Otwierasz restauracje i siadasz za barem. Jesteś dzisiaj później i nie masz wolnego czasu. Od razu zmuszona jesteś wędrować między stolikami roznosząc zamówienia. O tej samej porze co zwykle zjawiają się twoi sąsiedzi w towarzystwie Wojtka. Siadają przy tym samym stoliku i zamawiają to co zawsze. Siedzisz za barem ciesząc się wolną chwilą, która nie będzie trwała długo. Przeglądasz dzisiejszą gazetę, gdy nagle słyszysz chrząknięcie. Podnosisz głowę i widzisz Wojtka, który stoi oparty o ladę.
- Podać wam coś jeszcze? - pytasz, wstając.
- Nie już wychodzimy. - kręci głową. - Zastanawiałem się kiedy będzie to następnym razem.. - patrzy na ciebie, uśmiechając się pod nosem. Mierzysz go wzrokiem i zauważasz, że w klubowym stroju wygląda równie seksownie jak w koszuli.
- Możemy zjeść dzisiaj kolacje. - odpowiadasz. - U mnie.
- Ugotujesz coś? - unosi brwi zdziwiony.
- Nie. - kręcisz przecząco głową. Opierasz się o ladę, zbliżając do niego. - Radziłabym ci zjeść jednak w domu. - uśmiechasz się lekko, a on orientuje się o co ci chodzi i uśmiecha się jeszcze szerzej.
- No to do zobaczenia o 20. - mówi i wychodzi z restauracji za twoimi sąsiadami. Zapowiada się naprawdę interesujący wieczór.
Opadasz wykończona na ławkę i za od razu opróżniasz całą butelkę wody. Jesteś zmęczona i jedyne o czym marzysz to prysznic. Czekasz jednak na trenera, który chciał z tobą porozmawiać. W końcu wchodzi do szatni i siada obok ciebie.
- Coś się dzieje? - pyta, patrząc na ciebie uważnie.
- Nie, dlaczego? - marszczysz brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Wydaje mi się, że jesteś rozkojarzona. Jutro masz walkę. Musisz się skoncentrować wyłącznie na tym. Powiesz mi o co chodzi?
- Naprawdę nic się nie dzieje.. - odpowiadasz, próbując go przekonać. - Stresuje się trochę walką. Może to dlatego..
- Jeśli masz jakiś problem to postaraj się o nim zapomnieć. Przynajmniej jutro. Czeka cię ciężka walka i jeśli się nie skupisz to jej nie wygrasz.
- Wygram. - mówisz stanowczo. - Pracowałam ciężko i nie zaprzepaszczę tego.
- Mam nadzieję. - wstaje. - Zrelaksuj się dzisiaj i postaraj się nie myśleć o jutrze. - dodaje i wychodzi. Napewno Wojtek sprawi, że nie będziesz myślała o walce. Idziesz pod prysznic i myślisz o tym co powiedział trener. Byłaś rozkojarzona i dobrze o tym wiedziałaś. Ciągle myślałaś o wczorajszej wizycie w domu dziecka i małym skrawku papieru, który leżał pod stertą dokumentów. Wiedziałaś, że to nie ma najmniejszego sensu, żebyś zawracała sobie tym głowę, ale nie mogłaś zaprzeczyć temu, że byłaś ciekawa. Byłaś ciekawa tego jak wygląda, jak żyje, czy ma rodzinę. Zastanawiałaś się jak zareagowałaby, gdyby cię zobaczyła. Ucieszyłaby się? A jeśli nie? Gdyby udała, że cię nie zna, a to wszystko to jedna wielka pomyłka? Nie chciałaś tego sprawdzać. Było dobrze tak jak jest i nie miałaś zamiaru tego zmieniać. Twoi rodzice nie żyją. Umarli dla ciebie w momencie, gdy postanowili cię oddać do domu dziecka. I niech tak zostanie.
