wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział IX

- Jesteście rodzeństwem? - pytasz zdezorientowana i patrzysz na blondynkę i jej uroczego synka. Gdy przyjrzałaś się jej lepiej musiałaś przyznać, że byli do siebie podobni.
- Wiem, że nie jesteśmy podobni ale nasz ojciec dużo podróżował i sama rozumiesz.. - Adam uśmiecha się do ciebie. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak głupio. Widzisz jak rodzeństwo się żegna, bo Lilka wraca do Warszawy, gdzie czeka na nią mąż. Zostajecie sami, a ty masz ochotę zapaść się pod ziemie. - O jakiej żonie mówiłaś? - pyta, podchodząc do ciebie.
- Widziałam Was w galerii i myślałam, że to twoja żona.. - mówisz, wskazując na drzwi w których przed chwilą zniknęła jego siostra.
- A więc to wszystko.. - mierzy cię wzrokiem. - Aa.. oo.. - wciąga powietrze, bo uświadamia sobie dlaczego się tak ubrałaś.
- Przepraszam.
- Nie no ja się nie gniewam.. - śmieję się. - Tak szczerze to ta twoja zemsta bardzo mi się podobała. Przecież mówiłem ci, że nie mam nikogo..
- Wiesz ilu mężczyzn tak mówi, a potem okazuje się, że mają żony i gromadki dzieci. Wychodzimy? - pytasz, chcąc jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. - Musimy jechać do mnie bo muszę się przebrać.
- Jak sobie życzysz.. - odpowiada ciągle się śmiejąc.
Wychodzicie ze szpitala i wsiadacie do jego auta. Wyskakujesz szybko pod domem i przebierasz się w coś bardziej... odpowiedniego. Jedziecie do jednej z bełchatowskich restauracji, gdzie zamawiacie obfitą kolację. Po tym wszystkim jesteś cholernie głodna. Rozmawiacie o pracy, boksie i rodzinie.. O jego rodzinie bo twoi rodzice zginęli w wypadku, tak przynajmniej mu mówisz. Idziecie na spacer po parku i nadal rozmawiacie tym razem o planach na przyszłość. Dowiadujesz się, że marzy o żonie i gromadce dzieci w małym domku poza miastem. Chce wieść spokojne, ułożone życie. Wtedy stwierdzasz, że możecie zostać jedynie przyjaciółmi.  Jego wizja na przyszłość znacząco różniła się od twojej. Ty miałaś w głowie jedynie boks i wyjazd do Las Vegas. A spokojnego i statecznego życia bałaś się najbardziej. Ono nie było dla ciebie. Ty potrzebowałaś wyzwań i adrenaliny, której w małżeństwie z idealnym panem doktorem na pewno byś nie doświadczyła. Uświadamiacie to sobie oboje i wasza rozmowa staje się bardziej luźniejsza, jak między przyjaciółmi. Odwozi cię do mieszkania, a gdy pytasz z grzeczności czy wejdzie na górę odpowiada, że jest już późno, a jutro idzie do pracy. Nie ma pomiędzy wami nawet cienia tej namiętności, która była jeszcze kilka godzin temu w jego gabinecie.

Wchodzisz po schodach i zaskoczona widzisz przed drzwiami swojego mieszkania mamę Wojtka. Widocznie chciała odchodzić ale gdy cie zobaczyła zatrzymała się i uśmiechnęła.
- Dobry wieczór. - mówisz, nie ukrywając tego, że jej się tutaj nie spodziewałaś.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że cię tak nachodzę ale wyjeżdżam jutro rano, a przedtem chciałam z tobą jeszcze porozmawiać. Znajdziesz dla mnie chwilę?
- Pewnie. - odpowiadasz z uśmiechem i otwierasz wam drzwi. - Proszę wejść. Napije się pani czegoś?
- Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę.
Wchodzicie do salonu, a ona siada na kanapie. Zdejmujesz buty i opadasz obok niej.
- Zakładam, że chodzi o Wojtka. - mówisz z uśmiechem.
- Tak.. Widzisz.. Wojtek to naprawdę wrażliwy chłopak. Widzę, że jest w tobie zakochany i.. nie chce, żeby cierpiał.
- Ja też nie.. - odpowiadasz przerażona. Zakochany w tobie?
- Wiem. Widać, że jesteście ze sobą szczęśliwi i naprawdę mnie to cieszy. Ale jeśli mogę cię o to prosić.. Nie skrzywdź go.
- Nie mam takiego zamiaru. - kręcisz głową.
- Pewnie by mnie zabił gdyby wiedział, że do ciebie przyszłam i proszę cię o coś takiego, ale nie ma mnie tutaj razem z nim i chce mieć pewność, że nie będzie cierpiał.
- Rozumiem panią doskonale i obiecuję, że zrobię wszystko, żeby go nie skrzywdzić. - odpowiadasz z pełną powagą. Zabijesz go, jeśli się w tobie zakochał.
- Dziękuję. - uśmiecha się do ciebie. - Bardzo się cieszę, że Wojtek ma taką dziewczynę jak ty.- łapię cię za rękę, a ty masz ochotę jechać do niego i własnoręcznie go udusić.- Będę się już zbierać. Powiedziałam mu, że idę na spacer, a nie chce, żeby się martwił. - wstaje i jeszcze raz patrzy na ciebie z uśmiechem.
- Dobranoc. - mówisz, odprowadzając ją do drzwi. Wychodzi, zostawiając cię samą. Wyciągasz telefon z torebki i wybierasz numer Wojtka. Odbiera po kilku sygnałach.
- Czyżby moja dziewczyna się za mną stęskniła? - słyszysz i podnosi ci się ciśnienie.
- Jutro jak twoja mama pojedzie, widzę cię u mnie. - mówisz stanowczym głosem.
- Ooo.. Widzę, że naprawdę się stęskniłaś.. - śmieje się.
- Przestań idioto. - syczysz przez zaciśnięte zęby. - Do juta. - mówisz i się rozłączasz. Tego właśnie się obawiałaś. Kilka razy ze sobą spaliście, a ten się już w tobie zakochał. Tylko tego ci teraz brakowało. Jego złamanego serca i zawiedzionej Marii. Po co się w to wszystko mieszałaś? Widocznie komplikowanie sobie życia masz we krwi. Idziesz do łazienki i napuszczasz wody do wanny. Rozumiałaś Marię. Ona po prostu martwiła się o syna. Może ty też kiedyś będziesz miała syna i przeprowadzisz taką samą rozmowę z jego dziewczyną. Zawsze zastanawiałaś się jaką będziesz matką. Nie miałaś się na kim wzorować i cholernie bałaś się tego, że nie dasz sobie rady. Może nigdy nie będziesz miała dzieci? Może nigdy nie znajdziesz tego jedynego, który zaakceptuje cię taką jaka jesteś? Bokserkę z trudnym charakterem, bez rodziców, wychowaną w domu dziecka. Bez wykształcenia i stabilnej przyszłości. Nie jesteś idealną kandydatką na żonę. Kolejny minus tego, że wychowałaś się bez rodziców. Rodzice.. Nie powinnaś ich nawet tak nazywać. Kobieta, która cię urodziła była dla ciebie tak naprawdę obcą osobą. Nawet gdybyś się z nią spotkała to nie mogłabyś powiedzieć do niej "mamo". Zastanawiałaś się czy by cie rozpoznała. Musicie być do siebie podobne, choć trochę. Może też ma brązowe włosy lub oczy? Mogłaś się tego dowiedzieć. W szufladzie leży jej adres. Mieszka 50 km od Bełchatowa. Dojechałabyś do niej w niecałą godzinę. Nie musiałaś do niej podchodzić. Mogłaś po prostu na nią popatrzeć. Zobaczyć jak wygląda, jak żyje. Co ci szkodzi? I tak masz dużo czasu i możesz sobie pozwolić na taką wycieczkę. Wychodzisz z łazienki i idziesz do sypialni. Wyciągasz karteczkę i kładziesz ją na szafce nocnej. Zdecydowałaś. Jutro zobaczysz swoją matkę.


