sobota, 28 czerwca 2014

Epilog

Przez głowę przelatują ci najczarniejsze myśli. Gdzie ona jest? A jeśli.. Nie. To niemożliwe. Karol mówił, że jej stan jest krytyczny.. Zamykasz oczy. Nie, to nie może być prawda. Nagle drzwi sali się otwierają i widzisz pielęgniarkę pchającą wózek, na którym siedzi Nikola. Nikola.
- Ty żyjesz.. - wypuszczasz głośno powietrze i podpierasz się o ścianę. Przez jej twarz przebiega tysiąc emocji -  zdziwienie, zakłopotanie, ulga, radość. W końcu patrzy na ciebie rozbawiona.
- Myślałeś, że nie żyje? - próbuje ukryć uśmiech. Po chwili poważnieje. - Karol powiedział ci, że umrę i przyszedłeś się pożegnać?
- Co? - pytasz zdezorientowany. - Nie. Przyszedłem porozmawiać.
- Oh.. Cieszę się. - mówi. Pielęgniarka podwozi ją pod łóżko i pomaga się na nim położyć. Widzisz, że każdy ruch sprawia jej ból.
- Jak się czujesz?
- Wspaniale. Nie wiem dlaczego mnie tu trzymają. - odpowiada zdenerwowana. Nie możesz się powstrzymać i przewracasz oczami. Chociaż z jej charakterem wszystko w porządku. - Przepraszam.. - mówi cicho, a ty wiesz, że po raz pierwszy w życiu mówi to czując się winna. - Spieprzyłam. - westchnęła. - Ale w sumie.. - unosi brwi. - Mogłam zrobić dużo gorsze rzeczy.. Mogłam ukryć przed tobą na przykład to, że mam męża albo to, że siedziałam kiedyś w więzieniu i jestem recydywistą.. - zaczyna wymieniać, a ty nie możesz powstrzymać śmiechu. Przerażało cię to, że tak bardzo ją kochasz. Nie dajesz jej skończyć zamykając jej usta pocałunkiem. Niech się dzieje co chce.. Ważne, że z nią.

        *

            Nikola trenowała w Polsce, a do Las Vegas latała tylko na walki. Zdobyła Mistrzostwo Świata. Dwa lata później wzięła z Andrzejem bajkowy ślub, zimą w górach. Noc poślubna okazała się tak udana, że 9 miesięcy później na świecie pojawiła się Zuzia i jej siostra bliźniaczka Basia. Stworzyła szczęśliwą rodzinę, której nigdy nie miała. Matce nigdy nie wybaczyła.


~~~~~~~~~~

Jak widzicie to koniec. Wiem, że mogłyście się tego nie spodziewać ale wiecie jak ja kocham być nieprzewidywalna! :D Dziękuję Wam wszystkim za czytanie tych moich wypocin (Co ja mówię.. To nie wypociny.. Uwielbiałam Nikole!). No to chyba tyle. Dziękuję jeszcze raz.

A teraz czas na reklamę.. :)

Jeśli podobało Ci się to opowiadanie i nie masz mnie jeszcze dość to musisz koniecznie zajrzeć na moje poprzednie historie, czyli tu , tu i tu

A jeśli już je przeczytałaś i nadal nie masz mnie dość to zapraszam... TU!!!
Moje nowe opowiadanie!
Dłuższe rozdziały!
Jeszcze więcej szalonych przygód!
Nie możesz tego przegapić!
Prolog już na stronie!

Dziękuję!

LR.


środa, 25 czerwca 2014

Rozdział XX

.. Musimy ją utrzymać w stanie śpiączki. Następne godziny będą decydujące. - mówi cicho, patrząc na ciemnowłosą kobietę.
- Możemy ją zobaczyć? - pyta, wstając.
- Tak została przewieziona na sale numer 7. Wezwali państwo policje?
- Tak zaraz po tym jak została znaleziona. - odpowiada mu Karol.
- Ten kto ją pobił doskonale wiedział co robi. Pani Czarnecka miała połamane żebra, krwotok wewnętrzny, wstrząśnienie mózgu, złamany nos... Podejrzewam, że kilka kopniaków więcej i nie byłoby już jej z nami. - urywa, a my stoimy, patrząc na niego z przerażeniem. - Zrobiliśmy jej badania i zauważyliśmy, że jej stan pozostawia wiele do życzenia. Kości żuchwy są w opłakanym stanie. A jej nos wygląda tak, jakby kilkanaście razy był już nastawiany. Czy jest możliwość, że ktoś stosuje wobec niej przemoc od dłuższego czasu?
- Ona jest bokserką. - odpowiada mu jej trener, a on kiwa głową ze zrozumieniem. - To wiele wyjaśnia.. - mruczy sam do siebie. - Mogą państwo ją zobaczyć. Z mojej strony to na razie wszystko. - skina głową i odchodzi. Stoisz i nie wiesz co masz robić. Czujesz się jak w kiepskim filmie. Wiesz, że po dzisiejszym dniu już nic cie nie zaskoczy. Wszyscy wstają i idą w stronę sali, a ty nadal stoisz i się nie ruszasz.
- Chodź. - słyszysz głos Karola, który lekko klepie cie w plecy. Bierzesz głęboki oddech i idziesz za wszystkimi. Docieracie do sali numer 7 i wchodzicie do środka. Jest tutaj tylko jedno łóżko i zamierasz, gdy widzisz na nim Nikole. Karol stoi z szeroko otwartą buzią, a jego przerażenie jest wprost namacalne. Kobieta, która ją znalazła zalała się łzami, a facet twierdzący, że jest jej trenerem lekko się skrzywił. Podejrzewasz, że widział ja już pobitą i to wielokrotnie. Podchodzisz do niej bliżej. Leży przypięta do aparatury tysiącami małych kabelków. Ma podbite prawe oko, głowę zabandażowaną. Jej spuchnięte wargi są zaciśnięte w cienką linie. Chcesz złapać ją za rękę ale jest w takim stanie, że boisz się jej dotknąć. Patrzycie na nią w milczeniu przez długi czas. Przerywa wam dźwięk telefonu. Odrywasz od niej wzrok i przenosisz go na mężczyznę.
- Słucham. - odbiera. - Dobrze, dziękuję. - rozłącza się i chowa telefon do kieszeni. - Złapali ich. Cyga ich wydał, żeby mieć mniejszy wyrok. Wiedziałem, że to śmieć. - syknął, zdenerwowany. - Przepraszam na chwilę. Muszę zadzwonić i przełożyć lot do Las Vegas. Mieliśmy lecieć w następnym tygodniu ale w tej sytuacji...
- Mieliśmy? - powtarzasz, a on zasysa głośno powietrze.
- Miała ci powiedzieć.. - krzywi się i wychodzi pośpiesznie. Wszystko z ciebie ulatuje. Chciała lecieć do Las Vegas? Chciała cie zostawić? Patrzysz na nią i czujesz jak cały świat w jednym momencie ci się rozpada. Oczy cię pieką od łez, które właśnie się w nich pojawiły. Zaciskasz mocno szczękę i wstajesz. Czujesz, że jeśli tutaj zostaniesz to się udusisz. Wychodzisz, mijając Karola po drodze. Patrzy na ciebie ze współczuciem ale nic nie mówi. Gdy zamykasz za sobą drzwi sali zaczynasz biec. Chcesz być jak najdalej stąd. Gdy jesteś przed szpitalem zasysasz głośno powietrza. Idziesz prosto przed siebie.


Wracasz po kilku godzinach. Nie możesz trzymać się od niej z daleka. Chcesz najpierw usłyszeć to od niej. Wracasz pod sale, gdzie siedzi cała trójka.
- Co się stało? - pytasz, przerażony. Dlaczego oni tutaj siedzą? Co jest?
- Obudziła się. - odpowiada cicho Karol.
- I co?
- Nic nie wiadomo. Odkąd nas wyprosili nikt jeszcze nie wyszedł. - wzdycha. - Gdzie byłeś?
- Musiałem się przewietrzyć. - mówisz cicho. Czekacie w milczeniu na to, aż ktoś wyjdzie z sali. Kolejne minuty są dla ciebie nie do zniesienia. W końcu wyszedł lekarz, a za nim pielęgniarka, która nawet się nie zatrzymała.
- Co z nią? - spytałem, podchodząc do niej.
- Wydaje się, że pani Nikola miała dużo szczęścia. Znowu. - marszczy brwi. - Jest przytomna, nie pamięta nic po tym jak wysiadła z samochodu i pyta o pana Andrzeja.
- Mogę do niej wejść? - pytasz automatycznie, a ten skina głową.
- Tylko krótko. - rzuca ci przez ramie ale ty go już nie słuchasz. Podchodzisz do niej i widzisz, że leży z zamkniętymi oczami. Podchodzisz powoli i stajesz przy jej łóżku. Usłyszała cię bo otworzyła szybko oczy.
- Jak się czujesz? - pytasz cicho.
- Jakby coś po mnie przejechało kilkakrotnie. - odpowiada i lekko się uśmiecha. - Jak mecz?
- Wygraliśmy. - odpowiadasz i widzisz jak jej uśmiech staje się szerszy.
- Mówiłam.
- Policja złapała tych mężczyzn. To ci sami co wcześniej. Cyga czy jakoś tak ich wydał.. - mówisz, obserwując jej reakcje. Jej oczy stają się szersze. Patrzy na ciebie przerażona. Otwiera lekko usta jakby chciała coś powiedzieć ale zaraz je zamyka. - Wiem, że jesteś bokserką. - zamyka oczy i wzdycha.
- Andrzej... - szepcze. - Chciałam ci powiedzieć ale...
- Ale? Nie było okazji? Nie było okazji powiedzieć o tak istotnym fakcie? A o tym, że twoi rodzice żyją? O tym, że wychowałaś się w domu dziecka? O tym, że masz zamiar wyjechać do Las Vegas? O tym też chciałaś mi powiedzieć?
- Skąd..
- Wiesz co jest najgorsze? Myślałem, że cię znam. Zakochałem się w tobie, a tak na prawdę nic o tobie nie wiem... - mówisz i czujesz, że tracisz grunt pod nogami. Kręcisz głową. Nie chcesz tu być. Patrzysz na nią i widzisz jak na jej twarzy maluje się przerażenie. Nie możesz z nią być. Nie po tym wszystkim. Całujesz ją ostrożnie w czoło i po prostu wychodzisz.

Oczami Nikoli...

Patrzysz przerażona na zamykające się drzwi. Czujesz na policzkach łzy, ale nie możesz się ruszyć. Twój świat właśnie legł w gruzach. On ci tego nie wybaczy. Widziałaś to po jego minie. Możesz mu się dziwić? Nie powiedziałaś mu tylu rzeczy.. Skąd wiedział o domu dziecka? O rodzicach? Zamykasz oczy i pozwalasz łzom płynąć. Słyszysz, że ktoś wchodzi do sali. Otwierasz oczy i widzisz trenera. Siada przy tobie i łapie cię delikatnie za rękę.
- Jak się czujesz? - pyta, a ty nawet nie odpowiadasz. - Przykro mi, że dowiedział się w taki sposób.. - kręci głową. - Przełożyłem nasz wyjazd. Polecimy gdy poczujesz się lepiej.
- Skąd wiedziałeś? - pytasz.
- Policja była u mnie. Twoja matka cię znalazła i wezwała ich od razu. Gdyby nie ona już by cię tu z nami nie było.
- Moja matka? - patrzysz na niego nie rozumiejąc o co chodzi.
- Jest na korytarzu. Zawołać ją? - wstaje, a ty czujesz, że krew odpływa ci z twarzy. Co tu się dzieje? Nie czeka na odpowiedz tylko wychodzi, a po chwili widzisz przed sobą swoją matkę.
Była ostatnią osobą jaką spodziewałaś się tutaj zobaczyć. Stoi nad twoim łóżkiem i widzisz, że nie wie co robić. Patrzysz na nią zdezorientowana.
- Co ty tutaj robisz? - pytasz, a w twoim głosie słychać rozdrażnienie. - Nie musisz tu być. Nie masz takiego obowiązku. Dziękuję za to, że.. - urywasz. Za co jej dziękowałaś? Za to, że cię znalazła? Za to, że ci uratowała życie. Ona ci je spieprzyła.
- Przyjechałam, żeby z tobą porozmawiać. Czekałam na ciebie i wtedy zobaczyłam cię na parkingu, a potem tych mężczyzn.. Inaczej wyobrażałam sobie nasze spotkanie. - mówi cicho.
- Ja nasze pierwsze spotkanie też wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. - odpowiadasz, patrząc na nią beznamiętnie. Nie chcesz jej tu. Chcesz, żeby sobie poszła tam, skąd przyszła.
- Nikola chcę, żebyś wiedziała dlaczego cię oddałam..
- A co mnie to obchodzi? - pytasz i czujesz napływające ci do oczu łzy. - To coś zmieni?
- Byłam młoda. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży spanikowałam. Zresztą tak samo było gdy cię poznałam tam na tym placu zabaw..
- Naprawdę nie chce tego słuchać. Wracaj do swojej idealnej rodziny, a mi daj spokój. - odpowiadasz, wbijając wzrok w okno. Miałaś już wszystkiego dość.

Przez następne dni głównie spałaś przez ilość środków przeciwbólowych. Miałaś liczne badania, które jednak mało cię interesowały. Andrzej nie pojawił się jak dotąd i wiedziałaś, że szanse na to, że ci wybaczy są nijakie. Śmiać ci się chciało z własnego nieszczęścia. Wiedziałaś, że nie może być, aż tak cudownie. Musiałaś coś spieprzyć. Zresztą nie pierwszy raz. Nie mogłaś sobie wybaczyć tego, że mu nie powiedziałaś. Byliście tak blisko. On ci mówił wszystko, a ty nie powiedziałaś mu nic! Nie zasługujesz na niego i taka jest prawda.
Karol przychodził do ciebie codziennie, czasami razem z Olą. Byłaś mu za to wdzięczna bo dzięki temu nie zwariowałaś i wiedziałaś co dzieje się u Andrzeja. Gdy przychodził trener rozmawialiście głównie o Las Vegas. Był strasznie tym podekscytowany. Zdecydowałaś się wyjechać. Teraz i tak nic cię tu nie trzymało, a tam szybciej zapomnisz o Andrzeju. Widocznie tak musiało być.

Oczami Andrzeja...

- Co z nią? - pytasz, gdy tylko drzwi się otwierają. Karol wchodzi do twojego pokoju i staje w progu.
- Może sam byś poszedł i sprawdził co? - unosi brwi, zirytowany.
- Karol.. - wzdychasz.
- Dobrze wiem.. - unosi ręce w geście kapitulacji. - Jej stan nadal jest krytyczny ale upiera się, że jej nic nie jest i może wyjść do domu, czyli wszystko wraca do normy. - wzrusza ramionami. - Zachowujecie się jak dzieci. Zamiast ze sobą porozmawiać robię za gołębia pocztowego bo ona też o ciebie ciągle pyta.
- Karol, a ty byś tak spokojnie zareagował gdybyś dowiedział się, że Ola cię okłamała? Gdyby Ci powiedziała, że jej rodzice nie żyją, chociażby żyli. Gdyby była bokserką..
- Ola i boks? - zaczął się śmiać. - Dwóch sekund na ringu by nie wytrzymała bo jak tylko zobaczyłaby przeciwniczkę, która chce ją bić to by uciekła z piskiem. A Nikola.. W sumie pasuje mi na bokserkę. - marszczy brwi.
- Wychodzę. - wstajesz i ruszasz w stronę drzwi, mijając go.
- Do Nikoli? - pyta z nadzieją w głosie.
- Nie. Do dzieciaków.. Julka ma dzisiaj urodziny. - odpowiadasz i wychodzisz, biorąc po drodze torebkę z prezentem.

Docierasz na miejsce trochę spóźniony. Wchodzisz, a Julka od razu rzuca ci się na ręce.
- Wszystkiego najlepszego. - mówisz, całując ją w policzek. Otwiera prezent i na jego widok szeroko się uśmiecha.
- A gdzie Nikola? - pyta po chwili i jej uśmiech znika.
- Nie mogła przyjść ale prosiła żebym cię od niej mocno uściskał. - odpowiadasz po chwili zastanowienia i rozkładasz ramiona, a ona w nich tonie. Dopiero teraz zauważasz, że całą scenę obserwuje uważnie jakaś kobieta. Gdy Julka zostawia cię, wracając do koleżanek podchodzi do ciebie.
- Przepraszam. - mówi, uśmiechając się ciepło. - Nie wiem czy mnie pan pamięta. Zofia Nowak jestem byłą wychowawczynią Julki i Kacpra. To pan wtedy przyjechał gdy oni uciekli?
- Tak, pamiętam. Miło panią znów zobaczyć. - odpowiadasz, siląc się na uśmiech.
- Co słychać u Nikoli? - pyta, a ty marszczysz brwi.
- Zna pani Nikole? - nie potrafisz ukryć zdziwienia. Uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Każdy wychowawca w domu dziecka ją zna. Sprawiła wiele kłopotów, gdy była naszą wychowanką. - śmieje się na to wspomnienie.
- Zaraz.. Nikola mieszkała w tym samym domu dziecka co Julka i Kacper? - pytasz zdezorientowany. Tego też ci nie powiedziała.
- Nie wiedział pan? - patrzy na ciebie podejrzliwie. - Jest pan dla niej kimś bliskim?
- Jestem.. Tak właściwie to chyba byłem.. - poprawiasz się. Sam nie wiesz na czym stoisz. - To trochę skomplikowane.
- Domyślam się. - kiwa głową. - Tak więc co u niej słychać? Odkąd skończyła 18 lat nie odzywała się do nikogo z placówki.. Ostatni raz widziałam ją gdy przyjechała z panem. Dałam jej wtedy adres matki.. Gdybym wiedziała, że ta kobieta tak ją potraktuje.. - kręci głową.
- Nikola wcześniej wiedziała, że jej matka żyje?- pytasz, chcąc się upewnić.
- Wiedziała. - przytakuje głową. - Chociaż nigdy nie chciała jej poznać. To mnie dziwiło bo większość dzieci chce poznać biologicznych rodziców, a ona nigdy nie wyrażała na to chęci. Już w wieku czternastu lat stwierdziła, że dla niej rodzice nie żyją. 
- Spotkała się z matką?
- Tak. Pojechała do niej, gdy dostała jej adres.. Ale ta powiedziała jej kilka nieprzyjemnych słów i od tamtej pory się z nią nie kontaktowała.
- Nikola jest w szpitalu. - mówisz. - To właśnie jej matka ją znalazła. Została pobita ale dochodzi do siebie.
- Jej matka była u mnie chciała się czegoś o niej dowiedzieć. Chyba sobie to wszystko poukładała. Skąd pan zna Nikole? Widzę, że coś pana z nią łączy.. To cudownie, że w końcu znalazła kogoś.
- Jesteśmy sąsiadami. Byliśmy ze sobą ale dopiero kilka dni temu dowiedziałem się, że jest z domu dziecka, że jej rodzice jednak żyją i że jest bokserką. Do tej pory mnie okłamywała.
- Cała Nikola. - pokręciła głową. - Niech pan jej nie skreśla. Nikola wiele w życiu przeszła. Trafiła do nas od razu po narodzeniu. Wie pan jedni mają szczęście i są adoptowani od razu. Nikola jednak tego szczęścia nie miała i całe dzieciństwo spędziła w domu dziecka. Na prawdę nienawidziła tego miejsca. Jako dziecko była kochana. Serce mi się krajało, gdy widziałam, że tak urocze dziecko nie może liczyć na prawdziwy dom. Sama chciałam ją adoptować ale zaszłam wtedy w ciąże, a moja sytuacja materialna nie pozwalała mi na dwójkę dzieci. Była dzieckiem, które na prawdę potrzebowało miłości. Nie raz przychodziła do mnie i się przytulała. Wydaje mi się, że właśnie przez to stawała się powoli coraz bardziej buntownicza. Nie miała tyle uwagi ile potrzebowała. Wagarować zaczęła już w gimnazjum. Potem pojawiły się papierosy i alkohol. Jej ucieczki stały się już rutyną. Często wdawała się w bójki ale nie z rówieśnikami. Zawsze biła się ze starszymi i najczęściej było to w obronie słabszych. Mieliśmy z nią naprawdę dużo problemów. W szkole poznała pewnego chłopca, którego naprawdę polubiła. Gdy powiedziała mu, że jest z domu dziecka to ją zostawił. Może dlatego ukrywała to przed panem? Strasznie to przeżyła i zaczęła zachowywać się jeszcze gorzej. Dopiero gdy pobiła Wojtka, a ten zaproponował jej treningi sytuacja się polepszyła. Zaczęła trenować boks. Wyładowywała swoje emocje w ten sposób, a po treningach nie miała siły na imprezy, czy ucieczki. Zawsze była zamknięta w sobie. Nigdy nie miała prawdziwej przyjaciółki, czy chłopaka. Musiała naprawdę coś do pana czuć, że pozwoliła panu wejść do swojego życia... - kończy swoją opowieść, a ty stoisz jak oniemiały.
- Mam wrażenie, że w ogóle jej nie znam.. - mówisz cicho, nie wiedząc dlaczego zwierzasz się obcej kobiecie.
- Nikoli nikt nigdy nie rozgryzie. Ona już po prostu taka jest ale to cudowna dziewczyna, która potrzebuje po prostu miłości. Źle zrobiła, że panu nie powiedziała ale znam ją i wiem, że jeśli pozwoliła panu nazywać się swoją dziewczyną to na prawdę musi pana kochać. Czy to ma dla pana jakieś znaczenie, że wychowała się w domu dziecka?
- Oczywiście, że nie. - odpowiadasz automatycznie. - I to, że trenuje boks również mi nie przeszkadza. Boli mnie tylko to, że ukrywała to przede mną.
- Może się mylę ale wydaje mi się, że wstydziła się swojej przeszłości. Może bała się, że pan ją zostawi gdy się dowie? Tak jak zrobił to tamten chłopak? Nie mam pojęcia dlaczego nie powiedziała o tym, że trenuje boks. Może bała się pana reakcji? Musi pan jednak wiedzieć, że jest naprawdę świetną bokserką. - dodaje z uśmiechem. - Muszę już iść do pracy. Mam nadzieję, że wyjaśnicie to sobie. Ona naprawdę zasługuje na szczęście.
Odwraca się i odchodzi, a ty jeszcze przez chwile patrzysz w miejsce, gdzie zniknęła. Analizujesz sobie dokładnie to co powiedziała i podejmujesz decyzje. Żegnasz się z Julką i jedziesz prosto do szpitala. Idziesz powoli w stronę sali i gdy jesteś przed drzwiami z numerem 7 bierzesz głęboki wdech. Wchodzisz do środka i zamierasz. Sala jest pusta.

                                                                               ~~~~~~~~~~~

Prosiliście o to, żebym nie kazała Wam długo czekać i nie musicie :) Rozdział już jest, a następny jeszcze w tym tygodniu :) Pozdrawiam i proszę jak zwykle o komentarze. :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział XIX

Po tak cudownym weekendzie poniedziałkowy trening był istnym koszmarem. Tym bardziej gdy dowiedziałaś się, że będziesz walczyła z inną zawodniczką. Nie była faworytem w poprzedniej walce więc byliście pewni, że to z jej przeciwniczką rozegrasz swoją najważniejszą walkę. Miałaś z nią złe wspomnienia, a raczej z jej trenerem - Cygą. Na samą myśl, że zobaczysz go znowu robiło ci się niedobrze. Przykładałaś się do treningów tak bardzo, że po całym dniu ćwiczeń i pracy na siłowni nie byłaś w stanie się ruszać. Andrzej też był zajęty i zmęczony intensywnymi treningami. Z tego co wiedziałaś ich sobotni mecz też należał do jednych z ważniejszych w tym sezonie. Na ironię był dokładnie w tym samym czasie, co twoja walka. W piątek rano wyjechał do Kędzierzyna, a ty nawet się z nim nie pożegnałaś bo o 5 byłaś już na sali. Musiałaś nieźle się nagłowić, żeby wymyślać codziennie inne kłamstwo, tłumacząc swoje ciągłe zmęczenie. W piątkowy wieczór siedziałaś przed telewizorem i bezmyślnie skakałaś po kanałach, gdy nagle usłyszałaś dźwięk swojej komórki.
- Cześć kochanie. - słyszysz i na sam dźwięk jego głosu się uśmiechasz.
- Cześć. - odpowiadasz. - Już po treningu?
- Nareszcie. Chciałbym już mieć ten mecz za sobą.. - westchnął, a ty miałaś ochotę go przytulić.
- Będzie dobrze. Jesteście świetni i na pewno wygracie. Nie ma innej opcji. - mówisz to  stanowczo, żeby go o tym przekonać.
- Chciałbym, żebyś tu była.. - powiedział cicho, a tobie zrobiło się ciepło na sercu. Tak bardo go kochałaś.
- Ja też. Jeszcze tylko jeden dzień i w niedziele się będziemy widzieć.
- Co dziś robiłaś? - spytał zmieniając temat.
- To co zwykle.. Byłam na siłowni potem w pracy, a teraz siedzę przed telewizorem i jem popcorn.
- Wiesz że to co spalisz na siłowni nadrobisz przez jedzenie po nocach? - pyta, rozbawiony.
- Sądzisz, że tyje? - marszczysz brwi i wypluwasz tę porcję popcornu, którą masz właśnie w buzi.
- Nie. - śmieje się na głos. - Masz idealną figurę.
- Dziękuję. - mówisz i kontynuujesz jedzenie.
- Wiesz, że Karol został? Na wczorajszym treningu doznał kontuzji..
- Oj.. - krzywisz się. - To coś poważnego?
- Nie, spokojnie. To coś z kolanem ale wyjdzie z tego. To Karol.. On jest niezniszczalny. - śmieje się, a ty do niego dołączasz.
- Skarbie muszę kończyć bo mamy zebranie. - jęknął. Też nie chciałam się rozłączać.
- Ok.. Kocham cię. - powiedziałam z uśmiechem.
- Ja Ciebie też.. - odpowiedział. Czekałaś, aż się rozłączy ale on tego nie robił.
- Rozłącz się. - mówisz, marszcząc brwi.
- Ty pierwsza. - słyszysz jego cichy śmiech.
- Wrona! Ile ty masz lat? Czternaście? - śmieję się. - Rozłącz się!
- Nie.. Ty się rozłącz. - mówi stanowczo.
- Dobra.. Na trzy.. Raz.. Dwa.. Trzy.. - kończysz odliczać, a wy nadal się nie rozłączacie. - Wrona!
- Ty pierwsza się rozłącz. - nie daje za wygraną.
- Ja rozłączę. - słyszysz jakiś głos, który chyba należy do trenera. Śmiejesz się na głos bo widocznie on to zrobił za was.

Następnego dnia wstajesz późno. Nie mogłaś spać i zasnęłaś dopiero nad ranem. Jesz śniadanie, a raczej wczesny obiad i próbujesz się skoncentrować na wszystkim tylko nie na zbliżającej się walce. Wiesz, że to jeden z ważniejszych dni w twoim życiu. Nie możesz tego spieprzyć. Nie po tym wszystkim. Dzwonisz do Andrzeja i rozmawiacie ze sobą dobre dwie godziny. Nie możesz doczekać się, aż go jutro zobaczysz. Zastanawiasz się w jaki będziecie mieć oboje humor. Przeraża cię jedynie fakt, że będziesz musiała mu powiedzieć o wszystkim. A jeśli wygrasz? Boże. To wszystko jest tak skomplikowane. Dlaczego nie powiedziałaś mu wcześniej? Wymyślilibyście coś. Może powinnaś mu to powiedzieć gdy rozmawialiście przez telefon.. "Kochanie jestem bokserką, dzisiaj mam najważniejszą walkę w życiu i jeśli ją wygram wyjeżdżam do Las Vegas, cieszysz się?". Nie, to zdecydowanie nie był najlepszy pomysł. Użalałaś się nad sobą cały dzień, aż w końcu znalazłaś się w miejscu, w którym miała odbyć się walka. Przebrałaś się w strój i gdy skończyłaś rozgrzewkę do środka wszedł Cyga.
- Co ty tu robisz? - pytasz, krzyżując ręce na piersiach. Stoisz wyprostowana i przeszywasz go lodowatym spojrzeniem.
- Pamiętasz mnie? - unosi brwi, stając na przeciwko ciebie z rękami w kieszeni.
- Nie często spotykam człowieka z tak paskudną mordą. - uśmiechasz się kpiąco.
- Huhu.. Widzę, że chłopcy nie ostudzili ani trochę twojego ciętego języczka.. A szkoda.. - kręci głową, szczerząc się do ciebie.
- Powiesz mi czego chcesz? Chciałabym się rozgrzać, żeby móc ponownie skopać tyłek twojej podopiecznej.
- Dobrze wiesz czego chce. - odpowiada, nadal patrząc na ciebie.
- Tak sobie myślę.. - zmarszczyłam brwi. - Skoro nie potrafisz przygotować swojej zawodniczki, żeby uczciwie wygrała to może powinieneś pomyśleć o zmianie zawodu? W mojej dzielnicy na przykład szukają osób do wywożenia śmieci..
- Zamknij się. - warczy. - Słuchaj.. Już raz mi się postawiłaś i widziałaś, że to bez sensu. Jeśli nie chcesz, żeby to się powtórzyło to radzę ci być posłuszną. Teraz chłopcy nie będą tak delikatni jak ostatnio. Przemyśl czy ta wygrana jest tego warta. - mówi i wychodzi, zostawiając cię samą w szatni. Stoisz przez chwilę i patrzysz na drzwi. Czy on cię ma za tak głupią? W życiu na to nie pójdziesz. Nie poddasz się. Duma ci na to nie pozwala. A jego chłopcy mogą cię pocałować w dupę. Zakładasz rękawice, podskakujesz jeszcze trochę rozciągając szyję.
- Gotowa? - słyszysz głos trenera za sobą i się odwracasz.
- W życiu nie byłam bardziej. - odpowiadasz i uśmiechasz się szeroko. Wychodzicie razem z szatni a ty już wiesz, że jesteś w bojowym nastroju.

Wygrywasz przez nokaut w trzeciej rundzie. 

Oczami Andrzeja...

Wygrana. Wracacie do szatni zmęczeni ale na każdej twarzy widnieje szeroki uśmiech. Nie możesz doczekać się, aż zadzwonisz do Nikoli. Zawsze oglądała w telewizji mecze, które rozgrywane były na wyjeździe i w trakcie komentowała twoje akcje pisząc do ciebie smsy. Zdobyłeś dzisiaj około 12 punktów, więc spodziewałeś się co najmniej 12 smsów w stylu "Piękna akcja, mistrzu". Przyśpieszyłeś nie mogąc się doczekać ich przeczytania. Rozczarowany stwierdzasz, że masz jednego smsa, który w dodatku jest od Karola, nie od Nikoli. Co więcej próbował się z tobą skontaktować 8 razy. Czytasz smsa "Zadzwoń jak najszybciej." Zamierasz. Coś musiało się stać. Szybko wybierasz do niego numer i aż cię nosi gdy słyszysz kolejne sygnały.
- Andrzej. - słyszysz jego głos i twoje serce na chwile się zatrzymuje. - Nawet nie wiem jak ci to powiedzieć...
- Co się stało? - pytasz zniecierpliwiony. - Chodzi o Nikole?
- Ona.. - urywa. - Jest w szpitalu właśnie wiozą ją na blok operacyjny. - mówi, a ty masz dziwne wrażenie, że wszystkie emocje z ciebie ulatują.
- Co się stało? - szepczesz. Nie możesz mówić.
- Andrzej nie mam pojęcia. Wracałem od lekarza, gdy nagle zobaczyłem jakąś kobietę obok jej samochodu, która krzyczała o pomoc. Podbiegłem i zobaczyłem, że na kolanach trzyma głowę Nikoli. Stary.. Nie wiem kto jej to zrobił ale wyglądała.. - urywa, nie wiedząc co powiedzieć.
- Co z nią? Dlaczego ją operują? Jezu.. - osuwasz się po ścianie.
- Jej stan jest krytyczny.. Z tego co słyszałem ma krwotok wewnętrzny... Nie wiem! Nic mi nie chcą powiedzieć. Czekam na nią ale operacja może potrwać nawet kilka godzin.
- Już jadę. - rzucasz i się rozłączasz.

Nie pamiętasz trasy. Pamiętasz fragmenty, gdy biegniesz do Boćka i niemal błagasz, żeby zawiózł cię do Bełchatowa. Nie rozmawiasz nawet z trenerem tylko prosisz w biegu, żeby Mario mu to przekazał. Po dwóch godzinach jesteście pod szpitalem. Nie czekasz nawet na to, aż Grzesiek zaparkuje. Wyskakujesz gdy zwalnia i wbiegasz do środka. Tracisz nad sobą panowanie gdy recepcjonistka nie chce udzielić ci żadnych informacji. W końcu dowiadujesz się gdzie jest blok operacyjny i biegniesz tam. Z daleka widzisz Karola, który chodzi w tą i z powrotem po korytarzu.
- Co z nią? - pytasz, gdy jesteś dostatecznie blisko. - Nadal ją operują?
- Tak.. - odpowiada cicho. - Prawdopodobnie ktoś ją pobił..
- Pobił? - powtórzyłeś i zamarłeś. Przypomniałeś sobie początki waszej znajomości. Te ślady na jej twarzy. Pobyt w szpitalu. Dlaczego nigdy jej o to nie spytałeś? Siadasz na jednym z krzeseł i chowasz twarz w dłoniach.
- Będzie dobrze. - Karol opadł na krzesełko obok ciebie i położył rękę na ramieniu. - Nikola jest najsilniejszą kobietą jaką znam. Wyjdzie z tego.
- Jest pan z nią związany? - słyszysz cichy kobiecy głos i podnosisz głowę. Widzisz szczupłą brunetkę z brązowymi oczami. Kobieta siedzi na przeciwko ciebie i uważnie ci się przygląda. Nie odpowiadasz tylko skinasz głową, a ona się uśmiecha.
- Ta pani ją znalazła. - mówi Karol.
- Widziała pani kto jej to zrobił? - pytasz. Musisz się dowiedzieć, żeby się zemścić. Nie pozwolisz, żeby uszło mu to bezkarnie. Kobieta zawahała się ale zaczęła mówić.
- Siedziałam w samochodzie czekając na nią.. Widziałam jak jedzie. Wydawała się taka szczęśliwa.. Wysiadła, a wtedy podbiegli do niej dwaj mężczyźni. To działo się to tak szybko. Myślę, że ona ich nawet nie zauważyła bo zaatakowali ją od tyłu. Popchnęli ją najpierw na ten betonowy słup, obok którego zaparkowała, a ona odbiła się od niego i upadła. Zaczęli ją kopać, a ona się nie ruszała... - urwała, a do oczu napłynęły jej łzy. - Wybiegłam z samochodu, a oni się chyba przestraszyli bo uciekli...
Siedzisz patrząc na nią i masz wrażenie, że przestałeś kontaktować. Kim oni byli? Czego od niej chcieli? Czułeś, że krew odpływa ci z twarzy.
- Uratowała jej pani życie. - mówi cicho Karol. - Gdyby nie pani to bili by ją dłużej i kto wie jakby to się skończyło..
- Przynajmniej tyle mogłam dla niej zrobić. - odpowiedziała i ponownie wbiła wzrok w splecione palce. Coś ci w niej nie pasowało.
- Zna ją pani? - pytasz, przeszywając ją spojrzeniem. Marszczy brwi jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. W końcu unosi głowę i patrzy prosto na mnie.
- Jestem jej matką. - mówi prawie szeptem, a ty ponownie dzisiaj zamierasz. Dlaczego ta kobieta kłamie?
- Rodzice Nikoli nie żyją. - syczysz, patrząc na nią gniewnie. Kim ona do cholery jest? Uśmiecha się smutno.
- Nie dziwie się, że tak mówi. Zasłużyłam. - wbija wzrok w tablice ogłoszeń nad twoją głową. - Rozmawiałam z jej wychowawczynią. To tak mnie znalazła... - masz wrażenie, że mówi sama do siebie. - Tak bardzo nienawidziła domu dziecka..
- Ona mieszkała w domu dziecka? - pytasz zdezorientowany.
- Nie wiedziałeś? - teraz to ona patrzy na ciebie ze zdziwieniem. - Wychowała się tam. Przeze mnie.