Stoisz w łazience, mając na sobie jedynie ręcznik. Napuszczasz wody do wanny, gdy nagle słyszysz dzwonek do drzwi. Patrzysz na zegarek i widzisz, że wskazówki wskazują 20. Poprawiasz biały ręcznik i idziesz otworzyć. Już po chwili widzisz przed sobą Wojtka, który mierzy cię wzrokiem i głośno nabiera powietrza do płuc. Bez słowa wpuszczasz go do środka, a on posłusznie robi kilka kroków do przodu.
- Mam wino. - mówi cicho, uśmiechając się pod nosem.
- Ale nie mamy kolacji. - odpowiadasz, przygryzając wargę.
- Widzę, że przeszkodziłem ci w kąpieli. - patrzy przelotnie na wannę pełną wody.
- Jeszcze jej nie zaczęłam, więc możesz dołączyć.
Nie czekając na odpowiedz przyciągasz go do siebie i wpijasz się w jego usta. Odkłada wino na szafkę, która stoi obok was i obejmuję cię silnymi ramionami. Opierasz go o ścianę i powoli odpinasz guziki jego koszuli. Już po chwili dotykasz umięśnionego, wysportowanego ciała. Zamieniacie się miejscami i teraz to ty czujesz pod plecami zimną boazerię. Jednym ruchem pozbawia cię ręcznika i błądzi dłońmi po twoim ciele. Odpinasz jego skórzany pasek i powoli kierujecie się w stronę łazienki. Kompletnie nadzy lądujecie w wannie ciepłej wody..
- Tak się zastanawiam jak to możliwe, że jesteś sama.. - mówi, gdy siedzicie na balkonie, oparci o ścianę.
- Mam trudny charakter, wątpię, żeby ktoś ze mną wytrzymał na dłużej.. - wzruszasz ramionami, zaciągając się papierosem.
- Nie jesteś taka zła.. - mówi, marszcząc brwi.
- Ejże.. - patrzysz na niego. - Tylko, żebyś się we mnie nie zakochał.. Ostatnie czego mi teraz potrzeba to wyrzuty sumienia z powodu twojego złamanego serca..
- Serio? Miałabyś wyrzuty sumienia?
- Nie. - odpowiadasz, kręcąc przecząco głową.
- Nie martw się. Nie jestem tak zdesperowany, żeby się w tobie zakochać. - uśmiecha się pod nosem za co dostaje od ciebie kuksańca łokciem. Przerywa wam dzwonek do drzwi. Niechętnie wstajesz i idziesz otworzyć. Poprawiasz luźne spodenki i stajesz twarzą w twarz z Karolem.
- Cześć. - witasz się, opierając o drzwi.
- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam, ale znów nas zalałaś.. - mówi, a ty zaczynasz zastanawiać się jak to możliwe. Po chwili jednak przypominasz sobie ilość wylanej przez was wody.
- Dałam wam numer polisy..
- Wiem, wiem.. Chodzi o to, że może woda leci skądś i nas zalewa. Chcesz to sprawdzę..
- Nie, nie.. - odpowiadasz szybko. - Brałam kąpiel i to chyba jedynie moja wina..
- A, ok.. - uśmiecha się pod nosem, jakby sobie coś właśnie uświadomił. - To nie przeszkadzam.. Pozdrów Wojtka. - szczerzy się do ciebie i rusza w dół po schodach. Zamykasz drzwi i widzisz jego buty. No tak.. Uśmiechasz się pod nosem i wracasz na balkon.
- Masz pozdrowienia od Karola. - mówisz, opadając obok niego. - Zalaliśmy ich.
- Jeśli chcesz to..
- Spoko.. To nie pierwszy raz.. - bierzesz z powrotem papierosa do ust i się nim zaciągasz.
- Spotkamy się jutro? - pyta, zakładając koszule.
- Nie jestem pewna w jakim będę nastroju.. - krzywisz się. - Chociaż właściwie.. Możesz wpaść koło 20..
- No to do zobaczenia. - wstaje i nachyla się nad tobą.
- Żadnych buziaków.. To pierwszy krok do przywiązania się. - odpychasz go i wyciągasz dłoń w jego kierunku. Śmiejąc się, ściska ją i wychodzi.
- Nie musisz wstawać.. Trafię do drzwi. - słyszysz jego głos, dobiegający z przedpokoju.