Po ciężkiej i nieprzespanej nocy w końcu słyszysz dźwięk budzika. Po raz pierwszy chyba wstajesz z taką łatwością. Przez całą noc zastanawiałaś się, czy twoja wizyta w Łodzi to dobry pomysł. Zmieniałaś zdanie co 5 minut ale ostatecznie postanowiłaś pojechać. Idziesz do kuchni i robisz sobie śniadanie. Jednak po kilku machnięciach łyżką z mlekiem i płatkami, wiesz, że jesteś za bardzo zestresowana, żeby móc cokolwiek przełknąć. Idziesz do szafy z ubraniami i zastanawiasz się co powinnaś na siebie włożyć. Nie miałaś zamiaru się jej pokazywać, ale w głębi duszy chciałaś ładnie wyglądać. Po chwili decydujesz się na coś praktycznego, a zarazem ładnego i wchodzisz do łazienki. Robisz lekki makijaż i prostujesz włosy. Wychodzisz z mieszkania i po chwili jesteś już w swoim samochodzie. Wyciągasz kartkę z kieszeni i wprowadzasz adres do nawigacji. Czekasz, aż wyszuka i jedziesz zgodnie ze wskazówkami. Po niecałej godzinie jesteś na miejscu. Jest dopiero 7. Stoisz pod ładnym domem z ogrodem pełnym kwiatów. Obok domu widzisz huśtawkę i domek ze zjeżdżalnią. Wyobrażasz sobie siebie jako dziecko, bawiącą się w tak pięknym ogrodzie i coś ściska cię w gardle. Po 20 minutach drzwi się otwierają, a ty przez chwilę wstrzymujesz oddech. Nagle pojawia się mała dziewczynka. Na oko kilkunastoletnia z dwoma ciemnymi warkoczykami. Ubrana w białe rajstopki i różową spódniczkę z małym plecakiem otwiera drzwi samochodu i z trudem wskakuje na siedzenie. Zaraz za nią wychodzi kobieta. Wysoka brunetka, ubrana w czarną spódnicę, białą bluzkę i czarne szpilki. Zakłada okulary przeciwsłoneczne i wsiada do auta. Gdy wyjeżdżają na ulice odruchowo się chowasz. Dopiero po chwili uświadamiasz sobie, że i tak by cię nie poznała. Odpalasz samochód i jedziesz za nimi. Tak jak się spodziewałaś stajecie pod przedszkolem. Widzisz jak dziewczynka trzyma kobietę za rękę i razem z nią wchodzi do budynku. To musi być jej córka.  Ponownie czujesz, że coś ściska cię w gardle. Po 5 minutach kobieta wychodzi i rusza dalej. Dojeżdżacie pod budynek na którym widnieje napis "Kancelaria adwokacka. Izabela Bielecka". Zastanawiasz się czy na nią czekać. Nie wiesz ile czasu spędza w pracy ale ostatecznie postanawiasz zostać. Może będzie miała jakieś spotkanie i wyjdzie. Obok kancelarii zauważasz restaurację. Wychodzisz z samochodu i zamawiasz sobie drożdżówkę z kawą. Czujesz się jak detektyw, gdy siedzisz w aucie z jedzeniem na wynos. Ma córkę, więc teorię o niechęci do dzieci możesz odrzucić. Nie wygląda na starą, więc może chodziło o wiek? Może była zbyt młoda, żeby cię wychować? Ale dlaczego cię nie szukała? Dlaczego nigdy nie próbowała się z tobą skontaktować? Przecież miała piękny dom, dobrą pracę. Co  stało na przeszkodzie?

Spędzasz kolejne 4 godziny katując się pytaniami o to dlaczego, po co i za co. Nawet nie czujesz, że ten czas tak szybko ci upłynął. Widzisz jak brunetka wychodzi z kancelarii i wsiada do samochodu. Jedziesz za nią pod supermarket i postanawiasz wyprostować nogi wchodzisz za nią do sklepu i stajesz się jej ogonem. W kolejne stoicie obok siebie. Nie patrzy na ciebie. Nie zdaje sobie sprawy, że dzieli ją zaledwie kilka centymetrów od swojej porzuconej córki. A gdybyś się teraz przedstawiła? Pewnie imienia by nie skojarzyła bo to nie ona ci je nadała. A gdybyś powiedziała "Hej mamo, to ja. Dziecko, które dwadzieścia jeden lat temu porzuciłaś". Jednak nie robisz tego i ponownie wsiadasz do samochodu. Jedzie odebrać córeczkę z przedszkola i wracają do domu. Po godzinie pod posesję podjeżdża kolejny samochód z którego wysiada mężczyzna koło czterdziestki, ubrany w garnitur. Wchodzi do domu i zamyka drzwi. Zastanawiasz się co robić bo miałaś już zarys sytuacji. Twoja matka miała szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Była adwokatem i miała przepiękny dom na obrzeżach miasta. Ostatnią osobą, której potrzeba w jej poukładanym życiu jesteś ty.