Słyszysz jak Karol zasysa głośno powietrze. Dlaczego mi nie powiedziała? Dlaczego ukrywała tak istotny fakt przede mną? Robi ci się słabo. Zamykasz oczy i opierasz głowę o ścianę. Masz nadzieje, że to wszystko to jeden wielki koszmar z którego zaraz się wybudzisz.
- Przepraszam to tutaj operują Nikole Czarnecką? - słyszysz męski głos i otwierasz oczy. Stoi przed tobą niski facet z ciemnymi włosami. W rękach trzyma torbę na laptop. A to kto? Jej ojciec?
- Tak. - odpowiada mu Karol, który trzyma się z nas najlepiej. Mężczyzna patrzy na niego a potem przenosi wzrok na mnie i uśmiecha się smutno.
- Ty musisz być jej chłopakiem.. Andrzej prawda? - pyta.
- Skąd pan wie kim jestem? I w ogóle kim pan jest?
- Jestem jej trenerem. To przez pana nie mogła skupić się na treningach. Taka była szczęśliwa.
- Trenerem? Treningach? Nic nie rozumiem.. - kręcisz głową. Czy wszyscy tutaj powariowali?
- Ona jest bokserką.. - odzywa się cicho ciemnowłosa kobieta, a ty przenosisz szybko wzrok na nią.
- Kim jest? - to pytanie zadajesz razem z Karolem, który widocznie jest w takim samym szoku jak ty.
- Nie powiedziała panu? - pyta jej niby trener i znów uśmiecha się smutno tak, jakby się tego spodziewał. - Miała dzisiaj swoją najważniejsza walkę jak do tej pory. Wygrała w 3 rundzie przez nokaut. Zakładam, że właśnie przez to jest tutaj. Mam nagranie z szatni w którym trener jej przeciwniczki jej grozi. Zaraz po tym jak dowiedziałem się co się stało kazałem przejrzeć nagrania. Jeśli państwo chcą to mogę pokazać. Wracam właśnie z policji. Oddałem im jedną kopie.
Siada obok ciebie i włącza laptopa. Siedzisz jakby cię ktoś przywiązał do krzesła. Rodzice Nikoli żyją, wychowała się w domu dziecka i jest bokserką.
- Czy to legalne montować kamery w szatniach? - słyszysz pytanie Karola.
- Boks to nie siatkówka. Nie wie pan nawet jakie sytuacje mają miejsce poza ringiem. Kamery są dla bezpieczeństwa. Proszę. - włączył film na którym pojawiła się Nikola. Skakała na skakance. Miała na sobie taki strój jaki widziałeś oglądając kiedyś walkę kobiet. Odłożyła skakankę i wtedy pojawił się jakiś mężczyzna. Po usłyszeniu ich rozmowy byłeś wściekły. Ostrzegał ją! Wiedziała, że może jej coś zrobić! Zresztą nie pierwszy raz! A ona co?! Nie dość, że mu pyskowała to jeszcze wyszła na ten ring i wygrała, chociaż wiedziała, że on się na niej zemści. Wstałeś i ruszyłeś korytarzem kierując się ku wyjściu, gdy nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich lekarz.
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy...


                                                                        ~~~~~~~~~~~~

Huhu dzieje się :) Proszę o komentarze następny rozdział jeszcze w tym tygodniu :) Bardzo proszę o komentarze. Miłego tygodnia :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział XVIII

- Zaplanowałaś coś na ten weekend? - słyszysz pytanie Andrzeja, gdy leżysz obok niego i próbujesz unormować oddech. Seks z tym facetem to jest dopiero coś.
- Nie jak dla mnie możemy zostać w łóżku i wyjść z niego dopiero w poniedziałek rano. - uśmiechasz się na tę myśl. Przekręcasz się na bok tak, że teraz leżysz na jego ramieniu i palcem delikatnie błądzisz po jego umięśnionej klatce piersiowej.
- Kusząca propozycja, ale myślałem o bardziej aktywnym spędzeniu tego czasu. - śmieje się. 
- Uwierz, że w łóżku też nie narzekałbyś na brak aktywności. - mruczysz cicho. Oj, ty już byś się o to postarała.
- Domyślam się. A co powiesz na imprezę po jutrzejszym meczu, a w niedziele pomyślałem, że moglibyśmy wybrać się na piknik za miasto. - mówi z takim podekscytowaniem, że oczy zaczęły mu błyszczeć.
- Piknik? - uśmiechasz się. - Nigdy nie byłam na pikniku.. - marszczysz brwi, ale nadal się uśmiechasz. Podobał ci się ten pomysł.
- Musimy nacieszyć się tym weekendem bo kolejny spędzę w Kędzierzynie. - mówi i na samą myśl o tym się krzywi, cóż ty również. W weekend miałaś zaplanowaną jedną z najważniejszych walk w swojej karierze. A co będzie jeśli wygrasz? Wyjedziesz do Las Vegas? Zostawisz Andrzeja? On nawet nie wie, że jesteś bokserką! Wkopałaś się nieźle. Musisz mu o tym powiedzieć, wiesz to. Ale zrobisz to po weekendzie. Nie chcesz psuć na razie tego co jest między wami. Wzdychasz głośno. - Hej. - łapie cię za podbródek i unosi głowę do góry tak, że chcąc, czy nie chcąc musisz spojrzeć mu w oczy. - To tylko weekend. Zanim się obejrzysz będę znów w Bełchatowie. - mówi, uśmiechając się tak, że czujesz, że zaraz się tutaj roztopisz. Dlaczego on na ciebie tak działał? Niewiele myśląc wspinasz się na niego i wpijasz w jego usta.
- Nikuś.. jesteś nienasycona.. - mruczy ci w usta.
- Jeszcze raz nazwij mnie Nikuś, a dzisiaj nie dam ci zasnąć. - mówisz, zjeżdżając z pocałunkami coraz niżej.
- Nikuś, Nikuś, Nikuś, Ni.. - nie pozwoliłaś mu dokończyć. Cóż, zapowiadała się intensywna noc.

Wstałaś rano i nie otwierając oczy zaczęłaś szukać ręką Andrzeja. Jednak poszukiwania okazały się bezskuteczne. Otworzyłaś oczy i zamiast swojego chłopaka zobaczyłaś kartkę, leżącą na jego poduszce. "Musiałem iść na trening, a nie chciałem Cię budzić bo tak słodko spałaś. Do zobaczenia na meczu, Nikuś. :) Kocham Cię." Na twojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Byłaś taka szczęśliwa. Zeskoczyłaś z łóżka i zaczęłaś grzebać w torbie szukając telefonu bo usłyszałaś ciche wibracje. Mając nadzieję, że to Andrzej próbowałaś go wygrzebać spośród tysiąca niepotrzebnych rzeczy, które znajdowały się w twojej torebce. Spojrzałaś na wyświetlacz i zamiast jego zdjęcia zobaczyłaś Olę.
- Słucham.
- Cześć Nikola - przywitała się i nie czekając na odpowiedź mówiła dalej. - Co powiesz na to, żebyśmy przed meczem skoczyły na kawę i jakieś mega kaloryczne ciastko?
- O taak. - mruknęłaś rozmarzona. Po tej nocy potrzebowałaś zastrzyku energii. - Możemy iść do Caffe Elite. Byłam kiedyś tam z Andrzejem i mają świetną kawę, a o deserach już nie wspomnę.
- To jest ta mała kawiarnia na ulicy Narutowicza, nie? - spytała, a ty niemal widziałaś jak marszczy brwi. 
- Tak, tak.
- No to do zobaczenia w niej o 16. - powiedziała, wyraźnie ucieszona. Sama byłaś zadowolona bo ostatnio widziałaś się z nią dwa tygodnie temu i nie mogłaś się doczekać, aż znowu usłyszysz jak rozpływa się nad tym jaki to Karol nie jest cudowny. Teraz przynajmniej ją rozumiałaś. Mogłaś w ten sam sposób mówić o Andrzeju godzinami. Chociaż patrząc na nią i tak byłaś zdziwiona bo jak można tak mówić o najbardziej irytującym człowieku na tej planecie jakim jest Karol?

Wróciłaś do domu po treningu, który poszedł ci zdecydowanie lepiej, niż poprzedniego dnia. Zadowolona, ale też padnięta wzięłaś szybki prysznic i się przebrałaś. W pełnym makijażu i idealnie wyprostowanych włosach czułaś się naprawdę seksownie. Na miejsce spotkania dojechałaś trochę spóźniona, ale Ola też nie była na czas i spotkałyście się przed wejściem. Zamówiłyście kawę i po wielkim deserze, który był złożony z lodów, ciasta i ogromnej ilości bitej śmietany.
- Już widzę jak po tym przytyje.. - słyszysz głos Oli, która udaje przerażoną, ale dobrze wiesz, że guzik ją to obchodzi.
- Ty w ogóle tyjesz? - marszczysz brwi. - Odkąd cię poznałam wyglądasz dokładnie tak samo, jeśli nie szczuplej..
- Dokładnie to samo mogę powiedzieć o tobie, więc chyba mamy zielone światło i możemy zjeść to.. - spojrzała na deser z taką czułością, że aż się zaśmiałam. - .. cudo. - dokończyła i wbiła w niego łyżeczkę. Nie mogłam zaprzeczyć.. była strasznym łakomczuchem, a figury mogła jej pozazdrościć nie jedna nastolatka. - Dobra, zostawmy kilogramy w spokoju. Powiedz mi lepiej jak ci się układa z Andrzejem. Chociaż nie.. Nie musisz mówić bo w piątek byliśmy z Karolem u niego i był też Endriu. Normalnie dziewczyno ja nie wiem co ty z nim zrobiłaś.. - patrzy na ciebie, kręcąc głową.
- To znaczy? - pytasz, nie bardzo wiedząc o co jej chodzi.
- To znaczy, że stracił dla ciebie głowę, dosłownie! - pisnęła podekscytowana. - Buzia mu się nie zamykała, cały czas żartował, a uśmiech normalnie nie schodził mu z twarzy! W życiu go nie widziałam w takim stanie.. Nawet, gdy był z Martą.. Chociaż wtedy rzadko go widziałam bo dziewczyna strasznie lubiła okazywać uczucia publicznie. Zamiast Andrzeja widziałam zazwyczaj burze jej loków.. - wywróciła oczami na to wspomnienie. Mój humor stał się jeszcze lepszy. Widocznie nie tylko ja chodziłam szczerząc się jak kretyn. - To coś poważnego? - usłyszałaś jej pytanie. Podniosłaś na nią wzrok i zauważyłaś, że patrzy na ciebie przymrużonymi oczami.
- Tak myślę.. - westchnęłaś z wielkim bananem na twarzy. - A tobie jak układa się z Karolem?
- U nas totalna nuda. Cudownie jak zawsze. - wzruszyła ramionami i wzięła kolejną porcje deseru do ust. Nie mogłaś zaprzeczyć temu, że byli po prostu dla siebie stworzeni.

Pół godziny przed rozpoczęciem się meczu zajęłyście swoje miejsca na trybunach. Ty ubrana w koszulkę z numerem 8 i nazwiskiem Wrona, a ona z nazwiskiem Karola. Zawodnicy właśnie wychodzili z szatni na parkiet. Patrzyłaś na Andrzeja, który szedł z Kłosem i z czegoś się obaj śmiali. Czekałaś, aż wypatrzy cię w tłumie, a gdy to się stało posłał ci tak promienny uśmiech, że wbiło cię w siedzenie. Widać było, że cholernie cieszy się, że jesteś właśnie tu.. Z nim i dla niego. Popatrzyłaś na Ole, która wysyłała milion całusów w stronę Karola, a ten udawał, że je łapie. Na ten widok wybuchłaś głośnym śmiechem i widziałaś, że Andrzej też cały się trzęsie.