- Cieszę sie. - krzyczysz, żeby usłyszał. Zamyka drzwi, zostawiając cię samą.
Wyciągasz nogi i opierasz je o barierkę. Zamykasz oczy i próbujesz się zrelaksować. Przed tobą jedna z najważniejszych walk w życiu. Jeśli ją wygrasz będziesz o krok bliżej to tytułu mistrzyni. Będziesz bogatsza o kilkadziesiąt tysięcy złoty. Będziesz mogła uśmiechnąć się z satysfakcją do Cygi i pokazać mu, że masz go za śmiecia i jesteś sto razy lepsza, niż jego zawodniczka i on razem wzięci. Tak, musiałaś wygrać. Nie było innej opcji.
Budzisz się przed budzikiem i leżysz patrząc w sufit. To już dziś. Wstajesz i powtarzasz sobie w myślach, że musisz być skoncentrowana. Idziesz do łazienki i bierzesz długą kąpiel. Jesz śniadanie i pakujesz potrzebne rzeczy do torby. Walka jest dopiero o 17, a ty jesteś już gotowa. Co się z tobą dzieje? Dlaczego tak panikujesz? Wiesz, że jesteś dobra i przygotowana do tego, żeby wygrać. Dasz radę. Chodzisz w tą i z powrotem i czujesz, że jak tak dalej pójdzie to oszalejesz. Zakładasz buty i wychodzisz z domu. Nie masz konkretnego celu idziesz po prostu przed siebie, a nogi same cię niosą. Po godzinnym spacerze po bełchatowskich chodnikach, znajdujesz się przed galerią. Wchodzisz do środka i wędrujesz po niej oglądając sklepowe wystawy. Nie masz zamiaru niczego kupować. Nie wzięłaś ze sobą niczego, nawet telefonu. Znudzona chcesz wracać, gdy widzisz na jednym z manekinów cudowną czarną sukienkę. Nienawidziłaś sukienek, ale ta wryła cię w ziemie. Wyobraziłaś sobie jakbyś w niej wyglądała i musiałaś przyznać, że ten widok ci się podobał. Jednak, gdy widzisz cenę twój zachwyt szybko mija. Mogłabyś sobie na nią pozwolić gdybyś przed trzy miesiące nie zapłaciła czynszu. Chociaż.. Jeśli wygrałabyś walkę.. Tak. Jeśli wygrasz to kupisz ją sobie w nagrodę. Taka dodatkowa motywacja.
- Cześć. - słyszysz za sobą męski głos. Odwracasz się i widzisz swoich sąsiadów w towarzystwie Oli i Marty. - Znów się tutaj spotykamy. Zakupy? - pyta Karol.
- Nie.. Wyszłam na spacer i jakimś cudem znalazłam się tutaj. - wzruszasz ramionami.
- A gdzie Wojtek? - pyta, uśmiechając się pod nosem.
- Nie wiem.. Z tego co wiem to twój przyjaciel.. - odpowiadasz i przenosisz wzrok na Andrzeja. - Masz jakieś wieści na temat dzieci?
- Nie.. Jeszcze żadnych.
- Idziesz z nami na obiad? - pyta Marta, wtulona w niego.
- Dzięki, ale nie mam czasu.. - kłamiesz. - Muszę wracać do domu. Do zobaczenia. - żegnasz się i nie czekając na odpowiedź, odwracasz się i odchodzisz.
Wracasz do domu o 15. Jesz lekki obiad i z torbą na ramieniu wychodzisz z domu. Po dwudziestu minutach jesteś już na miejscu. W szatni spotykasz się z trenerem, który udziela ci ostaniach rad. Zakładasz strój i związujesz włosy. Rozgrzewasz się i siadasz na ławce, czekając na zapowiedź. Przypominasz sobie to o co walczysz. Starasz się myśleć wyłącznie o tym, żeby ją pokonać. Teraz tylko to się liczy. Wyjść tam i wygrać.
- Gotowa? - słyszysz trenera i podnosisz głowę. Wstajesz i razem z nim wychodzisz. Stoicie w wejściu, patrząc jak twoja przeciwniczka wchodzi na ring. Widzisz paskudna twarz Cygi i od razu podnosi ci się ciśnienie. Czujesz jeszcze większą chęć żeby wygrać.