Wracasz do Bełchatowa, a to co zobaczyłaś w Łodzi nadal nie daje ci spokoju. Wydaje ci się, ze lepiej zniosłabyś to, że twoja matka jest alkoholiczką, siedzi w więzieniu, czy jest totalnym marginesem społecznym. Wtedy potrafiłabyś sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego cię porzuciła.
Cholera.
Słyszysz nieprzyjemny dźwięk otartych samochodów. Wycofujesz szybko i parkujesz poprawnie. No pięknie, po prostu pięknie. Wychodzisz i widzisz wielką rysę na aucie twoim i Andrzeja. Jest tyle samochodów na parkingu, a ty musiałaś zarysować właśnie jego. Bierzesz się pod boki i głośno wzdychasz, zastanawiając się co teraz powinnaś zrobić. Nagle słyszysz kroki. Odwracasz się i widzisz twoich sąsiadów, którzy widocznie wybierali się na piątkową imprezę.
- Podziwiasz mój samochód? - pyta Andrzej, idąc w twoim kierunku. - Niestety, to nie jest auto dla kobiet, szczególnie takich, które nie potrafią parkować.
- Tak właściwie to go nie podziwiałam.. - odpowiadasz ze zmarszczonymi brwiami. - Trochę ci go.. zarysowałam..
- Słucham?! - przerażony, podbiega do niego obchodząc go dookoła. Gdy widzi to "trochę" otwiera szeroko usta, nie wiedząc co powiedzieć. Przenosisz wzrok na Karola, który płacze ze śmiechu.
- Przepraszam.. - mówisz, powstrzymując się od śmiechu, który wywołuje u ciebie Karol. Andrzej patrzy zdenerwowany to na ciebie, to na Karola.
- Mogę wiedzieć z czego się śmiejecie? Już drugi raz wjeżdżasz w moje auto..
- To ty.. - chcesz mu przerwać, ale widząc jego spojrzenie od razu milkniesz.
- Za pierwszym razem ci odpuściłem ale teraz nie będzie tak przyjemnie. Zwrócisz mi za malowanie. - cedzi przez zaciśnięte zęby. - Może powinienem przykleić twoje zdjęcie na tym parkingu, żeby inni na ciebie uważali?
- Po pierwsze poprzednim razem to ty we mnie wjechałeś nie ja w ciebie. Po drugie zapłacę ci za to malowanie, nie wiem o co się unosisz. A po trzecie może to ja powinnam powiesić twoje zdjęcie na klatce schodowej i ostrzec innych przed największym burakiem w łódzkim! - unosisz głos, jak zawsze, gdy ktoś cię atakuje.
- Może nie byłbym takim burakiem, gdybyś nie rozwalała mi samochodu przynajmniej raz w miesiącu!
- Przecież ci go nie rozwaliłam tylko lekko.. drasnęłam!
- Dobra, cicho. - przerywa ci Karol, który skończył wycierać łzy. - Spokojnie dzieci. Andrzej zamalujemy to jednym ruchem pędzla, więc nie dramatyzuj. Poza tym Nikola cię przeprosiła. A ty - zwraca się do ciebie. - Nie przejmuj się. Posprzeczał się z Marta i teraz nienawidzi wszystkich kobiet. Jedziemy po prowiant bo szykuję się imprezka, na którą cię zapraszam.
- Naprawdę nie mam dzisiaj siły ani ochoty..
- I dobrze. - słyszysz cichy pomruk Andrzeja i uśmiechasz się pod nosem.
- Chociaż w sumie.. Skoro mnie zapraszasz.. - wzruszasz ramionami.
- No to widzimy się za godzinę. - rzuca Karol i wsiada do auta, a Andrzej ze skwaszoną miną siada obok niego.