- Jesteście dla siebie stworzeni. - mówisz, próbując przestać się śmiać. Zaczęła się rozgrzewka, więc mogłaś obserwować jak Andrzej się rozciąga. Widząc co, uśmiech nie schodził ci z twarzy. Mecz się rozpoczął, a twój facet wyszedł w pierwszej szóstce. Duma cię rozpierała za każdym razem, gdy zdobył punkt dla drużyny z Bełchatowa. Kibicowałyście z Ola jak szalone, a w końcówkach setów obgryzłaś wszystkie paznokcie u rąk. Ale się opłaciło bo Skra wygrała w tie-breaku z drużyną z Kędzierzyna. Skakałyście jak głupie ciesząc się z tego. Nie czekałyście na chłopaków, którzy rozdawali autografy i mieli przed sobą prysznic i masażystę. Wróciłaś do domu, żeby się przebrać. Założyłaś na siebie małą czarną, która miała na sobie jeszcze koronkę co dodawało jej uroku. Wyprostowałaś włosy i zrobiłaś makijaż tak, żeby twoje oczy wydawały się jeszcze większe. Założyłaś czerwone szpilki, które kolorem pasowały do twoich paznokci i stanęłaś przed lustrem. Jeszcze w życiu nie wyglądałaś tak seksownie. Uśmiechnęłaś się pod nosem, wyobrażając sobie minę Andrzeja gdy tylko cię zobaczy. Usłyszałaś dzwonek domofonu i nawet nie odbierając wyszłaś z mieszkania. Ola podjechała taksówką pod twój blok i czekała już na ciebie. Wyglądała równie dobrze. W krótkiej czarnej spódnicy i prześwitującej bluzce z kilkoma guziczkami wyglądała naprawdę świetnie. Dojechałyście do klubu, gdzie miałyście spotkać się z chłopakami, ale widocznie ich jeszcze nie było. Przy barze zamówiłyście pierwsze drinki, który były tak mocne, że po wypiciu jednego zaczęło szumieć ci w głowie. Wypiłyście jeszcze jednego i ruszyłyście na parkiet. Było tłoczno, ale znalazłyście dla siebie trochę miejsca i zaczęłyście tańczyć. Alkohol sprawił, że po prostu muzyka was poniosła. Zamknęłaś oczy i kompletnie odpłynęłaś. Nagle poczułaś wielkie dłonie na swoich biodrach. Odwróciłaś się z zamiarem odepchnięcia jakiegoś pijanego faceta, ale za sobą zobaczyłaś Andrzeja, który od razu wpił się w twoje usta. Przyciągnął cię tak mocno do siebie, że nie mogłaś się nawet ruszyć. Gdy w końcu cię puścił musiałaś zaczerpnąć głośno powietrza. Rozejrzałaś się za Olą ale ona już tańczyła z Karolem, będą w ich własnym świecie. Popatrzyłaś na Andrzeja, który nadal cię obejmował.
- Jestem cholernym szczęściarzem mając tak piękną dziewczynę. - mówi ci prosto do ucha, a ty uśmiechasz się promiennie i całujesz go w usta. Zaczynacie kołysać się w rytm muzyki. Nawet nie wiedziałaś, że potrafi tak świetnie się ruszać. Tańczycie ocierając się o siebie i jest to jedna z najbardziej erotycznych chwil w twoich życiu. Wykończeni idziecie do jednej złoży do której dostajecie się po schodach. Jak się okazało zarezerwowali ją jeszcze przed meczem. Siedzicie blisko siebie i pijecie drinki, które poleciła wam kelnerka. Andrzej cały czas trzyma cię za rękę, a ty drugą wędrujesz po jego udzie. Napięcie między wami jest ogromne i jesteś przekonana, że nie tylko ty je czujesz.
- Zwijamy się? - pytasz go błagalnym tonem. Teraz marzysz jedynie o tym, żeby znaleźć się razem z nim w twoim mieszkaniu. Widocznie on też nie mógł wysiedzieć bo nawet ci nie odpowiedział tylko pociągnął za rękę i wyprowadził z klubu. W taksówce, aż iskrzyło, a ty nie mogłaś doczekać się tego, aż znajdziecie się w domu. Gdy zamyka za wami drzwi rzucasz się na niego, łapczywie wpychając dłonie pod koszulę, by poczuć twarde, napięte mięśnie.
- Rozbieraj się. Natychmiast.

Budzisz się następnego dnia i stwierdzasz, że jesteś w łóżku sama. Spanikowana podnosisz się na łokciach. W tym samym momencie do pokoju wchodzi Andrzej w bokserkach i z tacą, na której znajdowało się śniadanie. Siada obok ciebie i kladzie tace na materacu. Nachyla się nad tobą i lekko całuje.
- Umarłam i jestem w raju? - marszczysz brwi.
- Nie.. - śmieje się i znów cię całuje. - To tylko twoje mieszkanie. Smacznego. - wskazuje na tace, a ty właśnie poczułaś jak bardzo byłaś głodna. Bierzesz do ręki jednego tosta i zaczynasz go jeść. Andrzej obserwuje cię z takim uśmiechem, że zamierasz.
- No co? - pytasz, w końcu przełykając kawałek chleba.
- Nic.. - wzrusza ramionami. - Po prostu cię kocham.
Wciągasz głośno powietrze i kontynuujesz jedzenie. Miałaś pewność - byłaś w raju.

Przez godzinę jedziecie gdzieś, gdzie mieliście zrobić sobie piknik. Ubrałaś się w spodenki jeansowe i zwykłą białą bokserkę. Nie wiedziałaś gdzie jedziecie ale byłaś strasznie podekscytowana. W końcu Andrzej zaparkował pod jakimś ładnym małym domkiem, a ty zmarszczyłaś brwi.
- Spodziewałam się raczej jakiejś łąki. - mówisz, odpinając pas bezpieczeństwa.
- Łąka jest za domem. Chcę, żebyś najpierw poznała moją rodzinę. Tutaj mieszka moja siostra u której jest dzisiaj mały zjazd rodzinny. - odpowiada, nie patrząc na ciebie. Siedzisz ze wzrokiem wbitym w przednią szybę, próbując przetworzyć to co właśnie ci powiedział. Masz poznać jego rodzinę? Teraz? W tym ubraniu? Chwyciłaś za pas i zapięłaś się znowu.
- Nie. - skrzyżowałaś ręce na piersiach. - Wracamy.
- Dlaczego?
- Widzisz jak ja wyglądam? - syknęłam. - Nie chce w spodenkach poznawać twoje rodziny! Poza tym w ogóle się do tego nie przygotowałam. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bałem się takiej reakcji jak teraz. - przekrzywił lekko głowę. - Wysiadaj.
- Nie. - zacisnęłaś ustna. Nie ma mowy, żebyś bez przygotowania poznała jego rodzinę.
- Chcesz, żebym cię wyniósł? - uniósł brwi, a ty nadal siedziałaś i nawet nie drgnęłaś. Wysiadł z samochodu i otworzy twoje drzwi. Już nachylał się, żeby odpiąć ci pas, gdy uniosłaś ręce w geście kapitulacji.
- W porządku, wysiądę sama! - krzyknęłaś. Odpięłaś się i zaraz potem stałaś już obok niego. - Ale po wszystkim cię zabije! - warknęłaś i złapałaś go za rękę bo czułaś się pewniej. Uśmiechnął się i pocałował cie w czoło. Miałaś jedynie nadzieję, że mama Andrzeja jest równie miła jak mama Wojtka.

Twoje obawy okazały się bezpodstawne. Rodzina Andrzeja przyjęła cię tak ciepło, że po chwili czułaś sie jak w domu. Jego mama po prostu rozpływała się nad tym jak wyglądasz. Znalazłaś wspólny język z jego siostrą, której dzieci cię pokochały. Zjedliście wszyscy razem obiad, a potem wybraliście się na spacer. Jeśli dzieciństwo Andrzeja tak wyglądało to był największym szczęściarzem na świecie. Odpuściliśmy piknik i przedwieczorem urządziliśmy sobie grilla. Andrzej nie opuszczał cię na krok i widziałaś, że jest w siódmym niebie. Czułaś się w ich towarzystwie tak świetnie, że sama zapragnęłaś kiedyś stworzyć taką właśnie rodzinę. Nie miałaś nic przeciwko, żeby spróbować tego właśnie z Andrzejem.


                                                                            ~~~~~~~~~~

Coś dłuższy, niż zwykle mi wyszedł ale mam nadzieje, że Wam to nie przeszkadza :) Kolejny za kilka dni :) Miłego tygodnia! :)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział XVII

Budzisz się jednak nie otwierasz oczu. Boisz się, że to wszystko było snem. Tak cudownym, ale tylko snem. Czujesz, że leżysz wtulona w Andrzeja. Do tego jesteś przyzwyczajona bo czasami u ciebie nocował. Czujesz, że jesteś naga. Uśmiechasz się bo to znaczy, że to nie był sen. Przypominasz sobie każdy szczegół z wczorajszej nocy i twój uśmiech staje się coraz szerszy. Jesteś tak szczęśliwa, że zaczynasz się śmiać. Patrzysz na Andrzeja, który śpi w najlepsze. Podciągasz się na łokciach i rozglądasz po pokoju. Wasze ubrania rozrzucone są po całym pomieszczeniu. Pochylasz się nad Andrzejem i całujesz go, niech już wstanie! Czujesz, że wykrzywia usta w uśmiech. Odsuwasz się od niego i patrzysz jak przeciera oczy.
- Czy ty czegoś ode mnie chcesz? - mruczy cicho.
- Tak. - odpowiadasz zdecydowanie po czym wpijasz się w jego usta. Przypominasz sobie o treningu, który masz za godzinę. Trudno nic się nie stanie jeśli jeden opuścisz. Wciąga cię na siebie, a ty suniesz dłonią po jego mięśniach brzucha. Nic, oprócz tego, że trener cię zabije. - Musisz iść na trening. - jęczysz i schodzisz z niego.
- Która godzina? - pyta, podnosząc się. Patrzy na zegarek, a następnie wylatuje z łóżka w samych bokserkach. - Spóźnię się na trening. - panikuje, rozglądając się za swoimi ciuchami. Obserwujesz jak biega nerwowo po pokoju, próbując skompletować swój strój. Gdy naciąga na siebie bluzę, ty jesteś na etapie bielizny. Kręcisz się w kółko szukając bluzki, gdy nagle czujesz jego ręce na biodrach. Obraca cię do siebie przodem i patrzy prosto w oczy. - Spotkamy się wieczorem?
- Nie wiem czy mam ochotę.. - wzruszasz ramionami, a on wpija się w twoje usta z taką siłą, że prawie je miażdży.
- Teraz? - pyta, gdy pozwala ci już normalnie oddychać.
- No ciut większą.. - uśmiechasz się złośliwie. - Idź bo się spóźnisz i będzie na mnie. - mówię, choć najchętniej zaciągnęłabym go ponownie do łóżka i z niego już nigdy nie wypuściła. Znów przyciąga cię do siebie jednak już na krócej i rusza w kierunku drzwi. Gdy je otwiera, widzimy Karola, który oparty o ścianę stoi z nosem w komórce.
- Co ty tu robisz? - pyta, a ty jak oparzona wskakujesz do pokoju i zakładasz na siebie ciuchy. Wracasz już kompletnie ubrana.
- Czekam na ciebie. - odpowiada, chowając telefon do kieszeni. - Traktujesz dom ja hotel, ale o tym później porozmawiamy. - mówi poważnie, a wy zaczynacie się śmiać. - Masz 5 minut, żeby się przebrać.
Andrzej rzuca ci przez ramie rozbawione spojrzenie i wybiega z mieszkania. Stoisz, patrząc na Karola, który mierzy cię wzrokiem.
- Coś nie tak? - pytasz, będąc nadal w doskonałym humorze.
- Bluzkę, chyba źle założyłaś. - mówi, posyłając ci znaczące spojrzenie. - Mam rozumieć, że Andrzej będzie dziś nie w formie? - unosi znacząco brwi.
- Będzie w jak najlepszej formie, spokojnie. - odpowiadasz, zamykając mu drzwi przed nosem.

Bierzesz gorącą kąpiel. Nawet nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że człowiek może być, aż tak szczęśliwy. Czułaś, że to uczucie cię wypełnia, całą. Uśmiech nie może zejść z twojej twarzy. Przestań się szczerzyć, nakazujesz sama sobie. Wychodzisz z wanny i suszysz włosy. Ubierasz dres, bierzesz torbę treningową i wychodzisz z domu. Po 20 minutach jesteś na miejscu. Bierzesz skakankę i zaczynasz rozgrzewkę. W międzyczasie przychodzi trener coś zawzięcie czytając. Kończysz cała spocona i zakładasz rękawice.
