- Radzę ci to dobrze przemyśleć.. - szepcze i szybkim krokiem odchodzi. Andrzej, który właśnie dobiegł do ciebie, patrzy to na niego, to na ciebie, nie wiedząc co ma robić.
- Wszystko w porządku? - pyta, bacznie cię obserwując. - Kto to był? To on cie bije? - mówi coraz szybciej, oczekując niezwłocznie odpowiedzi. Przenosisz na niego wzrok i nie wiadomo dlaczego jesteś zła. Nie na mężczyznę, który właśnie ci groził, ale na Andrzeja.
- Mówiłam ci, że nikt mnie nie bije. Wpadłam na szafkę.. Każdemu się może zdarzyć. Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć.. - odwracasz się i idziesz w stronę wyjścia, ale on dotrzymuje ci kroku.
- Powinnaś to zgłosić na policję. Ten facet nie może cię tak bezkarnie bić.
- Słuchaj.. - zatrzymujesz się i zadzierasz głowę do góry, żeby patrzeć mu prosto w oczy. - Powtarzam po raz ostatni. Nikt mnie nie bije. - kładziesz szczególny nacisk na ostatnie zdanie. - Zajmij się swoimi sprawami, a moje zostaw w spokoju. - dodajesz i ruszasz w swoją stronę. Nie biegnie za tobą. Wiesz, że stoi i patrzy jak odchodzisz. Po co się wtrąca? Nie potrzebujesz niczyjej pomocy. Poza tym ten mężczyzna może sobie mówić co chce. Nie przegrasz walki tylko po to, żeby jego zawodniczka mogła zgarnąć pieniądze, a on jako trener ich połowę. Nie ma tak dobrze. Mogą sobie zastraszać kogo chcą, ale nie ciebie. Zdenerwowana i spóźniona idziesz do restauracji. Dostajesz upomnienie od szefa i zabierasz się do pracy, mając nadzieję, że dzisiaj twoi sąsiedzi pójdą zjeść gdzieś indziej. Niestety już godzinę później widzisz ich przy tym samym stoliku co wcześniej. Widocznie była to ich ulubiona restauracja. Tym razem byli w trójkę. Dołączył do nich równie wysoki szatyn. Nie masz wyjścia i podchodzisz do ich stolika z lekkim uśmiechem.
- Co podać? - pytasz.
- Gdybyście mi powiedzieli, że kelnerki w tej restauracji są takie ładne to byłbym tu już wczoraj. - rzuca ich kolega, patrząc na ciebie z uśmiechem. Przenosisz na niego wzrok i mierzysz spojrzeniem brązowookiego szatyna. Posyłasz mu lekki uśmiech i czekasz na odpowiedź.
- To jest Wojtek - przedstawia was Karol. - A to Nikola. - zwraca się do niego. Wstaje i wyciąga rękę w twoim kierunku, patrząc na ciebie przymrużonymi oczami.
- Miło mi cię poznać. - mówi ciągle trzymając cię za rękę.
- Zamówimy to co wcześniej trzy razy. - odpowiada ci w końcu Karol, a ty bez słowa odchodzisz w stronę baru. Chodzisz między stolikami przyjmując i roznosząc zamówienia, czując na sobie spojrzenie Wojtka i.. Andrzeja. Różnica polegała jedynie na tym, że ten drugi nie patrzył na ciebie z pożądaniem. Dlaczego nie odpuści? Przecież nawet się nie znamy.Nie ma własnych problemów?
- Dzisiaj mogę cię z czystym sumieniem pochwalić. - słyszysz z ust trenera, po skończonym treningu. Sama musisz przyznać, że to był jeden z najlepszych treningów jakie miałaś. - Co cię wkurzyło?
- Skąd wiesz, że coś mnie wkurzyło? - pytasz, sznurując trampka.
- Tak walisz tylko wtedy gdy jesteś wkurzona.
- Był u mnie Cyga.. Chciał, żebym się poddała. - odpowiadasz.
- Ten to ma tupet.. - syczy zdenerwowany. - I co mu powiedziałaś?
- A jak myślisz? - wstajesz i zakładasz torbę na ramie. - Nie zastraszy mnie.. A jeśli wydaje mu się inaczej to z przyjemnością przemebluję mu tą krzywą buźkę.
- Wiesz do czego on jest zdolny?
- Czy ty mi sugerujesz to, że powinnam się zgodzić? - patrzysz na niego z góry z zawziętą miną.
- Nie, po prostu ostrzegam cię, żebyś na niego uważała.
- Będę. - odpowiadasz i ruszasz w stronę wyjścia.
- Pamiętaj, żadnej bójki poza ringiem! - słyszysz na odchodne i wychodzisz na świeże powietrze. Naciągasz kaptur na głowę i idziesz do samochodu, który odebrałaś przed treningiem. Twoja twarz wygląda nareszcie normalnie. Czujesz, że jesteś w dobrej formie, oby tylko utrzymała się ona do walki. Nie możesz przegrać. Musisz zrobić wszystko, żeby ją pokonać. Nie dasz temu dupkowi satysfakcji. Wiesz, że z taką motywacją na pewno nie będziesz łatwym przeciwnikiem.
Wchodzisz do mieszkania i zdejmujesz buty, które niedbale rzucasz w kąt. Napuszczasz wody do wanny, marząc o gorącej kąpieli. Dopiero teraz czujesz to jak bardzo jesteś głodna. Wyjmujesz z lodówki mleko i zalewasz nim płatki. Siadasz po turecku na krześle i znów wracasz myślami do Cygi. Uśmiechasz się pod nosem na myśl o spojrzeniu jakim go obdarzysz bo wygranej walce. Nagle słyszysz dzwonek do drzwi. Biegniesz szybko otworzyć i ku twojemu zdziwieniu widzisz Andrzeja. Zdziwienie natychmiast zmienia się w zdenerwowanie. Zadzierasz głowę do góry i patrzysz na niego wojowniczo.
- Słuchaj.. Zaczynasz mnie irytować. Nie masz własnych problemów? W klubie? Z dziewczyną? Musisz wpieprzać się do mojego życia? Powtarzam ci po raz ostatni, że nikt mnie nie bije. A jeśli nawet ktoś byłby na tyle głupi, żeby mnie dotknąć to nawet wtedy nie byłby to twój interes. Nie trać więc czasu mojego i swojego i idź sobie. - kończysz i zamykasz drzwi. On jednak przytrzymuje je ręką.
- Tak właściwie to przyszedłem Ci powiedzieć, że nas zalałaś.. - słyszysz i puszczasz drzwi. Cholera. Nie zakręciłaś wody. Biegniesz szybko do łazienki, w której jest pełno wody i zakręcasz kurki. Rzucasz ręczniki na podłogę, żeby woda w nie wsiąkła i wracasz do Andrzeja, który nadal stoi na klatce schodowej.
- Przepraszam. - mówisz i czujesz jak robi ci się gorąco. Nie lubisz takich sytuacji.
- A jednak znasz to słowo. - patrzy na ciebie przymrużonymi oczami.
- Jestem zmęczona i nie mam ochoty na kłótnie z tobą. - wywracasz oczami. - Poczekaj dam ci numer mojej polisy i proszę bez głupiej docinki o przyznaniu się do winy.. - kręcisz głową i idziesz do salonu. Grzebiesz w papierach, aż w końcu znajdujesz to czego szukasz. - A jeśli kiedyś znów was zaleję lub zrobię coś innego to niech przyjdzie Karol. - zamykasz mu drzwi przed nosem i idziesz do łazienki, żeby zrobić w niej porządek.
Następnego dnia wstajesz za wcześnie, więc masz więcej czasu na.. wszystko. Robisz sobie jajecznice i wchodzisz do łazienki. Patrzysz na swoją twarz, która od dawna nie była w tak dobrym stanie. Postanawiasz to wykorzystać. Prostujesz włosy i robisz delikatny makijaż, który podkreśla twoje brązowe oczy. Wyciągasz z szafy wszystkie nowe ciuchy i wybierasz coś co nadaje się do pracy. Gotowa patrzysz na siebie w lustrze i uśmiechasz się pod nosem. Nawet ty lubisz czasem ładnie wyglądać.
Otwierasz restauracje i siadasz za barem. Masz jeszcze jakąś godzinę zanim zaczną schodzić się klienci. Otwierasz laptop i przeglądasz wiadomości. Szukasz czegoś ciekawego, ale poza kolejnymi sporami w rządzie nie ma nic. Już masz wyłączać, gdy widzisz nagłówek "PlusLiga: zmiana lidera, PGE Skra Bełchatów awansowała na pierwsze miejsce". Wchodzisz w artykuł, ale poza krótkim, zwartym tekstem nie ma nic konkretnego. Wyłączasz laptopa, a w tym samym momencie do restauracji wchodzą pierwsi klienci.
Dzień jak co dzień. Wędrujesz między stolikami przyjmując i roznosząc zamówienia. Jednak dzisiaj męska część jest tobą jeszcze bardziej zainteresowana. Jak zwykle w porze obiadowej zjawia się Karol z kolegami. Siadają przy tym samym stoliku i czekają, aż do nich podejdziesz. Poprawiasz fartuszek zawiązany na biodrach i pewnym krokiem ruszasz w ich kierunku.
- To samo co zawsze? - pytasz z lekkim uśmiechem, patrząc na Karola. On jedyny w tym towarzystwie cię nie irytował.
- Tak, tak.. Ładnie wyglądasz. - mówi, mierząc cię wzrokiem, gdy odchodzisz. Posyłasz mu uśmiech przez ramie i wracasz za bar. Wiesz, że o tobie mówią bo co jakiś czas, któryś z nich zerka w twoim kierunku. W końcu Karol wstaje i podchodzi do ciebie. - Masz chwilę?
- Zależy na co.. - odpowiadasz, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.. - uśmiecha się wesoło. - Przyjeżdża dzisiaj Ola i robimy małą imprezę. Byłoby mi bardzo miło gdybyś przyszła.
- Wiesz.. - zaczynasz, ale on ci przerywa.
- Nie ma żadnej wymówki. - mówi stanowczo. - Jeśli nie stawisz się dobrowolnie to zejdę i cię wyniosę. Nie żartuję.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. - znów ci przerywa. - Widzę cię o 20 u nas, albo 20:10 jestem u ciebie i siłą zaciągam cię na dół. Przemyśl te dwie opcje. - śmieje się lekko i wychodzi za chłopakami z restauracji. Nadal zdezorientowana patrzysz na to jak znikają. Wyobrażasz sobie to jak Karol ciągnie cie siłą na dół. Wiedziałaś, że był do tego zdolny. Trudno, nie otworzysz mu i tyle. Drzwi przecież nie wyważy. Wracasz do pracy, ciągle myśląc o imprezie. Nie masz dzisiaj treningu. Nie ma ryzyka, że twoja twarz będzie w kiepskim stanie. Masz szansę poznać nowych ludzi. Czy nie po to się właśnie przeprowadziłaś? Nie chcesz zmienić swojego dotychczasowego życia? Możesz w końcu żyć tak jak chcesz. Nie musisz martwić się o innych. Jesteś dorosła, a to nie jest dom dziecka. Możesz zacząć wszystko od początku. Decydujesz się, że pójdziesz. Ale z drugiej strony.. Jeśli nie odnajdziesz się w tym towarzystwie? Jeśli wyjdziesz na odludka? Nie ukrywajmy byłaś nim. Jesteś typem samotnika, któremu najlepiej jest w swoich czterech ścianach. Nie chcesz, żeby cie za taką uważali. Nie, nie pójdziesz. Walcząc sama ze sobą i zmieniając zdanie co pięć minut w końcu kończysz pracę.
Dochodziła dwudziesta, a ty stoisz ubrana przed lustrem. Patrzysz na siebie i przyznajesz, że wyglądasz cholernie seksownie. To dodaje ci pewności siebie. Wiesz, że pójdziesz na tą imprezę i będziesz się dobrze bawić. Nawet jeśli ma być przy tym ten idiota. Wychodzisz z domu i zamykasz drzwi. Schodzisz na dół i słyszysz już muzykę dobiegającą zza drzwi. Pukasz delikatnie i już po chwili widzisz przed sobą Karola.
- A już myślałem, że będę się musiał przejść do góry.. - śmieje się i przepuszcza, żebyś mogła wejść.
- Wyobraziłam sobie jak zaciągasz mnie tu siłą i jednak postanowiłam dotrzeć na własnych nogach.. - odpowiadasz
- Dobry wybór. - skina głową i prowadzi cie w kierunku salonu. Nie ma wielu osób. Jak na razie oprócz dziewczyny, siedzącej na kanapie znasz tu wszystkich. Jak się okazuję jest to właśnie Ola, która na pierwszy rzut oka wygląda całkiem sympatycznie. Posyłasz lekki uśmiech do Wojtka, który wygląda jakby zachłysnął się powietrzem na twój widok. Powoli schodzą się inni goście, którzy w większości są zawodnikami Skry. Impreza rozkręcała się dość szybko. Bez problemu odnajdujesz się wśród nowych znajomych, oczywiście po kilku drinkach. Tylko z Andrzejem i jego dziewczyną nie rozmawiasz. Siedzą w kącie i cały czas się przytulają. Teraz dopiero rozumiesz o co chodziło Karolowi. Cały wieczór czujesz na sobie spojrzenie Wojtka. W końcu około północy spotykacie się sami na balkonie. Częstujesz go papierosem, ale on przecząco kiwa głową.
- No tak.. Sportowiec. - uśmiechasz się pod nosem. Wiesz, że ty też nie powinnaś palić, ale jeden, czy dwa papierosy na dzień to nic strasznego.
- Jak ci się podoba impreza? - pyta, opierając się o barierkę.
- Niezła. - wzruszasz ramionami, obserwując obłoki dymu, wydobywające się z twoich ust.
- Zazwyczaj tak mało mówisz, czy po prostu ze mną nie chcesz rozmawiać? - patrzy na ciebie. Uśmiechasz się, bo chyba właśnie go polubiłaś.
- Nie jestem wylewną osobą. - patrzysz na niego przymrużonymi oczami. Wiesz, że mu się podobasz. Wiesz, że nie może się skoncentrować. I podoba ci się to coraz bardziej.
- Zauważyłem. - przytakuje, upijając łyk piwa. - Skąd przyjechałaś?
- Z Warszawy. - opowiadasz, gasząc papierosa w popielniczce. - Może pójdziemy się przejść? -pytasz, opierając się o drzwi balkonowe. Patrzy na twoje nogi i bez słowa idzie za tobą. Wychodzicie niezauważeni z mieszkania. Większość imprezowiczów tańczy lub siedzi w kuchni rozmawiając. - Chodź do mnie wezmę coś, żeby na siebie zarzucić. - wchodzicie po schodach, a ty zapraszasz go do środka. Spacer to ostanie czego w tej chwili chcesz. On też wie, że nie chodzi ci o żadne okrycie. Nie zdążacie nawet zapalić światła. Przyciąga cię do siebie i opiera o ścianę w przedpokoju. A myślałaś, że to taki nieśmiały chłopiec, który będzie zakłopotany zaistniałą sytuacją. Pomyliłaś się i to bardzo. Podciąga twoją sukienkę i łapiąc cię za udo unosi je na wysokość swojego biodra. Rozpinasz guziki brązowej, kraciastej koszuli, w której wygląda tak seksownie. Czujesz twarde mięśnie pod palcami. Tak, uwielbiałaś sportowców. Zdejmuje twoją bluzkę i rzuca ją w kąt. Unosi cię a ty oplatasz nogi wokół jego bioder i ponownie uderzasz o zimną boazerie. Czujesz jego gorący oddech w okolicy szyi i wielkie ręce na piersiach. Wpija ci się mocno w usta, a ty zaciskasz palce na jego włosach. Nie odrywając się od ciebie rusza w nieznanym mu kierunku. W końcu trafiacie do sypialni, gdzie rzuca cię na łóżko...
- Kawy? - pytasz, następnego dnia. Po wspólnie spędzonej nocy budzi się w twoim łóżku. Nie należałaś do śpiochów, więc wstałaś dość wcześnie i teraz czekałaś, aż się obudzi.
- Chętnie. - odpowiada, przecierając oczy. Opiera się o łokcie i patrzy jak wychodzisz z pokoju w samej bieliźnie, na którą zarzuciłaś jedynie koszulkę. Wracasz i podajesz mu kubek z kawą, a na stole obok niego kładziesz talerz z kanapkami. Wyciągasz z torebki paczkę papierosów i wychodzisz na balkon. Siadasz na krześle i opierasz nogi o barierkę. Po chwili dołącza do ciebie Wojtek, zapinając pasek od spodni. Wyjmuje z nich telefon i patrzy na niego, marszcząc brwi.
- Chłopaki się zastanawiają gdzie jestem.. - mówi cicho i odpisuje im na smsa.
- Wyszedłem wcześniej i przespałem się z waszą sąsiadką - uśmiechasz się pod nosem i zaciągasz papierosem.
- Chcesz, żeby to zostało między nami? - pyta, patrząc na ciebie z góry.
- Szczerze? Mało mnie obchodzi, czy komuś powiesz, czy nie.. - wzruszasz ramionami, gasząc papierosa w popielniczce.
- Masz jakieś plany na wieczór?
- Słuchaj.. - wstajesz i opierasz się przed nim o barierkę. - Od razu ci mówię, że ja się nie wiążę. To, że ze sobą spaliśmy nie oznacza, że musimy być razem. Nie chce, żebyś pomyślał, że oczekuję od ciebie czegoś więcej...
- Przygodny seks?
- Seks bez zobowiązań brzmi lepiej. - poprawiasz go z lekkim uśmiechem. - A co do wieczoru to nie mam planów. Wpadnij po mnie o 20. - mówisz i wchodzisz do mieszkania. Zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Idealnie. Żadnych łzawych i romantycznych tekstów. Wyłącznie dobry seks. Idziesz do łazienki i bierzesz długą kąpiel. Po godzinie jesteś gotowa do wyjścia. Idziesz na parking i próbujesz sobie przypomnieć to, gdzie zaparkowałaś. W końcu znajdujesz samochód, przy którym widzisz dwóch napakowanych mężczyzn. Podchodzisz pewnie, ale oni widocznie czekają na ciebie. Ruszają w twoim kierunku, a ty już wiesz czego chcą...
~~~~
Wiem, że wcześniej nie włączyłam możliwości dodawania komentarzy przez anonimowych użytkowników ale już jest taka możliwość, więc bardzo proszę o komentowanie :)
Następny z okazji świąt w Wigilię :)
Jedno słowo: REWELACJA;D po prostu padam przed Toba na kolana i biję pokłony;D skąd Ty czerpiesz te wszystkie pomysły?;) czekam z wielką (!) niecierpliwością na następny! A właśnie kiedy następny rozdział?;p
OdpowiedzUsuńW Wigilię nowy rozdział?Dopiero? :O
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.Strasznie mi się podoba! Domyślam się co będzie dalej,ale Ty jesteś nieprzewidywalna więc..nigdy nic nie wiadomo :D
Pozdrawiam ;)
no no, nie spodziewałam sie czegoś takiego :D ale podoba mi sie i to bardzo! ;D
OdpowiedzUsuńzapowiada się bardzo ekscytująco :) z niecierpliwością oczekuje na następny
OdpowiedzUsuńLena :)