Wchodzisz do mieszkania i rzucasz wszystkie rzeczy w kąt. Nie masz najmniejszej ochoty iść na tą imprezę i robisz to jedynie na złość Andrzejowi. Biorąc kąpiel starasz się myśleć wyłącznie o tym jak zrobić mu na złość. Poza tym twoja matka to skończony temat. Wyciągasz z lodówki zimne piwo i długo stoisz przed szafą, aż w końcu decydujesz się na czarne legginsy i luźną kobaltową tunikę. Masz jeszcze trochę czasu więc otwierasz kolejne piwo i włączasz laptopa. Sprawdzasz wiadomości, ale poza informacjami o politykach nie znajdujesz nic godnego uwagi. Poddajesz się i wychodzisz z mieszkania. Drzwi otwiera Karol, który promienieje na twój widok. Za co ten człowiek, aż tak cię lubi? Siadasz obok Zatorskiego, który wciska ci kolejne piwo do rąk. Po dwudziestu minutach przychodzi Wojtek i ciągnie cię na balkon.
- Przyjechałem do ciebie jak tylko odwiozłem mamę na lotnisko. Dobijałem się do twoich drzwi, a ciebie nie było.. Znowu. - mówi z wyrzutem.
- Oj.. - krzywisz się. Kompletnie o nim zapomniałaś, znowu. - Musiałam załatwić coś ważnego..
- I nie mogłaś mi przynajmniej tego napisać?
- Zapomniałam.. - odpowiadasz cicho. - A tak w ogóle to musimy pogadać. - wracasz do swojego normalnego tonu. - Była u mnie twoja mama. Mówiła, że jesteś we mnie po uszy zakochany.
- Serio? - pyta z wielkim uśmiechem na twarzy. - Widocznie mój talent aktorski dorównuje temu siatkarskiemu..
- Mam nadzieję, że to nie prawda.. - patrzysz na niego badawczo, a on wybucha śmiechem.
- Nikuś.. Jesteś cudowna, ale kompletnie nie w moim typie.. - kręci głową, cały czas się śmiejąc.
- A co ze mną jest nie tak? - marszczysz brwi. - I nie mów na mnie Nikuś.. Brzmi jak imię psa.
- Wszystko z tobą ok.. Uwierz. - unosi znacząco brwi, żebyś zorientowała się o co chodzi. - Po prostu jesteś trochę zbyt.. Emocjonalnie ograniczona.
- Emocjonalnie ograniczona? - powtarzasz. - Uważasz mnie za emocjonalnego niedorozwoja?
- Chodzi mi po prostu o to, że.. Nigdy nie widziałem, żebyś płakała lub się głośno śmiała.. Jesteś..
- Dobra, dobra. - przerywasz mu. - Chyba rozumiem o co ci chodzi.
- Jesteś na mnie zła? - pyta niepewnie.
- Nie ale chyba potrzebuję więcej piwa.. - wzdychasz głośno i wchodzisz z powrotem do salonu. Zdecydowanie za dużo wiadomości jak na jeden dzień. 

                                                                               ~~~~~~

Tym razem rozdział w terminie :) Adam i mama Nikoli już w zakładce "Bohaterowie"! Kolejny rozdział we wtorek (może wcześniej). Bardzo proszę o komentarze :)
Miłego tygodnia :)

4 komentarze:

  1. Zabiję Cię za to dodawanie rozdziału co tydzień..... ;)) UWIELBIAM TO OPOWIADANIE!!! (wiem, powtarzam się;p) miłego tygodnia;)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. huehuehue sprytnie wyeliminowałaś Adama. Bardzo mi się to podoba.
    Bardzo mi się nie podoba, że między nią a Wojtkiem nic się nie dzieje.
    Nie wiem czy podoba mi się, że matka Niko wiedzie życie jakie wiedzie i nie myśli o porzuconej córce.
    Będzie mi się podobać jak dodasz rozdział wcześniej.
    Gratki za przedwczesne wyrobienie się w terminie! huehueuhe

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwna ta mama Nikoli.. Tyle czekać,aż tydzień? ;_; No dobra muszę wytrzymać..
    Mam nadzieje,że Adam już nie namiesza.. :)
    Miłego, i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń