo dwie godziny później Izabela wychodzi z dziewczynką, trzymając ją za rękę i idzie w nieznanym ci kierunku. Wychodzisz z samochodu i idziesz za nimi. Tak jak myślałaś wygląda na to, że wybrały się na spacer. Dochodzicie do placu zabaw, a dziewczynka biegnie na huśtawkę. Obserwujesz sytuacje z pewnej odległości. Walczysz ze sobą ale w końcu wchodzisz na plac i siadasz koło swojej matki, która obserwuje z uśmiechem na twarzy to jak jej mała córka się bawi. Czujesz złość. Dlaczego na ciebie nie mogła tak patrzeć? Dlaczego ciebie nigdy nie zabrała na plac zabaw?
- To pani córka? - to pytanie po prostu wychodzi ci z ust. Nie planujesz tego i aż wstrzymujesz oddech, gdy uświadamiasz sobie, że właśnie odezwałaś się do swojej matki.
- Tak. - odpowiada z uśmiechem, patrząc na ciebie. - To moja Julka.
- Śliczna dziewczynka.. - mówisz, bo tylko to przychodzi ci do głowy.
- To prawda. A które dziecko jest pani? - pyta. Nie poznała cię. W sumie jak mogła cię poznać skoro nigdy cię nie widziała?
- Nie mam dzieci.
- To co pani tu robi? - patrzy na ciebie zdziwiona, a ty zastanawiasz się jakby zareagowała, gdybyś powiedziała jej prawdę. Ucieszyłaby się? Zdenerwowała? Może wtedy wyjaśniłaby ci wszystko.
- Ma pani inne dzieci?
- Nie. Julka jest jedynaczką, jednak nadal nie rozumiem...
- A miała pani? - patrzysz w jej oczy. Takie same jakie widzisz codziennie w lustrze.
- Słucham? - pyta lekko przerażona.
- Nie oddała pani przypadkiem dwadzieścia jeden lat temu córki do domu dziecka?
- Nie wiem o czym pani mówi.. - kręci głową i wstaje. - To..
- To ja. - mówisz, patrząc na nią beznamiętnie.
- To jakaś pomyłka. - odpowiada. - Nie miałam i nie mam żadnej drugiej córki. Julka jest moją jedyną córką, a pani musiała mnie z kimś pomylić.
- Obie wiemy, że nic nie pomyliłam. - również wstajesz. - Dwadzieścia jeden lat temu oddałaś mnie do domu dziecka, mamo. - myślałaś, że ta rozmowa wywrze na tobie większe wrażenie. Może ci się wydawało, że po usłyszeniu ostatniego słowa, aż zachłysnęła się powietrzem.
- Chcesz pieniędzy? - pyta, a ty kompletnie zdezorientowana takim pytaniem stoisz wryta w ziemie. - Ile?
- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy...
- To po co przyjechałaś? Zniszczyć mi życie?
- Co?
- Słuchaj.. To było ponad dwadzieścia lat temu. Byłam młoda i nie chciałam zniszczyć sobie życia. Wtedy ci na to nie pozwoliłam i dzisiaj też nie mam takiego zamiaru. Jeśli chcesz pieniędzy to po prostu powiedz ile. A jeśli nie to byłabym wdzięczna, gdybyś zniknęła tak szybko jak się pojawiłaś. Nie uważasz, że skoro cię oddałam to cię po prostu nie chciałam? Byłaś wpadką z nieodpowiednim facetem. Mam jedną córkę i ty nią nie jesteś. - cedzi przez zaciśnięte zęby. A ty czujesz, że w gardle rośnie ci wielka gula, a do oczu napływają łzy. Zagryzasz mocno wargę i patrzysz na nią z istnym obrzydzeniem.
- Nie chce od ciebie żadnych pieniędzy. Radzę sobie świetnie bez ciebie. Chciałam dowiedzieć się dlaczego mnie oddałaś i się dowiedziałam. Nie chcę zniszczyć ci życia. Wystarczy, że ty zniszczyłaś moje. Widzę, że nie masz z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia, więc nawet się cieszę, że mnie oddałaś. Współczuje tej małej matki. Na szczęście moja nie żyje. - odpowiadasz cały czas patrząc jej w oczy. Odwracasz się na pięcie i odchodzisz.

Wychodzisz z taksówki w jednej ręce trzymając torebkę, której sama nie wiesz jakim cudem nie zgubiłaś, a w drugiej butelkę wódki. Nie masz siły się ruszać, więc siadasz na krawężniku i przechylasz butelkę, pozwalając by ognista substancja wypalała twoje gardło. Chcesz przestać myśleć. Chcesz zapomnieć o wszystkim co dzisiaj usłyszałaś. Spodziewałaś się chyba wszystkiego ale nie czegoś takiego. Czy ona nie ma w ogóle serca? Jak to możliwe, że taka kobieta jest twoją matką? Czujesz na policzkach gorące łzy, które spływają szybko tworząc dwa cienkie strumyki. Całe życie gdzieś w głębi serca miałaś nadzieję, że matka chce cię odszukać, ale nie może. Teraz ją straciłaś. Wiesz, że o tobie zapomniała i lepiej jej bez ciebie.
- Nikola? - słyszysz męski głos, ale nie podnosisz głowy.


                                                                        ~~~~~~~~

Sama w to nie wierzę ale udało mi się dodać przed czasem :) Weekend bez internetu ma swoje plusy :) Bardzo proszę o komentarze. Następny we wtorek (albo wcześniej). Miłego tygodnia :)

5 komentarzy:

  1. No zaskoczyła mnie reakcja "matki"... bo Ty cały czas zaskakujesz mnie swoimi pomysłami;) do następnego!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matka świetna. Chyba każda z nas chciałaby taką mieć. Chyba lepiej gdyby Niko nie dążyła do spotkania z nią. Wcale jej to nie pomogło... Okropne że takie kobiety żyją i wybierają sobie które córeczki kochają a które nie.
    Mam nadzieję, ze ów męski głos zaniesie ja do mieszkania.
    Cieszę się, że dodalas przed czasem.

    OdpowiedzUsuń
  3. skąd ja znam tę grę.. :D ^^
    a rozdział mega ^^
    nie spodziewałam sie że zagada do matki ;o i że taka bedzie jej reakcja ;o no super.. ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskoczyła mnie jej mama...Jak zwykle rozdział świetny,czekam na kolejny z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny jak zawsze. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń