Otwierasz oczy i rozglądasz się po pomieszczeniu. Nie możesz się ruszać bo jakakolwiek próba ruchu wywołuje u ciebie niesamowity ból. Na sąsiednim łóżku widzisz młodą kobietę, która czyta gazetę i nie zwraca na ciebie uwagi. Odwracasz głowę w drugą stronę i widzisz mężczyznę w średnim wieku, który siedzi obok ciebie.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Czekałem, aż się obudzisz bo chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku. - mówi, wstając. - Pójdę po lekarza. - dodaje i rusza w kierunku drzwi. Patrzysz na niego zastanawiając się kto to jest. Może straciłaś pamięć? Nie, to nie możliwe. Pamiętałaś dokładnie wszystko. Nie mogłaś się skoncentrować bo ból w jamie brzusznej był nie do wytrzymania. Po krótkiej chwili do sali wszedł lekarz, a za nim ten sam mężczyzna.
- Jak się pani czuje? - pyta.
- Jakby czołg po mnie przejechał. - odpowiadasz, krzywiąc się. Przyglądasz mu się dokładniej i stwierdzasz, że jest cholernie przystojny. Patrzy na ciebie uważnie swoimi brązowymi oczami, które mają podobny kolor do krótkich włosów, których kosmyki opadają mu na czoło.
- Domyślam się. - uśmiecha się pod nosem, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. - Miała pani..
- Nikola. - przerywasz mu. Nienawidzisz, gdy ktoś zwraca się do ciebie per pani, a szczególnie jeśli tym kimś jest tak przystojny facet.
- Dobrze, więc miałaś dużo szczęścia. Gdyby ten pan znalazł cię godzinę później najprawdopodobniej wykrwawiłabyś się na śmierć.
- Nikt by nie płakał. - mówisz, a potem przenosisz wzrok na mężczyznę. - Dziękuję.
- Nie ma za co.. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. - speszony, wzrusza ramionami.
- Musisz zostać na obserwację. Odniosłaś poważne obrażenia i obawiamy się krwotoku wewnętrznego. Chcesz, żebyśmy kogoś poinformowali?
- Nie. - kręcisz lekko głową.
- Mogę zostać z Nikolą sam? - zwraca się tym razem do mężczyzny.
- Tak, oczywiście. Ja i tak powinienem już iść bo żona będzie się martwić. Szybkiego powrotu do zdrowia. - patrzy na ciebie z lekkim uśmiechem i wychodzi. Lekarz siada na krześle obok ciebie i ścisza głos.
- Zostałaś pobita? - pyta, bacznie cię obserwując. Zbyt długo zastanawiasz się nad odpowiedzią i sam domyśla się jaka była prawda. Nie wiedziałaś co odpowiedzieć. Nie wiedziałaś w jakim jesteś stanie i jak wygląda twoja twarz. - Tak myśleliśmy dlatego wezwaliśmy policję.
- Słucham? - unosisz głos. - Jakim prawem?
- To jest nasz obowiązek. Czekają na korytarzu, więc mogę ich wpuścić?
- A mam inne wyjście? - pytasz nie patrząc na niego. Po chwili stoi przed tobą dwóch policjantów i wypytują cię o to czy znałaś sprawców, czy potrafisz ich opisać... Odpowiadasz krótkimi zdaniami, w których niewiele jest konkretów. I tak ich nie złapią. Po sporządzeniu krótkiej notatki wychodzą zapewniając cię, że zrobią wszystko, żeby ich znaleźć. Jasne..
Budzisz się następnego dnia i stwierdzasz, że twój stan się trochę polepszył. Przynajmniej przy małym ruchu nic cię nie boli. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy musisz skorzystać z toalety. Z trudem się podnosisz i siadasz na łóżku.
- Chce pani skorzystać z toalety? - obok ciebie jakby zmaterializowała się pielęgniarka.
- Miałam taki zamiar. - odpowiadasz.
- Pomogę pani. - chwyta cię pod ramię i razem, wolnym krokiem wychodzicie z sali. Na korytarzu jest kilkanaście osób bo twoja sala znajduje się na wprost recepcji. Próbujesz przejść jak najszybciej, ale ból wszystkich stawów ci to skrzętnie uniemożliwia.
- Nikola? - słyszysz za sobą i od razu rozpoznajesz ten głos. No nie.. Odwracasz się powoli i widzisz.. Andrzeja. Czy Bełchatów naprawdę jest, aż tak małym miastem?
- Co ty tu robisz? - pytasz lekko zszokowana.
- Ja? - patrzy na ciebie przerażony. - Karol próbował gotować i zakładają mu szwy. Lepiej powiedz co tobie się stało? Ktoś cię znowu pobił?
- Miałam drobny wypadek.. - kłamiesz. - Możesz przeprosić ode mnie Wojtka. Mieliśmy się wczoraj spotkać, ale sam widzisz. Zadzwoniłabym, ale nie wiem gdzie mam telefon..
- Napadł ktoś na ciebie?
- Nie. Tak. Nieważne. Muszę iść. - odpowiadasz pośpiesznie i ruszasz do łazienki z pomocą pielęgniarki. Sama wchodzisz do środka podpierając się o wszystko co się do tego nadaje. Wychodzisz i wracasz do sali. Kładziesz się z powrotem do łóżka, czując się tak, jakbyś właśnie przebiegła maraton. Widzisz na półce obok ciebie torebkę. Wyglądało na to, że w środku wszystko jest. Słyszysz, że ktoś wchodzi do sali, odwracasz głowę i widzisz Andrzeja idącego w twoim kierunku.
- Mówił ci ktoś, że jesteś cholernie upierdliwy? - pytasz, poprawiając kołdrę. Miałaś wyjątkowo brzydką, szpitalną piżamę, której nie miałaś ochoty pokazywać nawet jemu.
- Nie martw się, nie będę cię pytał o to co się stało bo wiem, że i tak mi nie powiesz.. - siada na krześle obok ciebie. - Może czegoś potrzebujesz? Coś do jedzenia, czy do czytania? Nie patrz tak na mnie mam dług wdzięczności u ciebie.
- Nie oczekuję jego spłaty, więc nie musisz robić sobie kłopotu. - wzruszasz ramionami, czując, że nawet ta czynność sprawia ci ból.
- To żaden kłopot. - odpowiada natychmiast. - Powiedz mi tylko co mam ci przynieść.
- Chwila. - mówisz i sięgasz po torebkę. Wyjmujesz z niej klucze i mu je podajesz. - Możesz mi przynieść piżamę bo jak widzisz ta jest.. nie wyjściowa, koło łóżka na szafce leży książka, którą też możesz wziąć, a jeśli chodzi o jedzenie to w kuchni jest pełno owoców. Z łazienki weź mi szczoteczkę do zębów, pastę, ręcznik i mydło. Tyle mi chyba wystarczy.. A i jakbyś mógł mi kupić wodę. - dodajesz i wyjmujesz portfel.
- No nie wygłupiaj się. - mówi, wstając. - Odwiozę Karola i wracam za jakieś pół godziny. - rzuca przez ramie i wychodzi z sali.
Wrócił po jakichś 40 minutach obładowany reklamówkami, w których przyniósł ci o wiele więcej jedzenia. Rozpakował wszystko i uciekł na trening bo był już spóźniony. Obiecał, że po treningu wpadną do ciebie z Karolem i Wojtkiem, żebyś nie była sama. Nie bardzo ci się to podobało bo już sobie wyobrażałaś całą trójkę nad twoim łóżkiem.
Grzebiesz widelcem w ziemniaczanej papce, którą zaserwowano ci na obiad. Nie czujesz głodu i nie masz siły ruszać żuchwą, żeby jeść. Poddajesz się i oddajesz talerz pielęgniarce. Powoli kładziesz się na łóżku i zamykasz oczy, próbując zasnąć.
- Jak się czujesz? - słyszysz seksowny głos lekarza i otwierasz powoli oczy. Widzisz jak stoi przed tobą i patrzy na ciebie z uśmiechem.
- Lepiej. - kłamiesz. - Kiedy będę mogła wyjść?
- Jeszcze trochę będziesz musiała tutaj zostać. Później zrobimy ci badania, żeby mieć pewność, że wszystko w porządku. - tłumaczy, a ty zauważasz, że nie ma obrączki na palcu.
- Trochę to znaczy ile? - pytasz. Szkoda, że widzi cie w takim stanie bo nie miałaś nic przeciwko, żeby poznać go.. bliżej.
- Kilka dni. Ledwo chodzisz, więc i tak w domu niewiele byś sama zrobiła. Na pewno nie chcesz, żebym zawiadomił męża, chłopaka, rodziny? - pyta. Już masz odpowiadać, gdy do sali wchodzi trójka olbrzymów. Oboje patrzycie na nich, a oni niespeszeni idą w waszym kierunku z uśmiechami na twarzy. - Chyba już nie muszę. - unosi brwi. - Za godzinę widzimy się na badaniach. - rzuca przez ramie i wychodzi. Chcesz krzyczeć, że żaden z nich nie jest twoim mężem ani chłopakiem, ale zamiast tego uśmiechasz się do twoich gości.
- Wyglądasz okropnie. - wzdycha Karol i siada na skraju łózka. - Znowu miałaś zderzenie z szafką? Wyglądasz jakby kilka naraz cie zaatakowało..
- Chyba mnie nie lubią. - wzruszasz ramionami i podnosisz się na łokciach. Syczysz cicho z bólu i nabierasz powietrza do płuc.
- Nieźle musiały cię poturbować.. - kręci głową. - Poza tym, że wyglądasz jak wyglądasz to wszystko w porządku?
- Tak.. Czuję się trochę jakby coś po mnie kilka razy przejechało, ale przejdzie mi. A wy nie powinniście być teraz na obiedzie? - pytasz, patrząc na zegarek.
- Skoro ciebie tam nie ma to już nie to samo.. - odzywa się Wojtek. - Kiedy cię wypiszą?
- Nie mam pojęcia. Jeszcze trochę tu posiedzę z tego co wiem. - krzywisz się. - Nie wiem po co.. Nie jest ze mną, aż tak źle..
- Widzimy.. - Andrzej kręci głową. - Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Nie, nie, wszystko mam. Jak tam trening?
- Jak zawsze.. - Karol wzrusza ramionami. - Musisz koniecznie przyjść na nasz mecz. Gramy w sobotę u nas.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Nigdy w życiu nie widziałam meczu siatkówki i nawet nie wiem gdzie jest sala.
- Spokojnie, narysuję ci mapkę. - śmieje się lekko.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale sala jest już wolna i możemy robić badania. - usłyszałam i wszyscy popatrzyliśmy na lekarza, który wszedł do sali. Wygramoliłam się powoli z łóżka. Wszyscy rzucili się, żeby mi pomóc.
- Dam radę. - odpowiadasz. Wstajesz i powoli ruszasz w stronę wyjścia. - Dziękuje, że przyszliście. - rzucasz do nich przez ramię, zanim znikają za rogiem.
- Siatkarze hmm? - unosi brwi, patrząc na mnie.
- To moi sąsiedzi. - odpowiadasz. - Interesuje się pan siatką? - pytasz, zwracając się do niego per pan bo nadal nie wiesz jak ma na imię.
- Adam. - uśmiecha się do ciebie. - Nie bardzo, ale zawodników z Bełchatowa kojarzę. Zdecydowanie wolę boks. - mówi, obserwując twoją reakcję, a ty się mimowolnie zatrzymujesz. Szybko jednak się opamiętujesz i idziesz dalej.
- Na prawdę? - odpowiadasz, tak jakby nie zrobiło to na tobie żadnego wrażenia.
- Mhm. Nawet kobiecy.. - nadal na ciebie patrzy, a tobie zaczyna robić się słabo. - Przy okazji świetna walka. - uśmiecha się do ciebie i otwiera drzwi do sali.
- Dziękuję.
Siedzisz na kozetce i obserwujesz Adama, który przegląda wyniki twoich badań. Podejrzewasz, że pochodzi z dobrego domu. Jego rodzice pewnie są uznanymi lekarzami, a on jest ich oczkiem w głowie. Od dziecka wiedział, że będzie lekarzem, a rodzice pomogą mu w znalezieniu pracy. Pewnie ma duży dom i jeden z najlepszych samochodów. Chodzi na siłownie i na cotygodniowe spotkania z kolegami. Życie perfekcyjne i ze szczegółami zaplanowane. Jedyne co cię dziwiło to to, że nie ma równie idealnej żony. Ale pewnie ma narzeczoną z która już planuje równie perfekcyjny ślub.
- Cóż.. - odzywa się w końcu. - Wygląda na to, że wszystko w porządku. Musisz po prostu odpocząć i poczekać, aż twoje ciało wróci do normy.
- Kiedy będę mogła wrócić do domu? - pytasz od razu.
- Aż tak źle ci tu u nas? - unosi brwi i rozsiada się wygodnie w fotelu. Czyżbym wpadła w oko panu doktorowi?
- Teraz jest dość przyjemnie, ale jak wrócę do sali to już nie będzie tak fajnie.. - krzywisz się. - Powiesz mi kiedy będę mogła wyjść?
- Za kilka dni na pewno wyjdziesz, spokojnie. - wstaje i opiera się o biurko. - Radziłbym ci przez jakiś czas odpuścić sobie boks.
- Nie mogę.. - odpowiadasz szybko. - Jestem coraz bliżej Mistrzostwa.. Nie mogę sobie teraz odpuścić.
- Nie mówię, żebyś przestała ale po prostu zrobiła sobie krótką przerwę dopóki twój organizm nie będzie w pełni sił. Teraz i tak ledwo co chodzisz.
- Miesiąc wystarczy? - wzdychasz załamana.
- Co najmniej miesiąc. - uśmiecha się. - Tak mnie zastanawia dlaczego akurat boks?
- Dlaczego akurat medycyna? - odpowiadasz pytaniem na pytanie.
- To u nas rodzinne i moim rodzicom bardzo na tym zależało. No więc dlaczego zdecydowałaś się na boks? Tylko nie mów, że twoim rodzicom też na tym zależało. - dodaje szybko.
- Hmm.. Sama nie wiem. - wzruszasz ramionami. - Miałam siedemnaście lat i pewnego dnia chciałam rozprawić się z jednym starszym chłopakiem, który wyśmiewał się z takiej dziewczyny. Złamałam mu nos i wybiłam zęba. - zmarszczyłam brwi, przypominając to sobie - Był w takim szoku, że prawie siłą zaciągnął mnie na trening i mi się spodobało. Teraz jest moim trenerem.
- No to sporo mu zawdzięczasz.. Widziałem cię na sobotniej walce. Byłaś naprawdę świetna.
I widziałem, że schodziłaś z ringu bez żadnego siniaka. Kto ci to zrobił?
- A było tak miło.. - kręcisz głową i wstajesz.
- Chce ci tylko pomóc.
- Nie potrzebuje niczyjej pomocy. - rzucasz przez ramie i powoli wychodzisz z gabinetu.
Po kilku dniach w końcu dowiadujesz się, że możesz wyjść do domu. Pakujesz się, gdy do sali wchodzi Adam, trzymając twój wypis.
- Powinienem cie tutaj jeszcze potrzymać parę dni..
- Nie ma takie potrzeby, na prawdę. Czuję się sto razy lepiej.
- Co nie zmienia faktu, że powinnaś leżeć tu jeszcze trochę, ale mam tak dobre serce, że pozwolę ci wyjść.
- Dziękuję. - uśmiechasz się do niego. Z trzydniowym zarostem wyglądał jeszcze lepiej. To był jedyny powód dla którego mogłabyś tutaj zostać te parę dni dłużej. Jego codzienne wizyty.
- Wydaje mi się, że zwykłe dziękuję nie wystarczy.. - uśmiecha się przebiegle. - Co powiesz na kawę?
- Nie pije kawy. - mrużysz oczy i czekasz na jego odpowiedź.
- Nie zapytam czy pójdziemy coś zjeść bo wykręcisz się dietą, ale może skoczymy kiedyś do kina? Nie powiesz mi chyba, że nie lubisz oglądać filmów. Mogę przyjechać jutro o 20 po ciebie?
- Skąd.. - chcesz spytać skąd zna twój adres, ale uświadamiasz sobie, że pewnie zna też twój wiek. - Możesz, ale.. - przerywa ci dźwięk otwieranych drzwi. Patrzysz w tamtym kierunku i widzisz twoich sąsiadów, którzy z uśmiechami na twarzach idą w twoim kierunku. Karol trzyma w dłoni kilkanaście kolorowych balonów. - Co wy tu robicie?
- Przyszliśmy po ciebie. - mówi Kłos i podaję ci sznurki z balonami.
- Dzięki. - odpowiadasz ze śmiechem. - Nie musieliście, serio.
- Ale chcieliśmy. Musimy teraz o ciebie dbać.
- Widzę, że ma się kto tobą zająć. - mówi Adam i rusza w stronę wyjścia. - Do zobaczenia.
- Gotowa? - pyta Wojtek, biorąc twoją torbę. Wychodzicie przed szpital i wsiadacie do samochodu Andrzeja. Po 30 minutach docieracie na parking. W drzwiach znajdujesz plik kopert zostawionych przez listonosza. Żegnasz się z nimi i przeglądasz dokumenty. Miedzy rachunkami widzisz niezaadresowaną kopertę. Zdziwiona otwierasz ją i wyciągasz kartkę "To dopiero początek"...
~~~~
Przepraszam, że nie w terminie, ale wydarzyło się coś co spowodowało, że nie miałam do tego głowy ani siły. Następny postaram się dodać we wtorek.
Przy okazji życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku! Wy za to możecie mi życzyć, żeby ten rok był lepszy, niż końcówka poprzedniego.
Będzie lepszy, zobaczysz.
OdpowiedzUsuńZaniedbałam Cię bardzo ale już szybciutko nadrabiam zaległości ;)
Karol jak zawsze mistrzem sytuacji a tekst o tym, że zakładają mu szwy, bo próbował gotować sprawił, że przeczytałam cały akapit jeszcze raz ;)) Ogólnie rzecz biorąc uwielbiam tego faceta. Jest genialny a sposób w jaki przywitał Nikolę jako sąsiadkę jest tak uroczy, że mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Całe szczęście, że nie zwraca uwagi na jej ciągłe nie, nie, nie i zmusza ją do integracji ;) Mam nadzieję, że dzięki niemu Niko znajdzie nowych przyjaciół ;) Co do Andrzeja, muszę przyznać, że trochę przerażał mnie na początku.. Nie wiem czemu odniosłam wrażenie, że ma trochę mroczną naturę xD ale oczywiście jak zawsze się pomyliłam, bo okazał się aniołem. Tylko oczywiście bardzo głęboko to ukrywał. To jak chciał ją uratować na parkingu, jak szukał tych dzieciaków w Warszawie a teraz jak przyniósł jej całą stertę potrzebnych i mniej potrzebnych rzeczy totalnie podbiło moje serducho. Błagam, niech Niko spojrzy na niego przychylniejszym okiem. Przecież to przeuroczy facet!!!
Co do Wojciecha, eh, nie sądziłam, że może drzemać w nim taka gorąca natura... Scena ich zbliżenia, no cóż, nie napiszę, bo nie wypada. Liczę na to, że Nikola go nie skrzywdzi. Bardzo by mi było przykro z tego powodu...
A Adam. Myślę, że lekarz nie powinien utrzymywać bliższych kontaktów z pacjentkami!!!! Aczkolwiek sposób w jaki nawiązał do boksu i jej świetnej walki był nieziemski. Mało który facet jest w stanie tak umiejętnie zaserwować komplement ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejny ;D Postaram się komentować na bieżąco!
PS.1. Mam nadzieję, że znajdą tych gnojków i więcej nie zrobią jej krzywdy, a Nikola będzie na tyle rozsądna, że pójdzie na policję.
PS. 2. Życzę żeby było lepiej niż jest...
Napewno będzie lepszy i życzę Ci tego z całego serducha;)) A rozdział jak zwykle świetny, czapki z głów ;)) do następnego;)
OdpowiedzUsuńBędzie lepszy! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle,mam nadzieje,że Ci mężczyźni sobie odpuszczą.,i zostawią naszą Nikole w spokoju.
Pozdrawiam i do następnego :)
No więc życzę Ci, żeby ten rok był lepszy od końcówki poprzedniego :D a co do rozdziału - świetny! wciąga coraz bardziej :D nie moge sie doczekać następnego ^^
OdpowiedzUsuń