- W prawym narożniku zawodniczka ważąca 59 kilogramów. Na swoim koncie ma dziewięć wygranych w tym sześć przez nokaut. Nikola.. Niki.. Czarnecka! - słyszysz i zakładasz kaptur na głowę. Idziesz w kierunku ringu, słysząc wiwaty publiczności. Uwielbiałaś to uczucie. Jesteś już na ringu i teraz stoisz twarzą w twarz ze swoją przeciwniczką. Słuchacie upomnień sędziego, a potem się witacie. Wracasz do swojego narożnika i zakładasz ochraniacze na zęby. Słyszysz gong i wychodzisz na środek ringu. No to zaczynamy...
- Wiedziałem, że wygrasz! - krzyk trenera jest tak głośny, że jesteś pewna, że połowa miasta go słyszy. - Nokaut już w drugiej rundzie! - patrzy na ciebie z dumą. Siedzisz oparta o szafkę, a w ręku trzymasz czek na 50 tysięcy złotych.
- Wow. - mówisz jedynie, kręcąc głową.
- Jak tak dalej pójdzie to już niedługo będziesz walczyć w Las Vegas! - opada obok ciebie i wzdycha rozmarzony. - Przed tobą wielka kariera.
- Jeszcze o tym nie myślę.. - wstajesz i idziesz pod prysznic. Musisz ochłonąć. Suszysz szybko włosy, chcąc być jak najszybciej w domu. Pakujesz swoje rzeczy do torby i wychodzisz przed budynek. Żegnasz się z trenerem i ruszasz w stronę mieszkania. Po dwudziestu minutach jesteś już na parkingu. Przed wejściem widzisz tą samą dwójkę, która kilka dni temu ci groziła. Idziesz pewnym krokiem w ich kierunku, choć czek dla bezpieczeństwa zostawiłaś w samochodzie.
- Czego chcecie? - pytasz, uśmiechając się pod nosem. - Cyga chce mi pogratulować?
- Taka ładna buźka.. - mówi jeden, kręcąc głową.
- Szkoda, że jej właścicielka nie jest na tyle rozsądna, żeby brać na poważnie ostrzeżenia.. - dodaje drugi.
- Byłabym wdzięczna, gdybyście mnie przepuścili.
- Tym razem nie będzie tak miło.. - chwyta cię za rękę i ciągnie w nieoświetloną część parkingu. Próbujesz się wyrwać, ale twoje starania nic nie dają. Stajecie dopiero w miejscu, gdzie nie ma żadnych samochodów. Nie puszcza cię tylko łapie za drugą rękę, a jego kolega z całej siły wali cię w twarz. Czujesz ciepłą krew, która spływa ze złamanego nosa. Na tym się nie kończy. Wymierza ci kolejny cios i kolejny, a potem kilkakrotnie kopie cię w brzuch. Cała we krwi osuwasz się po nogach mężczyzny, który cię trzyma i lądujesz nieprzytomna na zimnym betonie.
~~~~~
Dodałabym wcześniej, ale do tej pory myślałam, że dzisiaj jest czwartek :) Tak to jest w wolne dni :)
Następny we wtorek :)
Nie lubię tych facetów.Jestem bardzo ciekawa co się dalej stanie...
OdpowiedzUsuńWygrała! :D
Świetny rozdział jak zawsze.
Pozdrawiam do następnego ;)
wow ;o mega!
OdpowiedzUsuńHaha rozwaliłaś mnie z tym czwartkiem;DD powtarzam się, ale uwielbiam to opowiadanie;D uwielbiam Cie;D do następnego!;)
OdpowiedzUsuńhttp://takbardzoskomplikowane.blog.pl/ zapraszam xd
OdpowiedzUsuńŚwietne! Ciekawe kto ją znajdzie ^^
OdpowiedzUsuńSWIETNY BLOG
OdpowiedzUsuńNominowałam cie do Liebster Awards :)
Szczegóły u mnie na blogu :)
Pozdrawiam!