- Za niecały tydzień walka. - słyszysz głos trenera z drugiego końca boiska. Idzie w twoją stronę, a ty wiesz, że ci się oberwie. - Pokaż na co cię stać. - skina głową na worek. Uderzasz raz, drugi, trzeci... - Stop. Jeszcze raz! - krzyczy. Powtarzasz serie, a on znów ci przerywa. - Skoncentruj się! - rozkazuje ci jeszcze głośniej, a ty starasz się jak najmocniej walić. - Stop. - ponownie przerywa. Bierzesz głęboki wdech. - Co jest? - pyta, trzymając się pod boki.
- A co ma być? - marszczysz brwi nie rozumiejąc.
- Walisz jak amator. - odpowiada. - Jeszcze raz tylko się do jasnej cholery skoncentruj!
Tak wygląda cały twój trening. Nie wiedziałaś czym jest to spowodowane, co się stało, ale jedno wiedziałaś na pewno - byłaś dziś do dupy. Zła na samą siebie wychodzisz spod prysznica i idziesz do szatni się przebrać. Wyciągasz z szafki telefon, na którym widnieje powiadomienie o nieodczytanym smsie od Andrzeja. "Przyjedz pod hale to zjemy razem obiad.", czytasz i humor poprawia ci się natychmiast. Patrzysz na zegarek i widzisz, że do przerwy Andrzeja masz jeszcze godzinę. Wybiegasz z szatni i wracasz do domu. Wywalasz wszystko z szafy, szukając czegoś ładnego, skromnego i seksownego. Sama nie wiesz kiedy się tak zmieniłaś. Co on z tobą robi? Śmiejesz się sama do siebie i znajdujesz coś odpowiedniego. Czujesz coś dziwnego. Podekscytowanie? Boże, naprawdę dzieje się z tobą coś niedobrego. Chociaż.. czy na pewno niedobrego? W życiu nie byłaś tak szczęśliwa jak wczoraj. Idziesz do łazienki. Jesteś bez najmniejszego cienia makijażu na twarzy, a twoje włosy wołają o pomstę do nieba. Podłączasz lokówkę i czekasz, aż się nagrzeje. Zakręcasz loki, które kaskadą opadają na opalone ramiona. Robisz makijaż, który wychodzi ci niemal perfekcyjnie i poprawia ci nastrój jeszcze bardziej, choć myślałaś, że to niemożliwe. Bierzesz kluczyki i torebkę i wychodzisz z mieszkania. Nie, ty z niego wyfruwasz. Jak zakochani to znoszą na dłuższą metę? Czas się ogarnąć. Zasysasz głośno powietrze i wsiadasz do auta.

Po dziesięciu minutach próbujesz zaparkować pod halą, ale ostatnie wolne miejsce jakie widzisz jest tak ciasne, że masz obawy przed wjechaniem. Zatrzymujesz się i oceniasz możliwość otarcia się o dwa pozostałe samochody, gdy nagle słyszysz śmiech Andrzeja, który idzie w twoim kierunku. No nie, tylko nie to.
- Skarbie, masz może problem z zaparkowaniem? - unosi brwi, rozbawiony.
- Nie skarbie, nie mam żadnego problemu z zaparkowaniem. - odpowiadasz, patrząc na niego przymrużonymi oczami. Za nic w świecie nie dasz mu tej satysfakcji. Wrzucasz jedynkę i z zawziętą miną decydujesz się spróbować. Cholernie ciasno.
- To auto prezesa klubu. - wskazuje na jedno z potencjalnie zagrożonych kontaktem z twoim. Znów się zatrzymujesz. Czy możesz zrobić coś bardziej nieodpowiedniego, niż zniszczyć samochód szefa swojego chłopaka? Patrzysz w końcu na niego i widzisz, że już wie o zwycięstwie. Zaciągasz ręczny i wysiadasz z samochodu. - Masz zamiar tu go zostawić? - pyta, unosząc brwi. Piorunujesz go wzrokiem, a on nadal udaję, że nie wie o co ci chodzi.
- Możesz to za mnie zrobić, proszę. - mówisz, w końcu przez zaciśnięte zęby. Dobra tym razem jeden zero dla Wrony. Na jego twarzy pojawia się zwycięski uśmiech. Nie możesz na niego patrzeć więc odwracasz się z grymasem na twarzy. Wjeżdża tak perfekcyjnie, że musisz sama przed sobą przyznać, że jeździ lepiej od ciebie. Bez problemu też wychodzi z auta i oddaje ci kluczyki. Nie wytrzymujesz i niemal się na niego rzucasz. Zaskoczony, dopiero po chwili odwzajemnia twój pocałunek i oplata cię ramionami.
- Tęskniłam. - mówisz cicho, gdy oboje próbujecie unormować swoje oddechy.
- Widzę. - mruczy. Czekasz, aż odpowie ci, że on za tobą też ale chyba się tego nie doczekasz. - Chodź, pójdziemy coś zjeść.
Chwyta cię za rękę i razem idziecie w stronę wejścia. Na twojej twarzy znów pojawia się grymas. Wychodzi na to, że tylko ty za nim tęskniłaś i się do tego jeszcze przyznałaś!
- Pozbawiasz mnie charakteru... - stwierdzasz, kręcąc głową. Śmieje się, wiedząc o co ci chodzi.
- Też za tobą tęskniłem. - szepcze ci do ucha, przyciągając cie mocniej do siebie. Czujesz się usatysfakcjonowana. - Wyglądasz prześlicznie. - dodaje, a ty uśmiechasz się promiennie. No! I to rozumiem.

Wchodzicie do restauracji, która znajduje się obok hali. Widzisz w niej kilku zawodników, którzy też wybrali się tutaj na lunch. Dostrzegasz Karola i jego znaczące spojrzenie, gdy wchodzicie do sali. Mrozisz go wzrokiem na co on wybucha śmiechem. Jest tak irytujący, że aż sama się uśmiechasz.
- Na co masz ochotę? - pyta Andrzej, gdy zajmujecie miejsca przy stoliku w rogu. - Do jedzenia. - dodaje, zauważając, że twój uśmiech świadczy o tym, że to na co masz teraz ochotę nie ma nic wspólnego z jedzeniem.
- A ty co zamawiasz? - pytasz, przeglądając bez większego zainteresowania kartę dań.
- Mają tutaj świetne ryby. - mówi, marszcząc brwi. - Filet z dorsza w sosie limonkowym z patelni z mixem zielonych sałat i ryżem. - zwraca się do kelnerki, która czeka na nasze zamówienie.
- Dwa razy. - dopowiadasz z szerokim uśmiechem.
- Coś do picia? - pyta, wysoka blondynka, który jeśli wierzyć jej identyfikatorowi ma na imie Kasia. Albo ci się wydaje albo ona za bardzo wdzięczy się do Andrzeja. Hola, hola, on jest mój! Boże, czy to jest właśnie zazdrość?
- Wystarczy niegazowana woda. - odpowiadasz, patrząc na nią chłodno. Nie zwraca na ciebie jednak uwagi i wbija wzrok w Andrzeja. Czy ta lalunia wie co robi wlepiając swoje wielkie oczy w chłopaka zawodowej bokserki?
- Dla mnie też. - mówi, uśmiechając się do niej grzecznie i zaraz potem przenosi spojrzenie na ciebie. - Jak ci minął dzień? - pyta, gdy kelnerka odchodzi. Odprowadzasz ją wzrokiem mając nadzieje, że już nie wróci.
- Nudno. - wzruszasz ramionami. Nadal nie powiedziałaś mu o tym, że jesteś bokserką. Nie wiedziałaś jak zareaguje. Wiedziałaś, że źle robisz ale po prostu czekałaś na odpowiedni moment. - A jak tam trening? - pytasz, aby zmienić temat.
- Miałem mały problem z koncentracją. - uśmiecha się nieśmiało. - Mogę cię o coś zapytać? - patrzy na ciebie z ciekawością. Kelnerka właśnie postawiła przed wami wasze zamówienie. Kiwasz jedynie lekko głową. - Dlaczego wczoraj płakałaś?
Nie odpowiadasz od razu. Tak na prawdę nie wiedziałaś co mu masz powiedzieć. Sama właściwie nie wiedziałaś dlaczego, aż tak cię to poruszyło. Bierzesz sztućce do rąk, nabijasz dorsza na widelec i wkładasz do ust, tym samym dając sobie czas na zastanowienie. Podnosisz na niego wzrok, a on wpatruje się w ciebie nadal czekając na odpowiedź.
- Nie wiem. - mówisz szczerze. Widzisz, że ta odpowiedź mu nie wystarcza. Wzdychasz głośno. - Nie wiem.. Wydaje mi się, że po prostu byłam zaskoczona.. i przytłoczona tym wszystkim. - grzebiesz widelcem w talerzu bo nagle odechciało ci się jeść. Czy naprawdę musimy o tym rozmawiać?
- Coż.. Byłem trochę zaskoczony tym.. Nie wiedziałem, czy to ze smutku, że..
- Oczywiście, że nie. - przerywasz, podnosząc na niego wzrok. - Jeśli tak na to patrząc to raczej ze szczęścia.. - mówisz cicho i znów wbijasz wzrok w dorsza, którego w między czasie tak dziabałaś, że masz na talerzu jedną wielką papkę.
- Ze szczęścia mówisz? - słyszysz w jego głosie satysfakcje. On jest sprytniejszy, niż ty. To takie irytujące. Krzywisz się, gdy sobie to uświadamiasz. - O czym myślisz? - pyta, patrząc na ciebie badawczo, widocznie zauważył grymas niezadowolenia na twojej twarzy. Nie powiesz mu prawdy, nie możesz powiedzieć mu prawdy...
- Jesteś sprytniejszy niż ja. - wzdychasz. I tak jesteś już na straconej pozycji. - Nie wiem jak to możliwe, że tak ci się daje..
- Po prostu mnie kochasz.. - wzrusza ramionami z tak szerokim uśmiechem na twarzy, że dziwie się, że jego mięśnie to wytrzymują.

Po dziesięciu minutach najedzeni i we wspaniałych nastrojach wstajecie od stołu. Andrzej reguluje rachunek, a ty starasz się nie zwracać uwagi na kelnerkę, która rozbiera go wzrokiem. Masz ochotę podejść do niej i przywalić jej z prawego sierpowego. Zaczynasz się śmiać, gdy wyobrażasz sobie minę ludzi, którzy by to widzieli. Nie wyglądasz na bokserkę, tym bardziej w makijażu, lokach i ubraniu w którym obecnie się znajdujsz. Jesteście już przy drzwiach, gdy nagle słyszysz krzyk Karola.
- Andrzej pamiętaj, że za dziesięć minut mamy trening. No chyba, że się wyrobisz. Jednak radziłbym wam poczekać do wieczoru.
Zamykasz oczy, mając nadzieje, że tym samym sposobem staniesz się niewidzialna. Otwierasz je chwilę później i widzisz, że wszyscy się na was patrzą. Masz ochotę zapaść się pod ziemie.
- Spokojnie, wyrobię się. - odkrzykuje Andrzej i bierze mnie za rękę. Widocznie na nim te "żarty" nie zrobiły wrażenia. A może już się do nich przyzwyczaił? Nie możesz się powstrzymać i zerkasz na Karola, który trzęsie się ze śmiechu. Mimowolnie pokazujesz mu język i wychodzisz za Andrzejem. Na zewnątrz zaczynasz się śmiać. On jest nienormalny. Idziecie w stronę samochodu i gdy docieracie do celu, Andrzej opiera cię o niego i całuje.
- Spotkamy się wieczorem? - pyta, zakładając ci kosmyk włosów za ucho.
- Może. - wzruszasz ramionami.
- Hmm.. A od czego to zależy? - unosi brwi, rozbawiony.
- Od mojego nastroju.
- Myśle.. - nachyla się i teraz jego usta znajdują się przy twoim uchu. - .. że nawet jeśli będziesz miała bardzo zły nastrój to uda mi się go poprawić. - słyszysz jego głos. Tak cholernie seksowny głos, poprawiasz się w myślach. Gdy otwierasz oczy widzisz, że oddala się od ciebie. Hej! Żadnego buziaka na pożegnanie? O nie, nie. Biegniesz w jego strone, zarzucasz mu ręce na szyję i całujesz tak jakby od tego zależało twoje życie. - Do wieczora. - mówisz bez tchu i ruszasz w stronę swojego auta, widząc, że Andrzej odprowadza cię wzrokiem zaskoczony, ale również zadowolony. Musisz sie widocznie z tym pogodzić, że to on jest górą w tym związku.

                                                                       ~~~~~~~~~~~~~~

Kolejny rozdział :) Następny gdzieś pod koniec tygodnia :) Proszę o komentarze i miłego tygodnia! :) A dla tych, którzy chodzą jeszcze do szkoły (Rilla my oczywiście mamy wakacje :D :D :D) OBY DO WEEKENDU! :)

piątek, 30 maja 2014

Rozdział XVI

    - Mówiłam, żebyś nie przychodził.. - wzdychasz, gdy widzisz przed sobą Andrzeja z wielkimi siatkami zakupów. - Zarażę cię i będziesz zawalał treningi.. - wycierasz łzę, która spływa ci po policzku. Jesteś tak chora, że ledwo co widzisz na oczy.
- Zostawię ci to tylko i uciekam. - mówi, wchodząc jak do siebie i kierując się w stronę kuchni.- A ty wracaj do łózka, wyglądasz okropnie.
- Dzięki.. - syczysz cicho i wracasz pod kołdrę.
- Masz gorączkę? - krzyczy, żebyś go usłyszała. - Brałaś leki? - pyta, wchodząc do pokoju z herbatą.
- Ile według ciebie mam lat? - marszczysz brwi, poirytowana. - Oczywiście, że wzięłam. - kłamiesz, bo jak zwykle o nich zapomniałaś. Dotyka twojego czoła i lekko się krzywi. - 37 stopni, więc i tak spadła. - mówisz szybko, nie chcąc czekać, aż zacznie ci matkować. Czasami doprowadzał cie tym do szału. Nie byłaś przyzwyczajona do tego, że ktoś aż tak się tobą opiekuje.
- Na pewno nic więcej nie potrzebujesz? Może ci coś ugotuje? - patrzy na ciebie z taką czułością, mimo czerwonego nosa, załzawionych oczu, włosów w kompletnym nieładzie i starej, znoszonej piżamy w różowe misie. Widząc to spojrzenie jakaś dziwna fala ciepła rozchodzi się po twoim ciele. Masz ochotę wtulić się w niego i przeleżeć tak całe życie, jednak mimo do odpowiadasz stanowczo i tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Idź sobie. - rozkazujesz, przykrywając się kołdrą. - Masz ważne mecze przed sobą.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować to zadzwoń. - słyszysz jak wstaje.
- Dobrze wiesz, że i tak nie zadzwonię.. - odpowiadasz. - Zanim wyjdziesz mógłbyś mi podać chusteczki higieniczne? Zostawiłam je na szafce w przedpokoju.
- Masz. - podaje ci je i zanim reagujesz całuje cię w czoło. Nie chcąc słyszeć twoich krzyków prawie wybiega z mieszkania. Patrzysz za nim nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Nie wiesz dlaczego przebywanie z nim, chociaż dość często powoduje w tobie irytacje, sprawia ci taką radość. Jest inny. Nie jest jak wszyscy faceci, którzy lecą na wygląd, myśląc tylko o jednym. Jest kochany, opiekuńczy, zabawny. Jest idealny. Nie wyobrażasz sobie, że go nie ma. Czy to już miłość?

    Tydzień później w pełni sił wracasz do pracy w siłowni. Uwielbiasz tę robotę. Już nawet nie chodzi o to, że oglądasz każdego dnia stado umięśnionych mężczyzn, którzy popisują się przed tobą swoimi bicepsami. Nie robi to na tobie większego wrażenia bo z twoim facetem nie mają szans. Głównym powodem dla którego ta praca sprawia ci taką przyjemność są treningi bełchatowskiego klubu, każdego ranka. Spotkania z Andrzejem, wygłupy Karola poprawiają ci humor na resztę dnia, gdy musisz siedzieć w recepcji.
    Z Andrzejem układa ci się cudownie. Każdego dnia staracie się spędzić ze sobą jak najwięcej czasu. Do tej pory nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że jesteś w stanie przywiązać się do kogoś tak bardzo. Denerwował cię, irytował, często miałaś ochotę wyrzucić go z domu, ale to uczucie mijało gdy zamiast zareagować na twoje krzyki, docinki i wyzywanie patrzył na ciebie z uśmiechem mówiąc, że słodko się złościsz. Prawdę mówiąc te słowa powodowały w tobie jeszcze większą złość i wtedy dosłownie wybuchałaś, ale on spokojnie wpijał się w twoje usta i tym samym cię uciszał. Często sama się dziwiłaś jak on z tobą wytrzymuje. Sama ze sobą nie mogłaś czasem wytrzymać, a co więcej wydawało ci się, że ten twój okropny charakter podoba mu się najbardziej. Widocznie spotykałaś się z wariatem.
     Pewnego wieczoru, gdy czeka na ciebie pod siłownią, bo przecież nie pozwoli ci wracać samej, zauważasz, że stoi oparty o maskę, a w ręku trzyma bukiet róż. Podchodzisz do niego powoli, próbując sobie przypomnieć wszystkie daty z nim związane. Może to jakaś rocznica? Problem w tym, że nie pamiętasz żadnej.
- Cześć.. - witasz się z nim niepewnie. Całujesz go w policzek i czekasz, aż coś powie.
- To dla ciebie. - wręcza ci bukiet i przyciąga do siebie.
- Z jakiej to okazji? Zapomniałam o jakiejś rocznicy? Pierwsze spotkanie, pocałunek? - marszczysz lekko brwi, próbując przypomnieć sobie o czym zapomniałaś.
- Nie ma żadnej okazji. - wzrusza ramionami, patrząc na ciebie z uśmiechem. Przyglądasz mu się uważnie.
- Chcesz coś? - pytasz, nadal nie wierząc, że tak bez niczego kupił ci kwiaty. Który facet tak postępuje? - Albo coś przeskrobałeś... - mówisz, jakbyś była tego pewna. - Dobra, mów..
- Nic nie chce i nic nie zrobiłem.. - śmieje się. - Chciałem po prostu sprawić ci radość, ale widzę, że zadowolić ciebie jest cholernie trudno.. - kręci głową, nadal się uśmiechając. Znasz go i wiesz, że mówi prawdę. Hmm.. Widocznie to kolejny znak, że jest z nim coś nie tak.
- Jesteś cudowny.. - wzdychasz z uśmiechem i wpijasz mu się w usta. Stoicie tak oparci o jego czarne Audi.
- Już lepiej.. - mruczy cicho po czym całuje cię ponownie tylko teraz bardzo delikatnie. - Bardzo jesteś zmęczona? - pyta, patrząc na ciebie z wesołymi iskierkami w oczach.
- A masz jakąś propozycję? - mrużysz oczy. - Bo jeśli mam tu tak z tobą stać bezczynnie to ja chyba wolę jechać do domu i położyć się spać.. - uśmiechasz się złośliwie. Przyzwyczajony jest do takich tekstów, więc tylko się uśmiecha.
- Myślałem o spacerze. - mówi, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
- No niech bedzie.. - wzdychasz głęboko, udając, że nie masz na to ochoty. Łapie cię za rękę i ciągnie wzdłuż chodnika.
- Jak ci minął dzień? - pyta, radosnym tonem. Przystajesz na chwilę i przeszywasz go wzrokiem.
- Wrona! Nawdychałeś się dzisiaj czegoś? - śmiejesz się. - Skąd taki dobry humor?
- No nie wiem.. Trening poszedł mi świetnie, mam cudowną dziewczynę, trochę mniej cudownego współlokatora, zostałem powołany do reprezentacji...
- Co? - przerywasz mu.
- Dzwonił dzisiaj do mnie trener. To jeszcze nic oficjalnego ale wstępna rozmowa już za mną. - odpowiada, a ty widzisz w jego oczach jak bardzo się z tego cieszy.
- Jeju.. Gratuluję! - rzucasz mu się na szyję, a gdy stawia cię ponownie na ziemi ruszacie dalej chodnikiem.
- Musimy to uczcić! - oznajmia.
- Nie za wcześnie? Sam w końcu mówiłeś, że to nic oficjalnego.. Możesz na przykład doznać kontuzji, stracić formę i wtedy pożegnasz... - zaczynasz.
- Nie wiem za co ja cię tak kocham.. - mruczy cicho i zasysa powietrza. Udajesz, że tego nie słyszałaś.
- .. się z reprezentacją. - patrzysz na niego z uniesionymi brwiami.
- Pocieszaj mnie tak dalej.. - odpowiada, śmiejąc się.
- Żartuje. - kwitujesz z uśmiechem. - Jedziemy do mnie. - ciągniesz go za rękę w stronę jego auta.

Wchodzicie do twojego mieszkania. Wasze spotkania już dawno straciły ten erotyczny podtekst. Do niczego więcej, niż pocałunki i przytulanie nie doszło. Wyobrażałaś sobie ten moment dość często, ale w końcu nawet przestałaś o tym myśleć. Wystarczała ci sama jego obecność. Andrzej wchodzi jak do siebie, siada na kanapie, ale wydaje ci się, że dzisiaj jest jakiś spięty.
- No to co otwieramy? Wino czy szampan? - pytasz, stojąc przy barku.
- Może szampana otworzymy jak będzie to pewne. Teraz świętujmy winem. - odpowiada. Wyjmujesz pełna butelkę czerwonego wina i próbujesz ją otworzyć. Patrzy na ciebie ze śmiechem jak mocujesz się z zakorkowanym szkłem. Podchodzi do ciebie i jednym płynnym ruchem wyciąga korek.
- Poradziłabym sobie. - mówisz cicho, śmiejąc się. Siadacie ponownie na kanapie. - Jeszcze raz gratuluję. Sama w to nie wierzę, ale jestem z ciebie strasznie dumna. - mówisz z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Usłyszeć takie słowa od ciebie to tak jakby wygrać samemu Ligę Światową. - śmieje się.
Upijasz łyk wina.
- To co.. Oglądamy jakiś film? - pytasz, wstając, żeby znaleźć jakiś znośny film, przy którym oboje nie zaśniecie. Jednak czujesz, że chwyta cię za rękę i staje obok ciebie.
- Tak właściwie.. - mówi cicho, po czym muska twoje usta swoimi. To zaledwie muśnięcie sprawia, że czujesz dziwne uczucie w brzuchu. Jakby jakaś fala gorąca właśnie zalewała twoje ciało od środka - Nikuś.. - krzywisz się, słysząc to zdrobnienie, co powoduje mimowolny uśmiech na jego twarzy. - Wiesz, że jesteś dla mnie kimś ważnym, a to co powiedziałem... Wiem, że słyszałaś.. To co powiedziałem to prawda. Kocham cię. Jak wariat i uwierz, że sam nie wiem za co.. - uśmiecha się, a w jego oczach widzisz znów te iskierki, które tak uwielbiasz. Stoisz przed nim i czujesz, że teraz ty powinnaś coś powiedzieć ale masz wrażenie, że żadne słowo nie zdoła wydostać się z twojej krtani. Patrzysz cały czas na niego. Na mężczyznę, który jako pierwszy wyznał ci miłość. To dzięki niemu czujesz, że po raz pierwszy w życiu jesteś dla kogoś ważna i jesteś szczęśliwa. Patrzysz mu prosto w oczy, czeka na jakąkolwiek reakcje z twojej strony. Do oczu napływają ci łzy. Sama jesteś w szoku, ze tak emocjonalnie do tego podchodzisz, to zupełnie nie w twoim stylu. Wtulasz się w jego ramiona, okryte ciemną bluzą z logo klubu. Stoicie tak chwilę, gdy nagle ujmuje twoją twarz i unosi do góry. Widzi twoje szklące się oczy. - Co się stało? - pyta, zaskoczony, przerażony, zdezorientowany. Jak mu to wytłumaczyć, żeby zrozumiał? Zamiast obszernych wyjaśnienie szepczesz bardzo cicho.
- Kocham cię, naprawdę. - to ostatnie słowo mówisz jakby ostatecznie przekonując samą siebie. Odgarnia ci włosy z twarzy i pocałunkami pozbywa się każdej łzy, które błąkają się po twoich zaczerwienionych policzkach. W końcu dociera do ust. Nie całujecie się łapczywie. Delikatnie dotykasz jego zarośniętego policzka. Powoli ściąga twoją marynarkę. Tyle razy wyobrażałaś sobie ten moment. A gdy w końcu nadszedł bałaś się coś spieprzyć. To było tak nie podobne do ciebie. Zawsze dominowałaś, a dzisiaj po prostu poddałaś się całkowicie Andrzejowi. Pierwszy raz jesteś tak delikatna. Pierwszy raz gra wstępna trwa tak długo, ale też jeszcze nigdy wcześniej nie sprawiała ci tyle przyjemności co teraz. Gdy oboje szczytujecie dosłownie w tym samym momencie, patrzycie sobie głęboko w oczy i teraz już wiesz na pewno - on jest tym jedynym.


                                                                                ~~~~~~~~~~

Wróciłam! Po maturach z głową pełną pomysłów i czasem, który wykorzystam na pisanie, więc spodziewajcie się rozdziałów tak jak za dawnych dobrych czasów! :D Ale najpierw muszę poczekać, aż wszyscy zobaczą, że wróciłam, a potem STARTUJEMY! :) Jest tu jeszcze ktoś? :)

PS. Jeśli mogę Was prosić to chciałabym, żebyście napisały krótko co sądzicie o Andrzeju i Nikoli. Potrzebne mi to do kolejnych rozdziałów :) Z góry dziękuję :)

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział XV

- To gdzie mnie zabierasz? - pytasz, gdy wyjeżdżacie z parkingu.
- Do mojej ulubionej restauracji. - odpowiada tajemniczo.
- To dlaczego nie mogłam założyć sukienki? - marszczysz brwi.
- Bo po kolacji gdzieś idziemy.
- Gdzie?
- Niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek.
- No to masz problem.. - wzrusza ramionami z uśmiechem pod nosem. - Zawsze jesteś do wszystkiego tak negatywnie nastawiona?
- Wcale nie jestem negatywnie nastawiona.. - krzywisz się. - Po prostu nie lubię niespodzianek.
- Ta ci się spodoba. Zaufaj mi.
- A mam jakieś inne wyjście?
- Nie.
- No właśnie. - odpowiadasz i wbijasz wzrok w okno. Nie wiesz dlaczego zgodziłaś się na tą całą kolację. To przecież bez sensu. Parkujecie pod jedną z bełchatowskich restauracji, w której jeszcze nie byłaś. Wnętrze na pierwszy rzut oka wydawało ci się zwyczajne ale gdy lepiej się przyglądasz widzisz drobne elementy, które nadają temu miejscu odpowiedni charakter.
- Na co masz ochotę? - słyszysz pytanie Andrzej, który przerywa ci szczegółowe badanie wnętrza. Otwierasz menu i wybierasz pierwszą potrawę z brzegu. Okazuję się, że to jego ulubione danie i oboje zamawiacie to samo.
- Rozglądasz się za nową pracą? - zaczyna rozmowę, gdy czekacie na wasze zamówienie.
- Sprawdzałam kilka ogłoszeń ale nie znalazłam nic ciekawego. - wzruszasz ramionami. - Nie śpieszy mi się bo nie mam problemów finansowych ale nie lubię siedzieć w domu.
- Można oszaleć.. - uśmiecha się ze zrozumieniem. - Wiesz co u nas na siłowni szukają kogoś do pracy w recepcji. Jeśli jesteś zainteresowana to mogę zapytać czy to nadal aktualne.
- No pewnie, że jestem! - odpowiadasz szybko.
- No to jutro zapytam. - uśmiecha się, widząc, że się ożywiłaś. Zaczynacie rozmawiać o klubie, meczach, nowym związku Wojtka, kolejnym szalonym pomyśle Karola i nawet nie zauważcie tego jak mijają 3 godziny. Ze zdziwieniem patrzycie na zegarek i kończycie szybko drugą gorącą czekoladę, którą zamówiliście. Wychodzicie w świetnych nastrojach z restauracji i wsiadacie do auta.
- No to gdzie teraz? - pytasz.
- Jesteś strasznie niecierpliwa. Poczekaj dosłownie 10 minut, a się dowiesz. - odpowiada z tajemniczym uśmiechem, ale tobie już to nie przeszkadza. Po tych godzinach spędzonych wspólnie mogłaś jechać z nim wszędzie. Dawno nie czułaś się tak dobrze w czyimś towarzystwie i nie przekonałaś się tak szybko do nikogo. Dojeżdżacie pod jakiś budynek, w którym do tej pory jeszcze nie byłaś. Gdy wchodzicie do środka, wielka reklama od razu rzuca ci się w oczy.
- Paintball? Serio? - zatrzymujesz się zaskoczona.
- Serio. - przytakuje i łapie cię za rękę, ciągnąć w stronę recepcji. Dostajecie stroje i cały sprzęt. Ubierasz się w niego, lekko przerażona. Nigdy nie brałaś w czymś takim udziału. - Gotowa?
- Tak sądzę. - wzruszasz ramionami.
- Ok. Gra o nic jest bez sensu, więc umówmy się tak, że jeśli wygram to przyjmiemy, że była to randka, a jeśli przegram to ja postawię następną kolację. Może być?
- To nie jest randka. - odpowiadasz automatycznie.
- Zagrajmy o to. - uśmiecha się wyzywająco.
- Nie będę o to grała..
- ... bo wiesz, że przegrasz. - śmieje się lekko i mruży oczy, patrząc na ciebie z satysfakcją.
- Zauważyłeś, że każda opcja jest na moją niekorzyść? Ale dobra. - zgadzasz się. - Niech ci będzie.. - wzdychasz głośno. Na znak zaczynacie i po zaciętej walce okazuje się, że to on jest jednak lepszy w te klocki. To chyba było oczywiste. Cała kolorowa ściągasz ciuchy i patrzysz na dumnego Andrzeja, z którego twarzy nie schodzi uśmiech. - Przestań.
- Nic nie robię..
- Denerwujesz mnie tym uśmiechem.. - krzywisz się.
- To jak ci się podobała nasza randka? - pyta, gdy wsiadacie do samochodu.
- Nadal twierdze, że to nie była randka.
- Ej, ej.. Nie taka była umowa! - odpiera oburzony.
- Możesz ją traktować jako randkę, ale wiedz, że nią nie była. - odpowiadasz stanowczo.
- Była, była.. - uśmiecha się szeroko.
- Irytujesz mnie strasznie. - kręcisz głową załamana. Resztę drogi przebywacie w milczeniu słuchając głośnej muzyki. Wysiadacie na parkingu i powoli idziecie w stronę klatki schodowej.- Gdzie idziesz? - pytasz, gdy wchodzi za tobą po schodach.
- Chcę cię odprowadzić do drzwi. - odpowiada.
- Dżentelmen. - uśmiechasz się pod nosem. - O dziwo, bardzo dobrze się bawiłam.
- To kiedy to powtórzymy?
- Kiedy mnie znów zaprosisz..
- Może jutro?
- Hmm.. Tak myślę, że jednak teraz jest moja kolei, żeby cię zaprosić. Co powiesz na piątek? U mnie?
- Ok.. Druga randka? - unosi brwi, a następnie nachyla się, chcąc pocałować cię na pożegnanie ale ty szybko się odsuwasz.
- Nie całuję się na pierwszej randce. - odpowiadasz i widząc jego zdezorientowaną minę otwierasz drzwi. - Przecież to ty powiedziałeś, że to randka. Dobranoc. - zamykasz za sobą drzwi i gdy jesteś już sama szeroko się uśmiechasz.


Rano wstajesz, idziesz na trening potem wracasz i spędzasz całe dnie tak samo. Rutyna cię zabija. Powoli masz dość tego miasta. Zastanawiasz się coraz poważniej nad tym czy stąd po prostu nie uciec. Aż do pewnego dnia gdy w twoich drzwiach staje Andrzej, który oznajmia ci, że załatwił ci rozmowę o pracę na siłowni. Rozmowa kwalifikacyjna przebiegła perfekcyjnie i już następnego dnia stałaś za kontuarem. Z Andrzejem umówiłaś się kilka razy. Bawiliście się cudownie razem i sama zaczęłaś nazywać wasze spotkania randkami. Nie podobało ci się jedno, a mianowicie to, że każda wasza randka kończyła się jedynie pocałunkiem. Zawsze zapraszałaś go do środka ale za każdym razem słyszałaś "innym razem", "to nie jest najlepszy moment". Sytuacja zmienia się dopiero przy piątym spotkaniu. Stoisz oparta o swoje drzwi do których Andrzej przyciska cię cały czas namiętnie całując. Odrywacie się od siebie, a ty musisz wziąć głęboki wdech.
- Nie spytam czy chcesz wejść bo pewnie i tak nie będziesz chciał.. - wzdychasz głośno i przekręcasz klucz w zamku. - Dobranoc.
- Właściwie.. - słyszysz nutkę zawahania w jego głosie. - Mógłbym wejść na chwilę. - wzrusza ramionami, a ty patrzysz na niego zdziwiona. Dopiero po chwili dociera do ciebie, że właśnie zmienił zdanie i szeroko się uśmiechasz wchodząc do mieszkania.
- Napijesz się czegoś? - pytasz, marząc by zerwał z ciebie sukienkę tu i teraz.
- A jaki mam wybór?
- Kawa, herbata, woda, sok pomarańczowy, piwo, whisky, wino, likier jajeczny... - marszczysz brwi, przypominając sobie zawartość twojego barku.
- Wystarczy woda. - przerywa ci z uśmiechem. Przynosisz do salonu szklankę wody dla niego i sok pomarańczowy dla siebie. Zakładasz nogę na nogę tak, że sukienka podsuwa ci się do góry i czarne, koronkowe zakończenie pończoch staje się widocznie. Wiesz, że to widzi ale stara się nie patrzeć.
- Ile miałaś wtedy lat? - pyta, wstając i podchodząc do komody, na której stała ramka ze zdjęciem. Serio?!
- 18. - odpowiadasz zdezorientowana i podchodzisz do niego. Nie rozumiesz dlaczego się jeszcze na ciebie nie rzucił. Może jest nieśmiały? Wygląda na to, że będziesz musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Stajesz na przeciwko niego, opierając się o komodę i zaczynasz bawić się guzikami jego koszuli. Podnosisz wzrok i patrzysz mu prosto w oczy. Wiesz, że jego tętno się podniosło ale nie chce dać po sobie nic poznać. Delikatnie muskasz jego usta, czekając, aż to on przejmie inicjatywę. Nie czeka długo bo po chwili napiera na ciebie gwałtownie. Czujesz pod plecami uchwyty szuflad ale nie przeszkadza ci to bo tak jeszcze nigdy nikt cię nie całował. Z pasją, pożądaniem i pragnieniem. Bierze cię na ręce i rzuca na łóżko. Zaczynasz odpinać mu guziki koszuli, gdy nagle łapie cię za nadgarstki.
- Co się stało? - pytasz, zdezorientowana. Siada obok ciebie, a ty leżysz i patrzysz na niego nie wiedząc o co chodzi.
- Nie chcę, żeby to tak wyglądało. - mówi cicho, ale stanowczo.
- Potrzebujesz jakiegoś nastroju? Muzyka, świece i tak dalej? - podnosisz się na łokciach.
- Nie, nie chodzi o to. Jesteś dla mnie ważna i nie chce, żeby było ze mną jak z Wojtkiem, czy innymi twoimi facetami wcześniej..
- Przecież nie jest tak samo.. Z nimi nie chodziłam na randki. - mówisz, mając nadzieję, że to go przekona.
- Chcę, żebyśmy zrobili to z miłości, a nie z pożądania.. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.. - patrzy ci prosto w oczy, przeszywając cię na wylot.
- Rozumiem. - odpowiadasz cicho. Patrzysz na niego i wiesz, że jesteś prawdziwą szczęściarą. Zapominasz o całym swoim pożądaniu i całujesz go w policzek. - Ale jeśli chcesz zostać na noc to nie mam nic przeciwko. - dodajesz z nieśmiałym uśmiechem.
Zostaje. Po kąpieli siadacie na twoim wielkim łóżku z popcornem i włączacie komedie, przy której usypiacie.


                                                                                   ~~~~~

Wiem, że krótki ale chciałam już coś dodać bo od mojego poprzedniego rozdziału upłynął miesiąc. Przepraszam. Musicie mi wybaczyć ale maturę ma się raz w życiu (oby!!). Obiecuje, że koło 17 maja coś dodam :) Trzymajcie za mnie kciuki 5,6,7,9,12,13,23 maja!!!!!!! :)